Pojedynek przez niemal cały czas trwania przebiegał po dyktando gospodarzy. Wynik co prawda nie był tak imponujący jak przed tygodniem, w spotkaniu z ASPR-em Zawadzkie, kiedy zabrzanie zdobyli aż 50 bramek, jednak na postawę NMC Powen w starciu z MTS-em absolutnie nie można narzekać. - Wiadomo, że NMC Powen to najlepsza drużyna grupy B. Na długo przed naszym meczem zabrzanie byli pewni awansu do PGNiG SuperLigi. Jednak my do Zabrza przyjechaliśmy, żeby postawić im jak najtwardsze warunki i uzyskać jak najlepszy wynik. Chcieliśmy powalczyć i myślę, że kilka rzeczy nam wychodziło - skomentował spotkanie Szlinger - Rywale zniszczyli nas przede wszystkim kontrą, dzięki bardzo dobrym skrzydłowym i myślę, że tym elementem przegraliśmy - uzupełnił.
Jeszcze jesienią ubiegłego roku Łukasz Szlinger reprezentował barwy NMC Powen. Po kilku kolejkach rozgrywek w sezonie 2010/2011 został wypożyczony do chrzanowskiej ekipy, by z nią walczyć o utrzymanie w I lidze. - To nie jest mój pierwszy powrót do Zabrza. Gram tak jak potrafię najlepiej, wnoszę do drużyny tyle ile mogę i mam nadzieję, że pomagam mojemu aktualnemu zespołowi. Przede wszystkim jednak chcę się rozwijać jako sportowiec - stwierdził "Wela"
Pod względem postawy na boisku rozgrywający powrót do Zabrza może uznać za udany. Na swoim koncie gracz zapisał 6 trafień. Końcówka była już bardziej pechowa, po starciu z Arkiem Kowalskim potrzebna była drobna interwencja fizjoterapeuty. Na szczęście uraz okazał się niegroźny. - To jest moja słaba strona. Miałem wielokrotnie złamany nos, przez to kości są słabsze i każde najmniejsze uderzenie jest bardzo bolesne. Ale już wszystko jest dobrze - uspokoił szczypiornista.