- W początkowej fazie meczu graliśmy zbyt wolno, Słowacy nas trochę usypiali - tłumaczy Wenta. Biało-czerwoni przez dłuższy czas utrzymywali nad rywalami dwu-, trzy-bramkową przewagę i dopiero pod koniec pierwszej części gry zdołali przeciwnikowi odskoczyć. W pewnym momencie Polacy mieli nawet serię dziesięciu bramek z rzędu i przy stanie 20:10 było już jasne, że nic więcej ciekawego się tego dnia w gdyńskiej hali nie wydarzy. Biało-czerwoni zwyciężyli ostatecznie 32:24, choć na parkiecie zabrakło między innymi Grzegorza Tkaczyka (nadciągnął mięśnie brzucha) i Karola Bieleckiego (niezbędny był mu odpoczynek).
Zawodnicy, których w meczu ze Słowacją byli oszczędzani, swoją szansą dostaną w piątkowym spotkaniu z Czechami. - Tkaczyk powinien już wystąpić, dużo czasu na boisku spędzi także Karol - zapewnia Wenta. - Popracowaliśmy bardzo mocno w Cetniewie i dobrze nam to zrobiło. Zabrakło tam jednak grupy niemieckiej, zawodnicy z niej wyglądają na trochę poobijanych, a to wszystko przez dużą ilość meczów, które zaliczyli w okresie świątecznym - tłumaczy selekcjoner. Bundesliga rozegrała wówczas aż cztery serie spotkań. - To było dla nich bardzo dużo. Wygrywamy, to dobrze, ale boję się, żeby nikomu nic się nie stało.
Co zaś selekcjoner sądzi o postawie Bartłomieja Tomczaka, który w meczu ze Słowacją był najskuteczniejszym zawodnikiem polskiej drużyny? - To jest chłopak, który wchodzi do zespołu - tłumaczy Wenta. - Jest bardzo ciekawym zawodnikiem, a każdy taki mecz to dla niego pewne nowe doświadczenie. Teraz jednak pojawia się pytanie, czy jest już na tyle dobrym graczem, by dźwignąć odpowiedzialność i zaistnieć na takim turnieju, jak mistrzostwa świata. To są właśnie te trudne decyzje do podjęcia - wyjaśnia selekcjoner. - Szanse na wyjazd ma każdy. Najważniejsze jednak, by wszyscy byli zdrowi.