Przed niedzielnym spotkaniem gospodynie zapowiadały, że zamierzają zakończyć tę rywalizację u siebie. Zdawały sobie jednak sprawę, że by do tego doszło muszą zagrać dużo lepiej niż w sobotę kiedy to zanotowały dość długi przestój w meczu, który mógł kosztować je porażkę. Takie samo zadanie postawiły sobie gdynianki, które dzień wcześniej zupełnie przespały początek spotkania. Tym razem podopieczne Jerzego Cieplińskiego rozpoczęły od mocnego uderzenia, bowiem po czterech minutach wygrywały 3:1. Było to jednak ich ostatnie prowadzenie w tym spotkaniu. SPR rzucił pięć bramek z rzędu, w tym jedną w osłabieniu, i już 4 minuty później było 6:3 a gdyby nie kilka słupków oraz znakomitych interwencji Małgorzaty Sadowskiej, wynik byłby jeszcze wyższy.
Vistal Łączpol Gdynia starał się walczyć, zdołał doprowadzić nawet do remisu po 8 (14 minuta), jednak chwilę później mistrzynie Polski znowu odskoczyły na kilka trafień. W ekipie z Trójmiasta mnożyły się proste błędy. Brakowało też liderki, która byłaby w stanie pociągnąć grę swojego zespołu. Starała się to robić Katarzyna Duran, jednak nie miała wsparcia w pozostałych koleżankach z zespołu. Nie dziwi więc, że pierwsza połowa zakończyła się czterobramkowym prowadzeniem gospodyń (16:12).
Na drugą połowę drugi zespół sezonu zasadniczego wyszedł z mocnym postanowieniem szybkiego zniwelowania strat, szybko zdobywając dwie bramki. Kibicom od razu przypomniał się sobotni mecz kiedy to Łączpol szybko wyrównał i wyszedł na prowadzenie. Tym razem jednak doświadczone gospodynie nie pozwoliły na taki obrót sprawy. Trzeba zresztą uczciwie przyznać, że rywalki ułatwiały im sprawę, nie wykorzystując gry nawet w podwójnej przewadze. A SPR grał bardzo pewnie, punktując rywalki i powiększając przewagę, która na 5 minut przed zakończeniem meczu wynosiła 7 bramek (28:21).
Końcówka spotkania to była już zabawa w wykonaniu lublinianek, które prezentowały coraz bardziej efektowne zagrania. - Wiedziałyśmy, że mamy wygrany mecz dlatego chciałyśmy dać kibicom trochę radości - powiedziała po zakończonym spotkaniu Małgorzata Majerek, która była pod wrażeniem także licznej publiczności zgromadzonej w lubelskiej hali Globus. - Mam nadzieję, że powoli będą wracać stare dobre czasy. Ostatecznie mecz zakończył się zwycięstwem mistrzyń Polski 33:23 i to one po raz kolejny zagrają o złote medale.
Podsumowując to spotkanie trzeba powiedzieć, że gospodynie były zespołem zdecydowanie lepszym, przewyższającym rywalki zarówno pod względem umiejętności technicznych, jak i taktycznych. Zupełnie nie było też widać różnicy pod względem fizycznym. Można by wręcz powiedzieć, ze lublinianki wytrzymały to spotkanie dużo lepiej od podopiecznych Jerzego Cieplińskiego, których średnia wieku jest przecież dużo niższa. Ostatnią widoczną różnicą było również to, iż mistrzynie Polski stanowiły prawdziwy zespół, czego nie można powiedzieć o indywidualnie grających zawodniczkach z Trójmiasta. - Myślałam, że już jesteśmy gotowe zdobyć ten medal. Niestety czegoś jeszcze brakuje. Nie wiem czy zimnej głowy czy jednak zespołowości - powiedziała po meczu Katarzyna Koniuszaniec. To jednak pozostawić należy do analizy władz klubu oraz sztabu trenerskiego, który powoli chyba traci pomysły na wyrwanie Vistalu ze stagnacji jaka go dopadła. Na jakiekolwiek decyzje poczekamy jednak zapewne do końca sezonu.
SPR AZS Pol Lublin - Vistal Łączpol Gdynia 33:23 (16:12)
SPR: Jurkowska, Baranowska, Mieńko - Repelewska 8, Majerek 7, Marzec 7, Kucińska 4, Danielczuk 3, Puchacz 2, Wojtas 2, Wojdat.
Kary: 10 min.
Karne: 0/3.
Wyróżnienie: Kristina Repelewska.
Trener: Edward Jankowski.
Vistal: Sadowska, Mikszto - Kobzar 6/4, Duran 6, Koniuszaniec 4, Sulżycka 3, Jędrzejczyk 1, Białek 1, Szwed 1, Mateescu 1, Głowińska, Lipska, Lazar, Kulwińska.
Kary: 2 min.
Karne: 4/4.
Wyróżnienie: Katarzyna Duran.
Trener: Jerzy Ciepliński.
Sędziowali: Igor Dębski i Artur Rodacki (Kielce).
Widzów: ok. 1200.