W sezonie zasadniczym gorzowianie głównie pełnili rolę dostarczycieli punktów innym drużynom. GSPR zdołał zgromadzić na swoim koncie jedynie 9 oczek, po 22 kolejach spotkań zamykając stawkę ligowego zestawienia. Już wtedy szanse na utrzymanie się w najwyżej klasie rozgrywkowej zespołu z Gorzowa były niewielkie. Kolejne 2 porażki w rundzie play-out pogrzebały wszelkie nadzieje i po zakończeniu sezonu beniaminek rozgrywek pożegna się z PGNiG Superligą.
Wszyscy zawodnicy gorzowskiej "siódemki" otrzymali wolną rękę i po dokończeniu rozgrywek mogą poszukiwać dla siebie nowych klubów. Decyzja ta nie dotyczy Filipa Kliszczyka, który po wyleczeniu kontuzji ponownie ma być liderem zespołu, grającego już w niżej klasie rozgrywkowej. Chęć pozostania w Gorzowie przynajmniej przez kolejny sezon zadeklarował szkoleniowiec Henryk Rozmiarek.
Działacze GSPR-u za cel stawiają sobie odbudowanie drużyny. Ich zamiarem jest stworzenie nowej ekipy opartej na młodych zawodnikach. - Z obecnej drużyny chcemy zostawić czterech, maksymalnie pięciu najmłodszych graczy. Zamierzamy dołączyć do nich sześciu, może ośmiu, sprowadzonych na przykład z SMS Gdańsk. Mierzymy w młodych chłopaków, najwyżej dwudziestoparoletnich - mówi na łamach Gazety Lubuskiej Tomasz Jagła, menadżer drużyny.
Gorzowianie zamierzają uporać się nie tylko z problemami kadrowymi, ale również finansowymi. Na to wszystko dają sobie czas do 3 lat i dopiero wtedy planują walkę o powrót do elity. - Dajemy sobie co najmniej dwa, może nawet trzy lata na odzyskanie dobrego imienia i zbudowanie zespołu, z którym moglibyśmy powalczyć o powrót do elity. O szybkim awansie nie myślimy. Byłby sukcesem tylko ze sportowego punktu widzenia. Z każdego innego oznaczałby dla nas katastrofę - dodaje.
Źródło: Gazeta Lubuska