Postaramy się zagrać jak najlepiej - rozmowa z Natalią Tarnowską, kołową SPR Olkusz

W minionej kolejce SPR Olkusz wygrał z SMS-em Gliwice i przełamał passę trzech porażek z rzędu. Jedną z wyróżniających się postaci w tym spotkaniu była Natalia Tarnowska, która zdobyła 6 bramek. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl zawodniczka z Olkusza opowiada m.in. co było powodem słabszej gry Olkuszanek oraz kto wpłynął na jej decyzję o grze dla SPR-u.

Piotr Lubaszka: Na początku chciałbym pogratulować zwycięstwa w wyjazdowym spotkaniu ostatniej kolejki nad SMS-em Gliwice. Jakbyś oceniła waszą grę w tym spotkaniu?

Natalia Tarnowska: - Wyszłyśmy na ten mecz z mocnym nastawieniem. Od pierwszej minuty nie pozwoliłyśmy przeciwnikowi na "rozbujanie" swojej gry. SMS Gliwice jest zespołem młodym i ambitnym, posiadającym mocne zaplecze rozgrywających z silnym i precyzyjnym rzutem. Pierwsza linia tego zespołu równie groźna błyskawicznie przechodzi do ataku szybkiego. Naszym założeniem była mocna obrona, nie mogłyśmy pozwolić Gliwiczankom na rozprowadzenie kontrataków oraz rzutów z drugiej linii, które tak dobrze im wychodzą. W ataku ważna była spokojna i przemyślana gra. Większość z tych założeń udało nam się zrealizować co moim zdaniem zadecydowało o wyniku meczu.

Rzuciłaś w tym meczu 6 bramek i wspólnie z Aleksandrą Gierą byłyście najskuteczniejsze w swoim zespole. Jakbyś oceniła swoją grę w tym spotkaniu?

- Tak, "Gyros" rozegrała bardzo dobry mecz. Ola posiada silny rzut i każda piłka którą "pakuje" w światło bramki jest ciężka do wybronienia dla bramkarki. Jeśli chodzi o moją osobę to czułam się bardzo dobrze w tym meczu fizycznie i psychicznie. Możliwe, że duże znaczenie miał fakt że grałam na parkiecie, na którym trenowałam prawie 11 lat. Te bramki nie są tylko moją zasługą. Koleżanki z zespołu widziały mnie doskonale w tym meczu. To one musiały jako pierwsze wypracować pozycję dla mojego rzutu. Każda piłka była precyzyjnie podana. Ja byłam tylko "egzekutorem".

Tym zwycięstwem przełamałyście serię 3 porażek z rzędu. Jak myślisz, co było główną przyczyną waszych niepowodzeń w tych przegranych pojedynkach?

- To jest bardzo trudne pytanie. Jest kilka czynników które mogły wpłynąć negatywnie na zespół. Wypadło parę zawodniczek z powodu kontuzji a od dwóch miesięcy zgrywamy się z zespołem (4 nowe zawodniczki od stycznia - przyp. red.). Pierwsze mecze w nowym składzie były wygrane, ale możliwe że dopiero od meczu z SMSem dwunastego lutego zaczął się prawdziwy sprawdzian, którego nie udało nam się zaliczyć. Mam nadzieję, że ten wzrost formy utrzyma się już do końca sezonu.

W najbliższej kolejce czeka was arcyważne spotkanie z Finepharmem Jelenia Góra. Rywal wymagający nie tylko ze względu na to, iż jest liderem rozgrywek. To spotkanie musicie wygrać, jeśli nie chcecie praktycznie przekreślić swoich szans na bezpośredni awans do Superligi. Macie już konkretny plan na to spotkanie?

- Ja niewiele mogę powiedzieć o tym zespole, bo jeszcze się z nim na boisku nie spotkałam. Plan będzie prosty: grać skutecznie i rzucić więcej bramek niż przeciwnik. Szczegółowej taktyki nie będę zdradzać.

Od dwóch miesięcy reprezentujesz barwy swojego obecnego klubu – SPR-u Olkusz. Jakbyś oceniła swoją rolę w zespole oraz formę, którą prezentowałaś w rozegranych do tej pory dla klubu spotkaniach?

- Moja forma była zmienna jak kalejdoskop w tym sezonie. Duży wpływ na jakość mojej gry miała zmiana klubu w połowie sezonu. Nowy zespół, nowa hala i zupełnie inny rodzaj grania. Teraz wydaje mi się, że przywykłam do nowych przyzwyczajeń i "scaliłam" się z zespołem. Oby moja forma się ustabilizowała.

W momencie gdy przybywałaś do "Srebrnego Grodu" kontuzji dostała kołowa Agata Basiak. W związku z tym praktycznie z miejsca wskoczyłaś do wyjściowej siódemki zespołu prowadzonego przez trenera Krzysztofa Adamuszka. Czy nie odczuwałaś przez to jakiejś dodatkowej presji?

- Oczywiście że odczuwałam presję. Przyszłam do zespołu z myślą że będę miała troszkę więcej czasu na poznanie sposobów gry Olkuszanek. W pierwszym meczu już musiałam wyjść z wiedzą, że ciąży na mnie duża odpowiedzialność oraz to, że muszę dorównać umiejętnościom Agaty by nie osłabić zespołu.

Do SPR-u przybyłaś po rozpadzie KS Zgody Ruda Śląska, która występowała na parkietach PGNiG Superligi. Czy możesz zdradzić co lub kto spowodował, że zdecydowałaś się na występy na parkietach pierwszej ligi w Olkuszu?

- Rozpad ZGODY to był trudny moment dla wszystkich zawodniczek. Na szczęście wszystkie znalazły możliwość do dalszej przygody z piłką ręczną. Ja zupełnie nie wiedziałam co robić. Muszę przyznać, że duży wpływ na moją decyzję miała Ola Giera, która już wiedziała że chce grać w Olkuszu. Podsunęła mi ten pomysł i cieszę się, że się zdecydowałam.

Zgoda się rozpadła, ledwo udało się uratować SPR Lublin – jak uważasz, dlaczego tak trudno jest o utrzymanie w dobrej kondycji klubu piłki ręcznej zwłaszcza w żeńskim wydaniu w naszym kraju?

- Nie wiem co było powodem kryzysu w Lublinie ale byłam świadkiem rozpadu 2 klubów z bogatą historią: Sośnicy Gliwice i ZGODY Ruda Śląska Bielszowice. W obu przypadkach był jeden powód. Zostały odcięte przychody od strategicznego sponsora jakim było Miasto. Myślę, że żaden klub nie powinien opierać swoich finansów na jednym sponsorze. Kluby powinny usprawnić swoje zarządzanie, być może wpuszczając w szeregi zarządu trochę "świeżej krwi".

Twój poprzedni klub jak już zostało wspomniane występował na parkietach Superligi, natomiast obecny gra w I lidze. Jak duża według Ciebie jest różnica w poziomie gry obu wspomnianych szczebli rozgrywek i czym jest ona spowodowana?

- Wiadomo, że w Superlidze grają zespoły najlepsze, ponieważ to sobie wywalczyły. Różnica na pewno występuje, ale nie jest aż tak duża. Wydaję mi się, że drużyny z początku tabeli w I lidze mogły by powalczyć z niektórymi zespołami Ekstraklasy. Różnica poziomów gry może być spowodowana małym nakładem finansowym na piłkę ręczną w Polsce. Tylko niektóre kluby mogę sobie pozwolić na profesjonalne warunki i bogate zaplecze.

SPR Olkusz w sezonie 2009/2010 występował na parkietach Ekstraklasy, jednak nie udało się Olkuszankom utrzymać w elicie i dlatego w tym sezonie gracie w pierwszej lidze. Od początku jednak jesteście wymieniane w gronie faworytów do awansu. Obecnie macie 3 punkty straty do lidera z Jeleniej Góry. Jakbyś oceniła wasze szansę na bezpośredni awans do PGNiG Superligi?

- Szanse na awans są duże, ale to wszystko zależy od tego jak zagramy następne mecze i jak potoczą się spotkania przeciwników. Na pewno postaramy się zagrać najlepiej jak się da. Jeśli to nam pozwoli na wejście do Superligi, to tam się właśnie znajdziemy w przyszłym sezonie.

Każdy zespół czuje się lepiej w niektórych aspektach gry, a w niektórych gorzej. Które aspekty gry waszej drużyny według twojej oceny mogą decydować o końcowym sukcesie? Które natomiast mogą wam w tym przeszkadzać?

- Nie jestem w tym zespole tak długo, żebym mogła stwierdzić co nam tak na prawdę pomaga w zwycięstwie. Do tej pory zauważyłam, że każdy nasz mecz jest inny. Na pewno ważną pozytywną cechą w naszej drużynie jest fakt że mamy zawodniczki, które chcą grać i walczyć. Jeśli gramy wspólnie, tworząc jedną całość to nasze szanse na sukces rosną w każdej minucie meczu.

A jakie są natomiast aspekty gry, w których Natalia Tarnowska czuje się jak przysłowiowa ryba w wodzie?

- Dla mnie bardzo ważne jest, gdy czuję obecność i wsparcie zawodniczek obok mnie. Istotna jest współpraca na boisku i fakt, że gdy mi coś nie wyjdzie to mogę liczyć na pomoc koleżanek z zespołu.

Wróćmy teraz do początków twojej kariery. Czy pamiętasz może kiedy i w jakich okolicznościach po raz pierwszy miałaś styczność z handball’em i dlaczego zdecydowałaś się właśnie na ten sport?

- Moje początki nie są związane z jakąś niezwykła historią. W mojej rodzinie nikt nie miał styczności z tym sportem. W moim domu w zimę górowało narciarstwo a latem żeglarstwo. Pierwszy raz poznałam tę grę na zajęciach wf-u w podstawówce, polubiłam ją. Zawsze byłam aktywna więc dodatkowe zajęcia to było coś akurat dla mnie. W 4 roku mojej edukacji w szkole podstawowej zostały zorganizowane testy do klasy sportowej. Rok później znalazłam się na profilu sportowym Piłki Ręcznej. Wybrałam ten sport, bo chciałam czegoś tylko dla siebie, czegoś czego nie było jeszcze u nas w rodzinie.

Zapewne każdy człowiek uprawiający sport zawodowo miał lub nadal ma swojego idola, kogoś kto stanowi dla niego wzór zarówno na parkiecie jak i poza nim. Kto zatem jest takim idolem dla Natalii Tarnowskiej?

- Jak zaczynałam przygodę z piłką to moimi idolkami były wszystkie dziewczyny (panie), które grały w pierwszym zespole Sośnicy Gliwice. Jestem wychowanką tego klubu a myśli o graniu w takiej drużynie wydawały się bardzo odległe a nawet niemożliwie. Dzisiaj nie ma konkretnej osoby, na której przykładzie bym się wzorowała. Szanuję po prostu wszystkich sportowców, którzy wiedzą czego chcą w życiu i do tego dążą.

Występujesz na pozycji kołowej. Jakie cechy według twojej oceny powinna posiadać osoba, która byłaby swego rodzaju "zawodnikiem idealnym"?

- Jeśli chodzi o moją pozycję to zakłada się, że osoba powinna być silna i masywna - jak postawi zasłonę to nikt nie powinien jej przesunąć. Ja nie zgadzam się z tym poglądem. Każda kołowa ma swój specyficzny rodzaj gry. Silniejsze dzielą obronę, drobniejsze "prześlizgują" się między obrońcami. Nie ma wzorca idealnego. Każdy wykorzystuje najlepsze ze swoich atrybutów.

Komentarze (0)