W ostatniej kolejce ligowej zespół TuS N-Lübbecke pokonał u siebie Füchse Berlin. Trener gospodarzy, Zlatko Ferić, po meczu był bardzo zadowolony z wyniku, ale tylko do momentu kiedy dowiedział się, że szczypiorniści TSV GWD Minden poradzili sobie na wyjeździe z SG Flensburg-Handewitt. Szkoleniowiec poczuł się wówczas, jakby ktoś uderzył go młotkiem.
- Najpiękniejszym momentem w sezonie był dla mnie końcowy gwizdek sędziego w meczu przeciwko Füchse Berlin. Przed meczem powiedziałem chłopcom, ze to jest kluczowe spotkanie w ostatniej kolejce. Pomimo naszych ogromnych wysiłków nie udało się osiągnąć celu i z tego powodu czuję rozgoryczenie - stwierdził Ferić. Sensacją kolejki była wygrana drużyny z Minden nad Flensburgiem. Dzięki temu zielono-biali uratowali się przed spadkiem z Bundesligi, właśnie kosztem TuS N-Lübbecke.
- Żeby było jasne: nigdy nic nie zarzucałem Minden. Walczyli o życie, więc dali z siebie wszystko. Jednak byłem wyczynowym sportowcem i trudno mi uznać ten wynik za realny. SG Flensburg-Handewitt jest uznawany za czołowy klub w Europie. Poza tym zawsze jest kandydatem do mistrzostwa kraju. Ponadto zespół ten podejmował u siebie TSV GWD Minden - drużynę, która w poprzedniej kolejce w naszym bezpośrednim pojedynku była bez szans. Ta cała sprawa jest dla mnie wciąż otwarta, gdyż piłkarze SG Flensburg-Handewitt, jako zawodowcy, mają zobowiązania wobec kibiców, sponsorów i innych drużyn - powiedział Ferić, który uważa, iż jego zespół nie został odpowiednio wzmocniony. W tej kwestii trener nawiązał do pozyskania Polaków.
- Analizując to, co było w przeszłości, sądzę, że mieliśmy za mało czasu na zamknięcie okienka transferowego przed drugą rundą minionego sezonu. Byłbym szczęśliwy, gdyby Michał Jurecki i Artur Siódmiak trafili do nas w lecie. Chciałem tego. Jednak było to niewykonalne z różnych powodów. Efekt był taki, iż pozyskaliśmy szczypiornistów w zasadzie niedoświadczonych, którzy znali Bundesligę tylko z ekranów telewizora - powiedział Ferić.