W ciągu pierwszych pięciu minut doczekaliśmy się zaledwie dwóch bramek (1:1). Kiedy skutecznym atakiem Krzysztofa Martyńskiego goście wychodzą na prowadzenie 2:3, gra nieznacznie, ale jednak, toczy się pod dyktando przyjezdnych, którzy kilka chwil później prowadzą już 7:9. Zielonogórscy szczypiorniści sprawiają wrażenie, jakby walczyli sami ze sobą - niecelne rzuty, niedokładne podania i dziurawa obrona, którą z łatwością wykorzystuje Martyński, sprawiają, że podopieczni trenera Książkiewicza wciąż nie mogą nawiązać z rywalem równorzędnej walki. W 23 minucie na remis rzuca Bartłomiej Koprowski (11:11). AZS obejmuje prowadzenie dopiero na dwie minuty przed końcem pierwszej połowy po celnym rzucie Cypriana Kociszewskiego (15:14), o czas od razu prosi szkoleniowiec rywali. Wydawać by się mogło, że kilka dobrych akcji w wykonaniu Stelmetu skutecznie poderwało ich do walki, tymczasem na kilka sekund przed końcem Grunwald wyrównuje i obie ekipy schodzą do szatni przy stanie 15:15.
Bramką Krzystofa Wittke rozpoczynają drugą połowę zielonogórzanie (16:15) i dość szybko, po skutecznych kontrach wychodzą na dwupunktowe prowadzenie (18:16). Dobra passa gospodarzy nie trwa jednak zbyt długo. W 37 minucie Grzegorz Piotrowski nie wykorzystuje karnego, a obrona AZS-u wciąż nie jest w stanie zatrzymać Matlacha i po chwili to goście obejmują prowadzenie 19:20. Koprowski, po świetnym podaniu trafia w słupek i poznaniacy odskakują już na dwa oczka 20:22, mylą się jednak w obronie, a szybką kontrę wykorzystuje Wittke 21:22. Na remis rzuca Kociszewski 23:23, w końcówce pokazuje się również Ratajczak 26:27, ale AZS wciąż ma problem ze skończeniem większości akcji. Atmosfera robi się coraz bardziej nerwowa, a utrzymujący prowadzenie WKS zmusza rywali do popełniania prostych błędów. Przy stanie 26:28 o czas prosi jeszcze trener Książkiewicz, ale jego podopieczni nie są już w stanie doprowadzić do remisu, przegrywając spotkanie 28:29.
- Zagraliśmy przede wszystkim słabo w obronie - mówił po meczu jeden z liderów AZS-u, Krzysztof Wittke. - Nie możemy się wiecznie tłumaczyć, że czegoś nam brakuje, bądź, że któryś z zawodników jest kontuzjowany. Po prostu zagraliśmy źle. Chociaż, moglibyśmy to zrobić, bo jeden z filarów naszej obrony, Paweł Petela, grał z wysoką gorączką i jego słabszą dyspozycję było po prostu widać na boisku. Próbowaliśmy jakoś to modyfikować, wyjść 5-1, 4-2, ale nic nam nie wychodziło.
- Chłopcy powalczyli - cieszył się po meczu razem ze swoimi zawodnikami Andrzej Siekierski, drugi trener WKS-u, podkreślając, że pomimo nieciekawej sytuacji, jaka wytworzyła się po ostatnich porażkach Grunwaldu, udało im się zagrać zespołowo. - Na wyróżnienie zasługuje również nasz bramkarz, który rozegrał bardzo dobre spotkanie - dodał.
Stelmet UZ Zielona Góra - WKS Grunwald-Allegro Poznań 28:29 (15:15)