Środowy pojedynek świetnie rozpoczął się dla przyjezdnych. Wynik w swoim stylu otworzył Mariusz Jurasik, a już kilka chwil później kielczanie prowadzili 3:0. Duża w tym zasługa gospodarzy, którzy w pierwszych minutach grali nieco bojaźliwie oraz bardzo nieskutecznie. Dopiero w 5 minucie pierwszą bramkę dla Nafciarzy zdobył Arkadiusz Miszka. To właśnie płocki skrzydłowy trzymał wynik - świadczy o tym chociażby fakt, że w 10 minucie (przy stanie 4:6) wszystkie dotychczas zdobyte przez Wisłę bramki były autorstwa byłego gracza Piotrkowianina Piotrków Trybunalski.
Szczypiorniści Vive zgodnie z zapowiedziami od pierwszych minut ostro zaatakowali wyrabiając sobie bezpieczną przewagę i spokojnie kontrolując przebieg gry. Natomiast ich rywale spisywali się bardzo przeciętnie. Wiśle brakowało przede wszystkim bramek zdobywanych przez bocznych rozgrywających - Michał Zołoteńko, Adam Twardo i Alexey Peskov zdobyli w sumie tylko 4 bramki. Z powodu ich słabszej dyspozycji ciężar zdobywania bramek wziął na siebie Vegard Samdahl trafiając raz za razem do siatki rywali.
To właśnie on i Miszka przez pierwsze minuty starali się dotrzymać kroku rywalom. Dopiero około 25 minuty Zołoteńko zdobył 11 bramkę dla Wisły, podczas gdy zarówno Miszka, jak i Samdahl mieli na swoim koncie już po 5 trafień. Ostatecznie po syrenie kończącej pierwszą partię na tablicy świetlnej widniał wynik 15:18, a fani zgromadzeni w płockiej hali czuli się nieco rozczarowani postawą swoich ulubieńców. W ciągu pierwszych 30 minut spore spustoszenie w szeregach obronnych Wisły siał jej były zawodnik Witalij Nat, który wielokrotnie pokonywał płockich golkiperów.
Od samego początku drugiej partii zawodnicy Wisły ostro wzięli się do odrabiania strat, jednak w żaden sposób nie potrafili wyrównać. Przez cały czas Nafciarze gonili wynik, jednak trud się opłacił, bo gdy w 43 minucie Michał Zołoteńko zdobył bramkę na 23:23 trybuny oszalały, a doping stał się jeszcze bardziej oszałamiający. Warto odnotować, iż chwilę wcześniej na ławkę kar odesłany został Mariusz Jurasik. Gwiazdor kieleckiego zespołu został ukarany aż czterominutowym wykluczeniem, które było skutkiem faulu i pyskówek słownych w stosunku do arbitrów.
Jeśli już mowa o sędziach, to zapewne będą oni chcieli jak najszybciej zapomnieć o tym spotkaniu. Widać było, iż nie radzą sobie oni z presją prowadzenia spotkania o takiej randze, czego efektem było sporo niepotrzebnych kontrowersji. Warto jednak zaznaczyć, że mylili się oni w obie strony i w znaczący sposób nie wpłynęli na wynik spotkania, które było niezwykle zacięte aż do ostatnich minut.
Ostatecznie Vive wygrało 35:33, a wynik spotkania ustalił na kilka sekund przed końcem Tomasz Rosiński. W przekroju całego dwumeczu Vive okazało się lepsze od Wisły praktycznie w każdym elemencie i zasłużenie awansowało do finału. Wśród pokonanych z bardzo dobrej strony pokazali się Morten Seier, Arkadiusz Miszka, Dima Kuzelev, a przede wszystkim mózg płockiej ekipy Vegard Samdahl. Z kolei w kieleckiej maszynie prym wiedli Witalij Nat, Patryk Kuchczyński oraz Tomasz Rosiński.
Wisła Płock - Vive Targi Kielce 33:35 (15:18)
Wisła: Wichary, Seier - Backstrom, Miszka 9 (1/2k), Wiśniewski 2, Kwiatkowski, Wuszter 1, Kuzelev 6, Peskov, Samdahl 11 (4/4k), Kuptel, Zołoteńko 3, Twardo 1
Vive: Kotliński, Kubiszewski - Kuchczyński 6, Gliński, Nat 8, Grabarczyk, Stojković 2 (0/1k), Zółtak, Krieger, Podsiadło 2, Jurasik 8, Knudsen 3 (1/2k), Rosiński 6
Kary:
Wisła - 16 minut (Twardo 3- czerwona kartka w 36 minucie, Kwiatkowski 2, Samdahl, Kuptel, Zołoteńko)
Vive - 18 minut (Żółtak 3- czerwona kartka w 49 minucie, Jurasik 2, Knudsen, Gliński, Stojković)