Bielecki nie musi się martwić o pieniądze

Przechodzący rehabilitację w niemieckiej Tybindze Karol Bielecki nie musi martwić się o pokrycie kosztów leczenia, które na pewno będzie długotrwałe. Reprezentant Polski jest ubezpieczony przez klub Rhein-Neckar Loewen, ZPRP oraz prywatnie.

Długotrwała rehabilitacja, pobyt w renomowanej klinice, najlepsi specjaliści. Wszystkie te sprawy póki co schodzą oczywiście na drugi plan, bo najważniejsze jest zdrowie Karola Bieleckiego. Polski rozgrywający nie musi jednak zaprzątać sobie tym głowy ani teraz, ani później. Może myśleć wyłącznie o powrocie do zdrowia.

28-letni gracz Rhein-Neckar Loewen jest bardzo dobrze ubezpieczony i do tego potrójnie. Po pierwsze przez swój klub, po drugie przez ZPRP, a do tego jeszcze prywatnie. Zawodnikowi nie grozi więc utrata środków do życia.

Nie od dziś wiadomo, że niemieckie kluby, a już na pewno bogate "Lwy" nie żałują pieniędzy na ubezpieczenia dla zawodników. Mówi się nawet, że ogólna roczna składka za wszystkich zawodników w tym zespole może wynosić 500 tysięcy euro.

Polscy reprezentanci są dodatkowo ubezpieczeni przez ZPRP i chociaż konkretne kwoty nie są znane, to na pewno nie są to małe pieniądze, zwłaszcza że "Orły Wenty" to w ostatnich latach światowa czołówka.

W takich sytuacjach pojawia się również pytanie, kto ma pokryć ewentualne koszty. "Kola" doznał kontuzji podczas meczu reprezentacji. Z reguły nie zdarza się, żeby pracodawca występował do krajowej federacji o zwrot poniesionych kosztów. Najlepszym przykładem na pokazanie działania systemu ubezpieczeniowego w kadrze jest Artur Siódmiak, który po igrzyskach olimpijskich w Pekinie przeszedł operację naderwanego mięśnia w Gdańsku, a dalsze leczenie odbywało się już w Niemczech. - Doktor kadry Maciej Nowak opisał sprawę, dokumenty złożyłem w Polsce, a z uzyskaniem odszkodowania nie było problemów - mówi Siódmiak.

Komentarze (0)