Od początku chciałem do Wisły - rozmowa z Piotrem Chrapkowskim, rozgrywającym Orlen Wisły Płock

Piotr Chrapkowski jest uważany za jeden z największych talentów polskiej piłki ręcznej. Przed obecnym sezonem młody rozgrywający przeniósł się do zespołu Orlenu Wisły Płock i jak sam przyznaje, nie żałuje swojego wyboru.

Mateusz Kołodziej: Przychodziłeś do Płocka jako jeden z młodych, zdolnych zawodników, który w przyszłości ma stanowić o sile ekipy Wisły. Czy teraz, z perspektywy czasu uważasz, ze to była dobra decyzja?

Piotr Chrapkowski: Od początku byłem zdecydowany żeby przejść do Wisły. Miałem już propozycję sezon wcześniej, ale AZS AWFiS nie zgodził się wtedy na mój transfer. Uważam, że decyzja, którą podjąłem jest najlepsza jaką mogłem podjąć, ale nie oceniam jej jeszcze z perspektywy czasu, gdyż reprezentuje Płock dopiero od niecałych 5 miesięcy.

Miałeś przed sezonem propozycję z Kielc?

- Niech pozostanie to moją słodką tajemnicą.

Trener Lars Walther od początku nie boi się na ciebie stawiać. Jesteś tym zaskoczony?

- Jestem i to pozytywnie. Miło, że dostaje szanse. Staram się je w pełni wykorzystywać, chociaż wiem, że konkurencja jest duża, ale to tylko może dobrze wpłynąć na zespół.

Co chciałbyś poprawić w swojej grze najbardziej?

- Najbardziej grę obronną, a w szczególności pracę nóg. Jak oglądałem powtórkę meczu z Kielcami to czasami wyglądałem trochę pokracznie.

Wasz ostatni mecz z Vive Targami Kielce pokazał, że w tym sezonie wreszcie możecie powalczyć z kielczanami. Wierzycie w to?

- Oczywiście, że wierzymy. To jest nasz podstawowy cel. Chcemy doścignąć Kielce i tylko to się liczy. Widać, że trochę nam jeszcze brakuje, ale mamy jeszcze do najważniejszych meczów pół roku ciężkiej i mam nadzieje owocnej pracy.

Nad czym musicie popracować szczególnie, aby w końcu pokonać zespół Bogdana Wenty?

- Nad każdym szczególikiem, ale najintensywniej nad obroną. Vive to w tej chwili silny zespół z bardzo dobrymi graczami w ofensywie. Musimy znaleźć na nich jakiś sposób, bo wydaje mi się, że potencjał mamy podobny.

Ty w "Świętej Wojnie" uczestniczyłeś pierwszy raz. Odczuwałeś przed meczem, że napięcie jest wyjątkowe, inne niż przed pozostałymi spotkaniami?

- Zdecydowanie. Mówiło się o niej już miesiąc wcześniej i napięcie stale rosło. I jeszcze sportowe otwarcie hali. Robiło to na mnie wielkie wrażenie. Szczególnie ogłuszający doping kibiców. Nie można było porozumieć się na boisku inaczej, niż na migi.

Dobrą opinię po meczu z mistrzami Polski popsuliście sobie trochę poprzez ostatnią wpadkę w Rumunii. Cze zabrakło w tamtym spotkaniu, i czy macie szansę na awans do kolejnej rundy Pucharu Zdobywców Pucharów?

- Wolę o tym meczu jak najszybciej zapomnieć. Zagrałem najsłabszy mecz w Wiśle i czekam na rewanż, żeby zmazać tę plamę.

Komentarze (0)