Prezes Azotów: Przeżyłem szok

Początek sezonu w wykonaniu szczypiornistów Azotów Puławy nie napawa optymizmem na przyszłość. Gracze Bogdana Kowalczyka zdobyli zaledwie dwa punkty i zajmują ostatnie miejsce w ligowej tabeli. - Podczas oglądania tego meczu doznałem szoku - mówi o ostatnim spotkaniu Azotów Puławy w Wągrowcu Jerzy Witaszek, prezes klubu z Lubelszczyzny.

Szczypiorniści z Puław w ubiegłym sezonie byli jedną z rewelacji rozgrywek i zajęli w nich najlepsze miejsce w historii (czwarte). Teraz jednak po tamtej drużynie nie ma już śladu, choć skład znacząco się nie zmienił. Podopieczni Bogdana Kowalczyka zawodzą na całej linii i po czterech kolejkach, z dorobkiem zaledwie dwóch punktów zajmują ostatnie miejsce w tabeli PGNiG Superligi. - Początek sezonu rzeczywiście nie był dla nas udany - przyznaje na łamach Gazety Wyborczej Jerzy Witaszek, prezes puławskiego klubu. - Duży wpływ na to miało jednak zdziesiątkowanie naszej drugiej linii - kontynuuje. W zespole Bogdana Kowalczyka nie mogli występować wtedy kontuzjowani Dmytro Zinchuk, Oleg Siemionov i Remigiusz Lasoń jednak takie usprawiedliwienie nie satysfakcjonuje puławskich kibiców.

Szalę goryczy przelała ostatnia porażka Azotów w Wągrowcu. Gracze z Puław ulegli rywalom aż dwunastoma bramkami. - Przez 33 lata jestem związany z piłką ręczną - najpierw jako trener, a teraz jako działacz, ale czegoś takiego nie widziałem. Fatalne zachowanie na boisku całej drużyny. Z boku to wyglądało na to, że nasi zawodnicy zapomnieli, jak się gra. W ich poczynania wkradł się totalny chaos. Teraz pociesza mnie, o ile to tak można nazwać, jedna myśl - już gorzej być nie może - dodaje Witaszek.

Gorzej jednam może być i wszystko na to wskazuje, że będzie. Jego drużyna w najbliższych kolejkach zmierzy się ze znacznie silniejszymi ekipami. W sobotę puławianie podejmują brązowego medalistę mistrzostw Polski, Orlen Wisłę Płock i o punkty znów może być niezwykle ciężko. Już w następnej kolejce natomiast Azoty jadą bowiem do Kielc na mecz z mistrzami Polski.

Komentarze (0)