Fajnie się gra w swoim mieście - rozmowa z Markiem Wróblem, bramkarzem Wójcik Meble-Techtransu Elbląg

Zawodnicy Techtransu Elbląg od jednej porażki i czterech zwycięstw z rzędu rozpoczęli rundę rewanżową. Wysoki poziom sportowy wielokrotnie prezentowali bramkarze, a wśród nich Marek Wróbel, który po meczu z Sokołem Kościerzyna opowiedział między innymi o przyczynach porażki, przerywającej dobrą passę swojego zespołu, początkach kariery i planach na przyszłość.

Karina Wiśniewska: Mimo prześladujących was kontuzji spisujecie się bardzo dobrze. Szczególnie udanie zaczęliście drugą rundę, kiedy na pięć spotkań zwycięsko wyszliście z czterech. Co było przyczyną porażki z Sokołem?

Marek Wróbel: Moim zdaniem główną przyczyną była pierwsza połowa, gdzie od początku graliśmy bardzo słabo, byliśmy ospali, nie potrafiliśmy grać swojej gry. To zaważyło o przegranej, bo 9:17 jest za dużo jak na pierwszą połowę. W drugiej połowie, jak już dochodziliśmy do dwóch bramek, chłopaki łapali zadyszkę i już nie mieli siły.

Cała twoja kariera, poza okresem gry w SMS Gdańsk, związana jest z Elblągiem. Jak widać, nie trzeba wyjeżdżać z rodzinnego miasta, by osiągnąć wysoki poziom sportowy.

- Zgadza się. Fajnie się gra w swoim mieście. Kilka lat temu awansowaliśmy do ekstraklasy, więc tym bardziej było pozytywnie. To było wielkie szczęście, wielki happening w Elblągu. Niestety, spadliśmy, nie udało nam się, ale staram się rozwijać.

Od początku grałeś na bramce?

- Tak, od początku.

I nigdy nie bałeś się piłki?

- Nie, choć początków dokładnie nie pamiętam. Byłem bramkarzem w piłce nożnej, później poszedłem na SKS do pani Doroty Śniadały. Od razu stanąłem na bramce i tam zostałem. Jakoś odpowiadała mi ta pozycja.

Co uważasz za swój największy sukces?

- Moje dwa najważniejsze to sukcesy zdobycie Mistrzostwa Polski Juniorów Młodszych w 2002 roku i awans do ekstraklasy w 2005 roku.

Jak wspominasz występy w młodzieżowej kadrze Polski?

- W młodzieżowej kadrze Polski miałem okazję zagrać tylko w eliminacjach do Mistrzostw Świata, ale nie udało nam się awansować, a to były tylko trzy mecze, więc miałem krótki epizod. W juniorach młodszych grałem trochę więcej. Ogólnie dobrze wspominam, fajnie się grało, szczególnie gry teraz się patrzy, jak ci chłopcy grają w seniorskiej reprezentacji i odnoszą wielkie sukcesy. Szkoda, że mi się nie udało, ale takie jest życie.

Jakie jest twoje sportowe marzenie?

- Na dzień dzisiejszy to znów awansować z Elblągiem do ekstraklasy. W tym sezonie na pewno się nie uda, a w następnym, jeżeli zostanę, na pewno bym chciał to osiągnąć. Mamy dobrego trenera, tylko po prostu potrzeba wzmocnić troszeczkę drużynę i będzie dobrze.

Interesujesz się innymi dyscyplinami? Kibicujesz jakimś drużynom?

- Tak, jak chyba każdy mężczyzna interesuję się piłką nożną, choć ostatnio nie mam za bardzo okazji jej oglądać. Jestem raczej obiektywny. Lubię Barcelonę, ale nie mam swojego faworyta.

Kto poza Gorzowem jest głównym kandydatem do awansu z waszej grupy?

- Na dzień dzisiejszy jest nim Kościerzyna, aczkolwiek nie wydaje mi się, żeby była w stanie dogonić Gorzów. Zostało pięć meczów do końca, AZS ma pięć punktów przewagi. Wystarczą im dwa zwycięstwa i awans do ekstraklasy mają zapewniony. Nie orientuję się, jaka jest sytuacja z grupie B, dlatego też nie mogę ocenić, jak będą wyglądały baraże. Z pewnością będą to ciekawe pojedynki.

Masz już sprecyzowane plany na przyszłość? Zostajesz w Elblągu, odchodzisz, czy jest to wciąż otwarta kwestia?

- Jak na razie jest to kwestia otwarta. Chciałbym grać w ekstraklasie. A wiem, że gdybym został w przyszłym sezonie w Elblągu, to znów byłaby to pierwsza liga. Na dzień dzisiejszy nie mam żadnej propozycji, ale zobaczymy. Jeżeli jakaś bardzo dobra propozycja by się trafiła, to może bym się skusił. W przeciwnym razie zostaję w Elblągu.

Komentarze (0)