Piłkarze ręczni Olimpii pokonali Politechnikę Radomską 32:27. Mecz miał kilka oblicz - raz piekarzanie grali to co chcieli i jak chcieli, innym razem gra nie zbyt im się "kleiła". - Było ciężko, ale podczas meczu poukładaliśmy się trochę w obronie i poprawiliśmy atak pozycyjny - komentuje ostatnie ze spotkań Mariusz Kempys. - Po remisowym wyniki 13:13 było już tylko lepiej. Rozgromiliśmy bramkarza drużyny przeciwnej. Wydawałoby się, że będzie to taki lekki mecz... a mimo to wielu setek nie wykorzystaliśmy. Ale, tak czy inaczej, cieszymy się z tego zwycięstwa - podsumowuje krótko rozgrywający z Piekar.
Czy ta wygrana dodała skrzydeł podopiecznym Ryszarda Jarząbka? Na pewno była bardzo pozytywną motywacją. Jednak to nie wystarczy, by ziścić sny o awansie. - Przed sezonem mieliśmy jedno zasadnicze założenie, by nie przegrywać u siebie. Okazuje się to w rzeczywistości bardzo trudne, bo rozegraliśmy trzy spotkania u siebie, z których, aż dwa przegraliśmy - opowiada rozgrywający Olimpii.
Można było pomyśleć, że po powrocie ikony klubu, jaką niewątpliwie jest Mariusz Kempys, drużyna z Piekar Śląskich, będzie mogła pokrzyżować plany drużynom z "topu". - Nasze założenie legło w gruzach. Jakoś specjalnie nie ma parcia na awans ani od włodarzy klubu, ani od samych zawodników. Ale oczywiście chcemy zgromadzić jak najwięcej punktów na swoim koncie - szczerze przyznaje Mariusz Kempys.
Śledzący poczynania Olimpii z pewnością dostrzegli pewną nietypową zależność - logicznym jest, iż własna hala dodaje skrzydeł. Jednak tego przywileju nie odczuwają podopieczni Jarząbka. Szczypiorniści z Piekar lepiej grają na wyjazdach, niż na własnym parkiecie... - To zastanawiające. Porażka z Zabrzem jest do wybaczenia, ale porażka z Halembą... tam daliśmy całkiem plamę! I zaczynają się problemy. Właściwie z Przemyślem też nie wiem czy zagraliśmy rewelacyjne zawody, czy po prostu oni grali swój pierwszy mecz na wyjeździe i po prostu byli bardzo przestraszeni. Myślę, że najbliższe spotkania zweryfikują, czy rzeczywiście gorzej prezentujemy się na własnym parkiecie, niż na wyjazdach. Po tej kolejce znowu będziemy o coś mądrzejsi - sugeruje Kempys.
Już w najbliższej kolejce 5 drużyna I ligi, zagra z obecnym vice liderem. Opolanie tylko raz zaznali porażki, było to w pierwszej kolejce z... NMC Powen Zabrze. Czy zatem Olimpia jest gotowa na starcie z Gwardią Opole? - Na pewno jest to przeciwnik w naszym zasięgu. Wszystko się może wydarzyć. Gramy u siebie, więc tym bardziej będziemy chcieli to wygrać. Opole ma dobrych rozgrywających, skrzydłowych, niezła bramkę. Jest to więc drużyna kompletna, z małym mankamentem - koło. Stracili tylko 2 punkty i to z liderem, pozycja w tabeli dobrze odzwierciedla ich umiejętności- kompetentnie ocenia rywali Mariusz Kempys, jednocześnie oceniając pokrótce walory i mankamenty swojej drużyny, jakie będzie można dostrzec w tym i kolejnych spotkaniach. - Nie najlepiej w tej chwili wygląda obrona i współpraca z bramkarzem. Jednak wciąż gramy tak jak zakładaliśmy. Nie jest rewelacyjnie ani w obronie, ani w ataku, to fakt. Ale nad wszystkim musimy pracować. Chyba w takim jakimś chaosie czujemy się najlepiej - uśmiecha się zawodnik z Piekar.
Starcie z Gwardią Opole zweryfikuje umiejętności handballistów Olimpii. Jaki będzie rezultat tej potyczki okaże się już w sobotę, 20 listopada. Emocje rozpoczną się o godzinie 18.