Zrobimy wszystko, aby się utrzymać - rozmowa z Marcinem Skoczylasem, rozgrywającym MTS Chrzanów

150 spotkań i 731 bramek - to dorobek Marcina Skoczylasa w barwach MTS-u Chrzanów. Rozgrywający w minioną sobotę ponownie zagrał dla swego macierzystego klubu i w rozmowie dla portalu SportoweFakty.pl opowiedział m.in. o powodach odejścia z Gorzowa Wlkp.

Rozmowa przeprowadzona została po zakończeniu ligowego spotkania pomiędzy Stalprodukt BKS Bochnia a MTS Chrzanów.

Maciej Wojs: MTS był dzisiaj zdecydowanie słabszy od BKS-u i zasłużenie przegrał 34:27. Co może powiedzieć Pan o tym spotkaniu?

Marcin Skoczylas: Ciężko cokolwiek powiedzieć... Do pewnej minuty na pewno trzymaliśmy wynik i staraliśmy się wygrać. Zważywszy na naszą fatalną sytuację ligową naszym celem w dniu dzisiejszym była tylko i wyłącznie wygrana. Niestety nie udało się. Zagraliśmy fatalnie w obronie, mieliśmy słabą skuteczność rzutową. Te dwa elementy zawiodły przede wszystkim. Mamy nad czym pracować.

Para sędziowska była w trakcie tego pojedynku bardzo rozrzutna. W sumie arbitrzy pokazali aż 16 dwuminutowych wykluczeń i trzy czerwone kartki. Ma Pan jakieś zastrzeżenia do ich pracy?

- Na temat pracy sędziów nie zamierzam się wypowiadać, bo nie taka jest moja rola. Moim zadaniem jest pomoc drużynie i zdobywanie bramek. Fakt faktem, emocje w trakcie meczu były bardzo duże, ale ja pracy sędziów nie będę oceniał. Od tego są inne osoby na innych stanowiskach.

Po dwóch latach odchodzi Pan z Gorzowa i powraca do Chrzanowa. Dlaczego zdecydował się Pan podjąć taką decyzję?

- Cóż, w sierpniu rozpoczęliśmy okres przygotowawczy, a we wrześniu wystartowała liga. W tym okresie wystąpiłem tylko w dwóch meczach i postanowiłem odejść. Stwierdziłem, że trener nie widzi mnie w składzie. Sam też miałem świadomość, że przy obecnej sytuacji nie mam raczej szans na przebicie się do wyjściowego składu. Dlatego podjąłem decyzję o odejściu z Gorzowa. W międzyczasie nadarzyła się okazja powrotu do Chrzanowa. Bardzo ucieszyłem się z tej szansy i z niej skorzystałem.

Ale czy nie uważa Pan, że gra w zespole znajdującym się w strefie spadkowej pierwszej ligi jest nieporównywalna z występami, choćby sporadycznymi, na parkietach Superligi? Przecież poziom pomiędzy tymi ligami jest nieporównywalny...

- No na pewno różnica poziomów pomiędzy pierwszą ligą a Superligą jest drastyczna. Jednak nie ma się co dziwić, w Superlidze grają te najlepsze zespoły, a pierwsza liga, która jest albo przynajmniej powinna być zapleczem jest zdecydowanie słabsza. Prawdę powiedziawszy przepaść pomiędzy nimi jest ogromna. Czy ta decyzja będzie krokiem w tył w mojej karierze? Myślę, że nie, bo powracam do mojego macierzystego klubu, gdzie liczę, że będę miał więcej okazji do gry niż w Gorzowie.

Jak został Pan przyjęty przez kolegów w Chrzanowie?

- Zostałem przyjęty bardzo dobrze. Wszyscy bardzo na mnie liczą. Ja też nie przyszedłem tutaj tylko żeby sobie pograć, ale przede wszystkim pomóc drużynie. Postaram się pomóc kolegom w utrzymaniu, bo Chrzanów od wielu wielu lat gra w pierwszej lidze i zrobimy wszystko, aby się utrzymać.

Czym różni się obecna ekipa MTS-u od choćby tej z sezonu 2007/2008?

- Przede wszystkim pojawiło się dość dużo młodzieży. Są też zawodnicy, którzy grali jeszcze wtedy ze mną. Kruczek, Bugajski, Piotrek i Paweł Rokita, Kobiela, Baliś, który dzisiaj nie grał, ale był na trybunach. Z nimi wszystkimi znam się bardzo dobrze.

We wspomnianym przeze mnie sezonie zdobył Pan 190 bramek i został królem strzelców pierwszej ligi. Jakie są Pana mocne i słabe strony?

- Hmmm, nie wiem na razie na co stać tę drużynę. Jak widać było po dwudziestu minutach zostałem pokryty indywidualnie, więc nie mogłem zbyt wiele zrobić. Koledzy się starali, ale ja nie byłem w stanie im zbytnio pomóc. Dlatego też, nie jestem w stanie wskazać swoich mocnych stron. Słabą stroną jest natomiast fakt, iż nie jestem w cyklu meczowym. Przez te ostatnie pięć miesięcy zagrałem raptem w dwóch meczach! Potrzebuję dużo grania i wszystko będzie dobrze.

Po dzisiejszej porażce MTS znalazł się w bardzo trudnej sytuacji ligowej. Co więcej, za tydzień gracie u siebie z Zabrzem, więc o punkty będzie równie ciężko. Co musicie pozmieniać w grze zespołu, aby wreszcie zacząć punktować?

- Z taką grą jak dzisiaj zaprezentowaliśmy, to najlepiej byłoby zmienić wszystko! Poczynając od obrony, a kończąc na niewykorzystanych dogodnych sytuacjach strzeleckich. Za tydzień gramy z Zabrzem no i mam nadzieję, że powalczymy. Są liderami, jestem w stu procentach pewien, że awansują do Superligi. My na pewno meczu nie oddamy bez walki.

Czego więc mogę Panu życzyć w barwach MTS-u?

- Utrzymania i jeszcze raz utrzymania. Wierzę, że uda nam się to uzyskać. A indywidualnie to poprawy skuteczności, bo dzisiaj przypaliłem kilka bezsensownych rzutów.

Komentarze (0)