To jest w sporcie najpiękniejsze! - rozmowa z Piotrem Masłowskim, rozgrywającym Piotrkowianina Piotrków Trybunalski

Zawodnicy Piotrkowianina Piotrków Trybunalski pod wodzą Tomasza Matulskiego i Sławomira Kamińskiego sprawili jedną z największych niespodzianek ostatnich tygodni. Ostatni zespół PGNiG Superligi na własnym parkiecie rozgromił aktualnych wicemistrzów Polski z Kwidzyna. O tym właśnie pojedynku w rozmowie z naszym portalem opowiada rozgrywający Piotrkowianina Piotr Masłowski, który czterokrotnie wpisywał się na listę strzelców.

Łukasz Luciński: Czy przed meczem przewidywaliście, że pojedynek ze srebrnymi medalistami może się skończyć waszym wysokim zwycięstwem?

Piotr Masłowski: - Byliśmy gotowi na walkę przez 60 minut, bo przecież MMTS to aktualny wicemistrz Polski i nie spodziewaliśmy się wysokiego zwycięstwa. Mało kto wierzył, że nasz zespół będzie w stanie urwać Kwidzynowi chociaż punkt, lecz to jest właśnie całe piękno sportu- nie zawsze wygrywa lepszy a papierze. Cieszymy się z wygranej i mamy nadzieję, że ten pozytywny bodziec pozwoli nam odbić się od dna.

Co było kluczem do zwycięstwa?

- Przede wszystkim duża konsekwencja w ataku i obronie. Poza tym byliśmy doskonale przygotowani taktycznie do tego spotkania. Wielkie brawa należą się Tomkowi Matulskiemu oraz trenerowi Kamińskiemu, którzy świetnie rozpracowali przeciwnika rozkładając zagrania poszczególnym zawodników na czynniki pierwsze. My natomiast na parkiecie wykonaliśmy nasz plan w 100%, co niezwykle cieszy.

Mecz z MMTS-em Kwidzyn był trenerskim debiutem Tomka Matulskiego. Jak oceniasz jego metody pracy?

- Wydaje mi się, że jest jeszcze za wcześnie na jakiekolwiek oceny, choć widać duże zmiany w naszych poczynaniach. Gramy bardzo pewnie i konsekwentnie, co wcześniej jakoś nam się nie udawało. Teraz każdy z nas wie dokładnie, co ma robić na boisku i ma ściśle przypisane określone zadania.

Czy można go w jakiś sposób porównać do Edwarda Strząbały? Co różni obu panów?

- Nie chcę robić żadnych zestawień i porównań, bo to nie moja rola. Poza tym, każdy kto widział nasze ostatnie spotkanie zauważył zapewne znaczną różnicę w porównaniu chociażby z meczem z Miedzią Legnica.

Co zmienił w waszej grze Matulski?

- Duet trenerski Matulski-Kamiński sprawił, że gramy dużo bardziej konsekwentnie do pewnej piłki i nie oddajemy rzutów z nieprzygotowanych sytuacji. Nasi szkoleniowcy świetnie się uzupełniają i duży nacisk kładą na dyscyplinę taktyczną. Miejmy nadzieję, że przyniesie to pożądane efekty w postaci kolejnych zwycięstw.

Myślisz, że pod wodzą nowego szkoleniowca uda wam się odbić od dna?

- Wszyscy mamy taką nadzieję. Dzisiejsze zwycięstwo było nam potrzebne jak powietrze, gdyż pozwoliło nam uwierzyć, że nie zapomnieliśmy jeszcze jak się wygrywa mecze. To ważne ze względu na kondycję psychiczną zespołu oraz nasze morale.

Czy nie macie problemu z faktem, iż Matulski z boiskowego kolegi stał się waszym szkoleniowcem?

- Nie mamy z tym żadnych problemów. Jesteśmy dorosłymi facetami i każdy z nas doskonale zdaje sobie sprawę w jakiej sytuacji obecnie się znajdujemy. Współpraca z Tomkiem Matulskim układa się doskonale i każdy stara się wykonywać jego założenia.

Którego z kolegów wyróżniłbyś po tym spotkaniu?

- Na słowa uznania zasługuje cały zespół. Dzisiaj znowu byliśmy jednością, monolitem, w którym jeden walczył za drugiego. Fajnie zaprezentował się Maciej Pilitowski i wydaje mi się, że swoim występem potwierdził, że warto na niego stawiać.

Jakie są wasze plany na najbliższe mecze?

- Nie mamy jakiegoś ściśle określonego celu, czy planu minimum. Chcemy grać jak najlepiej i zdobyć w najbliższych meczach jak najwięcej punktów, by czym prędzej opuścić strefę spadkową.

Śledzisz wyniki swojego poprzedniego klubu?

- Oczywiście, że tak. Jestem na bieżąco z wynikami Wisły, choć niestety nie miałem jeszcze okazji gościć na nowym obiekcie płockiego zespołu. Liczę jednak na to, że niedługo nadrobię zaległości (śmiech). Wiem również, że wygrali z Resitą, lecz pożegnali się z Pucharem Zdobywców Pucharów. Nie widziałem tego meczu, więc nie chcę oceniać chłopaków. Szkoda tylko, że nie udało się im awansować.

Komentarze (0)