Grzegorz Tkaczyk: W tej grupie wszystko jest możliwe

Drużyna Vive Targi Kielce po niedzielnym remisie z Rhein-Neckar Löwen zapisała na swoim koncie pierwszy punkt w tej edycji Ligi Mistrzów. Według Grzegorza Tkaczyka, mistrzowie Polski nie są wcale na straconej pozycji w "grupie śmierci" i mogą pokusić się jeszcze o niejedną niespodziankę.

Mimo, że emocje już opadły, to ciągle nie milkną echa niedzielnego spotkania Vive Targów Kielce z Rhein-Neckar Löwen. Spotkanie określane mianem "meczu weekedu" było transmitowane w kilkunastu krajach Europy, Afryce, Azji oraz po raz pierwszy w historii w Stanach Zjednoczonych.

Grzegorz Tkaczyk jest pod wrażeniem kieleckich kibiców, którzy na meczu z "Lwami" stworzyli wspaniałą oprawę. - Rzeczywiście przywitano nas super. Oprawa meczu była wspaniała, na bardzo wysokim poziomie. A ten pomysł kibiców z podobizną Karola Bieleckiego to fenomenalna sprawa... aż łezka zakręciła się w oku - opowiada Tkaczyk.

W opinii rozgrywającego "Lwów" mistrzowie Polski nie są wcale bez szans w "grupie śmierci". W przekonaniu zawodnika kielczanie mogą pokusić się jeszcze o niejedną niespodziankę w tej edycji Ligi Mistrzów. - Jeśli do końca rozgrywek grać będą tak jak w spotkaniu z nami, to jak najbardziej stać zespół Vive na awans do najlepszej szesnastki. A myślę, że mogą grać jeszcze lepiej! Popatrzmy na sytuację: Barcelona przegrywa na wyjeździe z Chambery, padło już kilka innych ciekawych wyników. Dlatego w tej grupie wszystko jest możliwe - ocenia zawodnik.

Tkaczykowi po tym sezonie kończy się kontrakt z niemieckim klubem. Zawodnik przyznaję, że chciałby wrócić na "krajowe podwórko", nie zdradza jednak barw, którego klubu mógłby bronić. - W czerwcu przyszłego roku kończy mi się kontrakt z "Lwami" i chciałbym wrócić do Polski. Ale gdzie, to jeszcze nie wiem - kończy.

Więcej w Gazecie Wyborczej.

Komentarze (0)