Dominik Wronka: Pierwszy mecz po rundzie zasadniczej zakończył się na waszą niekorzyść. Co sądzisz o tym spotkaniu?
Michał Zakrzewski: Mecz był z jednej i z drugiej strony przepełniony błędami, Sparta popełniła tych błędów mniej, wykorzystała status własnego boiska… i wygrała.
Początek spotkania wyglądał obiecująco jednak po chwili w waszej grze widoczne były nerwy.
- Dokładnie tak, dziewczyny grają cały czas jednym składem. Jest ich mało, wraz ze zmęczeniem przychodzi brak dokładności, brak precyzji, i wkrada się wtedy nerwowość. Uważam, że w pierwszej połowie zawaliliśmy końcówkę, gdzie prowadziliśmy dwiema bramkami. Chcąc spokojnie powiększyć przewagę, zagraliśmy dwie/trzy akcje, które miały łatwo przynieść bramki. Niestety tak się nie stało, w końcu spowodowało, że schodziliśmy z jedną bramką straty.
W ubiegłym spotkaniu mogliście korzystać z usług Mai Zienkiewicz-Janikowskiej, w sobotę niestety nie mogła przystąpić do spotkania.
- Miała być egzekutorką rzutów karnych, niestety ostatecznie wspierała swoje koleżanki z odległości ławki. Szkoda, bo w całym meczu nie wykorzystaliśmy czterech karnych. To boli, jeżeli przegrywa się mecz jedną bramką, nie wykorzystując wszystkich czterech karnych.
Przygotowaliście się w jakiś specjalny sposób do tej fazy rozgrywek?
- Nie. Dziewczyny znają doskonale wagę tych spotkań. Po każdym meczu próbujemy zaleczyć drobne urazy, kontuzje. Nie mamy zmienniczek, tych dostępnych mamy zdecydowanie za mało i mają prawo być zmęczone.
Chodzą pogłoski, że Słupię czekają zmiany kadrowe. Chciałbym abyś rozwiał wszelkie niedomówienia.
- Nic o tym nie wiem, żeby ktoś miał nas wspomóc do zakończenia rozgrywek. Natomiast myśląc o grze w ekstraklasie, musimy się wzmocnić sześcioma, siedmioma zawodniczkami.
W następnej kolejce gościcie w hali Gryfia zawodniczki z Gdańska. Masz już jakieś przemyślenia związane z tym spotkaniem?
- Myślę, że wreszcie zagrają swoją piłkę ręczną. Zagrają szybko i widowiskowo. Kibice, którzy będą chcieli obejrzeć ten mecz, zobaczą niezłe widowisko, fajnie spędzą czas w hali Gryfia. Już teraz zapraszam.
W tej fazie rozgrywek spotkania odbywają się praktycznie co dwa tygodnie i chyba nie jest to na korzyść zawodniczek.
- Ciężko jest utrzymać ten rytm meczowy. Natomiast jest to dla nas szczęście w nieszczęściu, ponieważ mamy więcej czasu na zaleczenie tych wszystkich urazów.
W fazie play-off znalazły się zespoły ze Słupska, Szczecina, Oborników i Gdańska, co sądzisz o tym zestawieniu?
- Grając dwie rundy każdy z każdym, tutaj nie ma przypadku. Zostały najlepsze zespoły i to wyraźnie widać.
Jest jakaś drużyna, której nie ma, a powinna według ciebie znaleźć się w tym gronie?
- Nie, to jest sprawiedliwy system rozgrywek. Faktycznie zostały cztery najlepsze drużyny.
Kto będzie waszym najtrudniejszym rywalem w tej fazie?
- Na pewno Pogoń Szczecin, chociaż żadnego z zespołów nie można lekceważyć.
Na początku w lidze istnieliście tylko wy i Pogoń. W tej chwili ta różnica klas się lekko zatarła.
- Zgadza się. To dobrze, że jest postęp w naszej lidze. Do walki o awans starają się dołączyć Oborniki i bardzo się z tego cieszę.
Wracając jeszcze do meczu - skąd wzięła się ta nerwowa końcówka?
- W jednym i drugim zespole puszczały nerwy. Dołożyło się do tego potworne zmęczenie. Oba zespoły grały w praktycznie tych samych składach. Te same sześć/siedem zawodniczek ciągnęły ten wynik. Kiedy gra się na takim zmęczeniu, łatwiej popełniać błędy, ciężej kontrolować to co się mówi, stąd dwie kary dla Iwony Łoś, naszej bramkarki . Wielka szkoda, mieliśmy w tym meczy kilka okazji na objęcie prowadzenia. Nie wykorzystaliśmy tego, nie wykorzystaliśmy kilku kontr, nie wykorzystaliśmy czterech karnych i dlatego przegraliśmy.
Nad czym będziecie pracować przez najbliższe dwa tygodnie?
- Generalnie muszę skupić się na tym, by dać dziewczynom odpocząć, żeby się zregenerowały, by do następnego meczu przystąpiły z kompletem sił. Z drugiej strony czeka nas ciężka praca nad poprawieniem gry w obronie, skuteczności, a także musimy potrenować rzuty karne. Można, a nawet trzeba to poprawić by myśleć o zwycięstwie. W momencie kiedy o zwycięstwie decyduje, już teraz wśród tych czterech zespołów walczących o awans, jedna bramka, nie wykorzystanie takiego elementu jak rzut karny, może to drogo kosztować o czym przekonaliśmy się właśnie w meczu ze Spartą.
Masz coś do powiedzenia kibicom Słupi?
- Nie mam wytłumaczenia, zagraliśmy słaby mecz. Jeszcze raz widać wyraźnie, że brakuje nam dwóch/trzech zawodniczek, żeby myśleć o spokojnym graniu w pierwszej lidze, natomiast żeby grać w Superlidze, jak wspominałem, brakuje nam sześciu/siedmiu zawodniczek.