Klub z południa Francji walczy o uniknięcie degradacji z Ligue Nationale de Handball (LNH). Zespół jest obecnie "czerwoną latarnią" tabeli ekstraklasy. Na domiar złego pod koniec marca kontuzji doznał Danijel Anđelković. Serb nabawił się urazu ramienia i na parkiet może on powrócić nawet za sześć miesięcy.
W tej sytuacji działacze Toulouse Handball zaczęli się starać o sprowadzenie Jérome'a Fernandeza już teraz. W przypadku poważnej kontuzji któregoś zawodnika, francuski klub może w "trybie awaryjnym" dołączyć do kadry tzw. dżokera medycznego. Szefowie zespołu z Tuluzy dogadali się w sprawie zawodnika z THW Kiel. Jednak natychmiastowe ściągnięcie Fernandeza okazało się nie takie łatwe.
- Władze LNH nie chcą, aby Jérome dołączył do Toulouse Handball w aktualnym sezonie - ujawnił prezes THB, Patrick Salles. Szefostwo ligi broni swojej decyzji.
- Krajowa Komisja ds. Wsparcia i Kontroli Zarządzania (CNACG) uważa, że klub nie przedstawił wystarczających gwarancji zbilansowania budżetu na bieżący sezon - stwierdził dyrektor generalny LNH, Etienne Capon.
Włodarze Toulouse Handball odwołali się od decyzji ligi oraz CNACG. Klub ma obecnie "nóż na gardle". Jeśli ekipie THB nie uda się uniknąć degradacji, wówczas Jérome Fernandez nie wystąpi w jej szeregach w nowym sezonie. Trzykrotny mistrz świata z całą pewnością będzie wtedy szukał innego pracodawcy.