Z Wisłą Płock umiemy wygrać - rozmowa z Antonim Łangowskim, rozgrywającym MMTS Kwidzyn

W ramach 22. kolejki ekstraklasy mężczyzn, kwidzyniacy w meczu wyjazdowym zmierzyli się z SPR Chrobry Głogów. Spotkanie zakończyło się dość niespodziewaną przegraną MMTS-u Kwidzyn 23:24 (8:12). Wygrana gospodarzy sobotniego starcia, nie przeszkodziła jednak w zajęciu wysokiej, trzeciej lokaty drużyny Zbigniewa Markuszewskiego i Krzysztofa Kotwickiego.

Dawid Lachowicz
Dawid Lachowicz

MMTS Kwidzyn rundę zasadniczą może zaliczyć do naprawdę udanych. Po 22 starciach, zespół z Dolnego Powiśla na swoim koncie posiada 29 punktów, na które składa się 14 cennych zwycięstw, jeden remis oraz siedem porażek. Na czele tabeli ekstraklasy mężczyzn, ulokował się Bogdan Wenta wraz ze swoim kieleckim Vive Targi, natomiast druga pozycja należy do Wisły Płock, która przez większą część sezonu, borykała się z różnymi kłopotami. Tabelę zamyka NMC Powen Zabrze.

Dawid Lachowicz: Według polskiego przysłowia, apetyt rośnie w miarę jedzenia. Każdy kwidzynianin liczy na zdobycie medalu przez MMTS.

Antoni Łangowski: Szanse na medal są jeszcze większe niż w zeszłym roku. Cała liga pokazała, że z MMTS-em Kwidzyn nie będzie łatwo wygrać. Wydaje mi się, że tworzymy dobry, zgrany zespół i jesteśmy w stanie wiele osiągnąć. Liczymy na brąz, ale nie poddamy się w walce o srebrny medal Mistrzostw Polski. Wiele razy udowadnialiśmy, że z Wisłą Płock umiemy wygrać, tylko w końcu trzeba przełamać złą passe w "Blaszak Arenie". W fazie play-off trafiliśmy na Traveland-Społem Olsztyn, z którym gra się bardzo ciężko. Jest to naprawdę niewygodny rywal znający taktykę i możliwości naszego zespołu.

Jako dwudziestolatek w składzie MMTS Kwidzyn pojawiłeś się w tym sezonie. Jesteś jednym z nowych, lewych rozgrywających. Jak zaczęła się Twoja sportowa kariera w szczypiorniaku?

- Moja kariera sportowca, rozpoczęła się od zwykłych treningów w Czersku. Szkolne SKS-y prowadził pan Marcin Linda, który "zaraził" mnie piłką ręczną, a było to już w piątej klasie szkoły podstawowej. Ze względu na moją usportowioną rodzinę, nie przestawałem uczęszczać na pozaszkolne zajęcia. Mój tata, siostra, brat oraz wujek, byli zaangażowani w ten sport i wszystko wskazywało na to, że piłka ręczna pisana była również dla mnie. W składzie juniorskiego zespołu Borowiaka Czersk uczestniczyłem w różnych turniejach, po których niejednokrotnie wracałem z wyróżnieniami, najskuteczniejszego, jak i najbardziej wszechstronnego zawodnika.

Nie osiadłeś na laurach, chciałeś grać dalej. Tym sposobem, po jakimś czasie trafiłeś do zespołu juniorskiego MTS Kwidzyn. Co było dalej?

- Tak jak wspominałem wcześniej, moim pierwszym klubem był Borowiak Czersk, gdzie nabyłem pierwszych doświadczeń w tej dyscyplinie. W gimnazjum uczęszczałem do klasy sportowej o profilu piłki ręcznej. Przez cały ten czas szkoleniowcem był pan Marcin Linda, któremu w tym miejscu składam ogromne podziękowania. Na jednym z ogólnopolskich turniejów, dostałem propozycję od trenera Marka Woronowicza, aby zasilić skład w jego zespole. Szczerze mówiąc, nie spodziewałem się takiego wyróżnienia ze strony Kwidzyna. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Juniorski klub z Kwidzyna cieszy się dużą renomą w polskiej piłce ręcznej. Przede mną otworzyły się drzwi do dalszej kariery. Pozostawała jeszcze kwestia moich rodziców, czy wyrażą zgodę na moją przeprowadzkę z Czerska do Kwidzyna. Ich obawy wiązały się z odstawieniem nauki na rzecz zespołu. Cieszę się, że rodzice zaufali mi. Po trzyletniej grze w tym zespole oraz w drugoligowym MMTS-ie Kwidzyn, trafiłem do najwyższej klasy rozgrywkowej.

Jednak nie jest to jedyne wyróżnienie Antoniego Łangowskiego. Kiedy byłeś w pierwszej klasie liceum, zostałeś powołany do juniorskiej Reprezentacji Polski.

- Było to dla mnie kolejne wyzwanie. Wszyscy wiedzą, że do drużyny narodowej zbiera się najlepszych zawodników z kraju w danym roczniku. Cieszę się, że taki zaszczyt mnie spotkał. Z małego Czerska jestem drugą osobą, która zawitała w progi kadry Polski. Przede mną była juniorka - Justyna Belter. Obecnie nadal jestem reprezentantem kraju, tyle ze w Reprezentacji Młodzieżowej.

Z całą pewnością, dla dwudziestoletniego zawodnika przejście z II ligi do ekstraklasy jest ogromnym krokiem. Nie może zabraknąć krótkiego porównania gry w II lidze do ekstraklasy z ust Antoniego Łangowskiego.

- W ekstraklasie gra nastawiona jest bardziej siłowo, niż technicznie. Oczywiście liczą się indywidualne umiejętności zawodnika, lecz gra obronna zespołu nastawiona jest na zderzenie się z przeciwnikiem. Do tego właśnie potrzeba siły fizycznej. W ataku trzeba przestrzegać taktyki obranej przez trenera. W meczu nie ma czasu na swoje indywidualne zagrywki, ważna jest gra całego zespołu. To jest główna różnica między tą ligą, a juniorami.

Z powodu dotychczasowego, małego ogrania w ekstraklasie, trener Zbigniew Markuszewski nie daje ci zbyt często szansy.

- Ciężko jest się przebić do składu, jednak motywuje mnie to jeszcze bardziej do cięższej pracy.

Czy masz swojego idola, któremu chcesz dorównać. Kto nim jest?

- Jednym z moich autorytetów, jest osoba, która nie gra na mojej pozycji. Mowa tu o Grzegorzu Tkaczyku i jego szybkiej, przede wszystkim skutecznej grze. Również chętnie posiadałbym siłę rzutu Karola Bieleckiego, jednak do niego parę centymetrów mi brakuje (śmiech).

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×