Mecz w Warszawie wzbudził spore zainteresowanie. Hala przy ul. Banacha nie widziała jeszcze tak licznie zgromadzonych kibiców, którzy przyszli zagrzewać swój zespół do walki. Spotkanie od początku toczyło się w szybkim tempie i było bardzo wyrównane. W 7 minucie nieznaczną przewagę osiągnęli gospodarze kiedy to po bramkach Łukasza Nowaka i Mateusza Wiaka prowadzili 5 do 3. Zawodnicy z Płocka szybko jednak doprowadzili do remisu za sprawą Kamila Syprzaka. W ekipie gości to właśnie na obrotowym spoczywała największa odpowiedzialność za zdobywanie bramek. Po pierwszej połowie Syprzak miał na swoim koncie 8 trafień. W 23 minucie po skutecznie wykonanym rzucie karnym przez swojego kołowego, zespół z Płocka po raz pierwszy w tym spotkaniu wyszedł na prowadzenie 10 do 9. Euforia wiślaków nie trwała jednak długo. Do wyrównania szybko doprowadził Nowak, a zawodnicy Zeptera, niesieni dopingiem swoich kibiców, wyraźnie złapali wiatr w żagle. Do końca pierwszej połowy rzucili 4 bramki, nie tracąc przy tym żadnej w czym wielka zasługa warszawskiego bramkarza Marcina Malanowskiego, którego śmiało można nazwać bohaterem pierwszej odsłony. Akademicy w 7 minut zafundowali swoim rywalom solidny nokaut, który sprawił, że mało kto z kibiców zgromadzonych w hali przy Banacha wierzył, że zespół z Płocka będzie w stanie cokolwiek jeszcze w tym meczu ugrać.
Tymczasem druga połowa zaczęła się dość zaskakująco. Gospodarze zamiast powiększać swoje prowadzenie, zaczęli seryjnie tracić bramki. Wyraźnie za szybko uwierzyli w swoje zwycięstwo, a na ziemię sprowadził ich w 35 minucie Patryk Przygucki, który wyrównał stan rywalizacji na 14:14. Mecz dla obydwu drużyn zaczął się więc od nowa. Bramki Dominika Rębalskiego i Wiaka pozwoliły akademikom odskoczyć na 2 bramki jednak szybko odpowiedział Paweł Paczkowski, który wyraźnie w II połowie wziął na siebie ciężar gry. W 40 minucie warszawiacy po golu Nowaka prowadzili 3 bramkami i wydawało się, że kontrolują sytuację na boisku. Nic jednak bardziej mylnego. Ambitnie grający płocczanie potrzebowali 5 minut by znowu doprowadzić do wyrównania. Po golu Syprzaka na tablicy wyników wyświetlił się rezultat 20:20. Co więcej, po golach Paczkowskiego zespół przyjezdnych w 48 minucie wyszedł na prowadzenie i końcówka meczu zapowiadała się niezwykle emocjonująco. Do wyrównania znowu doprowadził Nowak, a po kontrze Puszkarskiego i rzucie karnym wykorzystanym przez Bartosza Monikowskiego warszawiacy prowadzili 2 bramkami. Kluczowa dla losów spotkania okazała się akcja z 57 minuty kiedy przy stanie 26:23 dla gospodarzy, zastępujący Malanowskiego – Bartosz Troński w kapitalnym stylu obronił sytuację sam na sam z Kamilem Syprzakiem. Paradę golkipera z Warszawy śmiało można nazwać interwencją meczu. Do końca spotkania akademicy mądrze rozgrywali każdy atak pozycyjny, szanując piłkę oraz upływający czas. Wynik spotkania ustalił Adrian Gadziński. Ostatecznie Zepter UW Warszawa pokonał Wisłę II Płock 27:25.
Szczypiorniści z Warszawy tym samym opuścili strefę spadkową i zachowali realną szansę na pozostanie w lidze. W drużynie Zeptera, oprócz tytularnego sponsora, pojawiła się nowa jakość w grze. Jakość, która pozwala realnie myśleć o utrzymaniu. Zawodnicy ani trochę nie przypominają zespołu z 1 rundy, dlatego drużyny przeciwne muszą mieć się na baczności. Przykład zwycięstwa nad rezerwami wicemistrzów Polski jest najlepszym tego dowodem.
Zepter UW Warszawa - Wisła II Płock 27:25 (14:10)
Zepter UW: Malanowski, Troński - Wiak 7, Nowak 6, Puszkarski 4, Smolaga 3, Rębalski 2, Gadziński 2, Ł. Monikowski 2, B. Monikowski 1.
Wisła II Płock: Fiodor – Syprzak 10, Paczkowski 5, Przygucki 4, Nowaliński 3, Przedpełski 2, Piórkowski 1.
Widzów: 250.