Na mecie rundy jesiennej wydawało się, że starcie Portowców z drużyną Mirosława Robaka rozstrzygnie kwestię drugiego miejsca w ligowej tabeli. Warszawscy szczypiorniści szanse na awans do PGNiG Superligi zaprzepaścili jednak na początku rundy rewanżowej, którą rozpoczęli od trzech kolejnych porażek z niżej notowanymi rywalami. Szczecinianie wystartowali jak burza, wygrali osiem kolejnych spotkań i potknęli się dopiero na ambitnej młodzieży z Gdańska. Tydzień później, po imponującej wymianie ciosów, pokonali jednak rezerwy płockiej Wisły, zapewniając sobie wyśnione drugie miejsce.
Inżynierowie jesienią wygrali w Szczecinie 25:24, teraz swoją boiskową wyższość nad Portowcami zdołali potwierdzić. Gospodarze sobotnie starcie rozpoczęli z niebywałym impetem, prowadzili 3:0, 6:3, 10:6. Pierwsze skrzypce w zespole gospodarzy grali Tomasz Kasprzak, Andrzej Korus i Łukasz Kolczyński, gracze Robaka zaprezentowali grę efektowną i wszechstronną, udowadniając zgromadzonym w hali kibicom, że warto odwiedzać halę Warszawianki, gdy gra piłka ręczna. Wśród gości czoła rywalom stawić początkowo usiłował jedynie Marek Suszka, który pierwszy kwadrans okrasił czterema trafieniami.
Inżynierowie rozpędzali się z minuty na minutę, w pewnym momencie - po rzucie karnym pewnie wykonanym przez Kolczyńskiego - prowadzili już nawet różnicą siedmiu bramek, by ostatecznie zejść na przerwę z przewagą sześciu trafień. Mecz wicelidera z trzecim zespołem pierwszej ligi był starciem jednostronnym, goście mieli jednak prawo do lekkiego rozluźnienia i skupienia się nie na grze o wynik, lecz na szlifowaniu taktycznych zagrywek, którymi spróbują zaskoczyć przeciwników w meczach barażowych. Po przerwie było już nawet 26:14, na kwadrans przed ostatnim gwizdkiem finalny wynik został praktycznie przesądzony.
Sobotnią wygraną stołeczni szczypiorniści potwierdzili gigantyczny potencjał i to, że w przyszłym sezonie będą jednym z głównych faworytów pierwszoligowych rozgrywek. Tradycyjnie na kole dobrze spisał się Kasprzak, swoje z drugiej linii rzucił naczelny bombardier Politechniki, Mateusz Wiak. Drużyna Rafała Białego najważniejsze mecze ma dopiero przed sobą, już niebawem czeka ją bowiem barażowy mecz z Gwardią Opole, a następnie - gdy forma i szczęście pozwolą - walka z Miedzią Legnica lub Nielbą Wągrowiec. A tych pierwszych Portowcy przecież już w tym roku pokonywali.
AZS PW Warszawa - Gaz-System Pogoń Szczecin 37:27 (19:13)
AZS PW: Pieńczewski, Szałkucki - Bulej 2, Szmulik, Zasikowski 3, Kasprzak 7, M. Prokop 1, A. Prokop 4, Lisicki 1, Kolczyński 7, Wiak 7, Pietrzak 1, Kwiatkowski, Korus 4.
Gaz-System: Matkowski, Skowron - Jedziniak 4, Misiak, Marcinkian 2, Wolski 3, Masiak 2, Guzek 1, Krupa 4, Suszka 7, Malesa 1, Królik 3, Polak 1.
Przebieg meczu: 1:0, 2:0, 3:0, 3:1, 3:2, 4:2, 4:3, 5:3, 6:3, 6:4, 7:4, 7:5, 8:5, 8:6, 9:6, 10:6, 11:6, 12:6, 12:7, 13:7, 14:7, 14:8, 14:9, 15:9, 15:10, 16:10, 16:11, 16:12, 17:12, 18:12, 18:13, 19:13, 20:13, 21:13, 22:13, 22:14, 23:14, 24:14, 25:14, 26:14, 26:15, 26:16, 27:16, 28:16, 28:17, 29:17, 29:18, 29:19, 30:19, 30:20, 31:20, 32:20, 32:31, 32:22, 33:22, 33:23, 33:24, 33:25, 34:25, 35:25, 36:25, 36:26, 37:26, 37:27.