Piłkarze ręczni Nielby podejmowali w ubiegłą sobotę w hali wągrowieckiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zdegradowany z ekstraklasy GSPR Gorzów Wlkp. Nie oznaczało to jednak, że goście nie próbowali nawiązać równorzędnej walki. Od początku na parkiecie dominowali jednak podopieczni Pawła Galusa.
Ostatecznie Nielba Wągrowiec pokonała GSPR Gorzów Wlkp. 33:26. Zwycięstwo Miedzi Legnica w meczu z Piotrkowianinem spowodowało, że sytuacja nielbistów w tabeli nie zmieniła się. Żółto-czarni zakończyli więc rozgrywki na 10. miejscu w tabeli. Oznacza to, iż o utrzymanie w Superlidze żółto-czarni powalczą w barażach z Gwardią Opole. Pierwsze spotkanie barażowe odbędzie się w najbliższą sobotę w Opolu. Rewanż za dwa tygodnie w Wągrowcu.
- Po cichu liczyliśmy na sensację w meczu Miedzi z Piotrkowianinem. Piłka ręczna to sport, a w nim przecież wszystko jest możliwe. Był więc ułamek procenta szansy na niespodziankę. W trakcie meczu z gorzowianami staraliśmy się nie zawracać sobie głowy wiadomościami z Legnicy. Mieliśmy przecież własne cele do zrealizowania. Trzeba się cieszyć, że odnieśliśmy zwycięstwo z GSPR-em. Inną dobrą wiadomością jest to, że nie pojawiły się w zespole żadne nowe kontuzje. Ze spokojem możemy przygotowywać się do czekających nas baraży. Jutro zacznę analizować mecze z udziałem Gwardii. Od poniedziałku rozpoczynamy przygotowania do spotkania w Opolu. Zajęcia będę prowadzić normalnym cyklem treningowym - wyjaśniał po meczu Paweł Galus - trener Nielby.
W podobnym tonie wypowiadał się Dawid Przysiek. Wągrowiecki rozgrywający wyjawił, iż jego zespół z całych sił pragnął zdobyć komplet. Żółto-czarni liczyli też na niespodziankę, którą mógł sprawić Piotrkowianin. - Niestety, już w czasie przerwy dotarły do nas niepomyślne wiadomości z Legnicy. Pokonanie GSPR-u na pewno wzmocniło nas psychicznie. Od poniedziałku będziemy bardzo ciężko przygotowywać się do sobotniego spotkania barażowego w Opolu. Podejdziemy do tego pojedynku tak, aby wygrać. Przed rewanżem w Wągrowcu chcemy mieć bowiem jakąś zaliczkę bramkową. Występujemy w ekstraklasie. Z kolei Gwardia Opole to drużyna grająca w pierwszej lidze. Jesteśmy więc faworytem tego dwumeczu. Jednakże już niejednokrotnie bywało tak, iż teoretycznie silniejszy przegrywał. Będziemy na pewno walczyć o jak najlepszy wynik - wyznał nielbista.
Zdaniem Jakuba Płócienniczaka, bolączką MKS-u w meczu z GSPR-em była skuteczność. - Osobiście, nie miałem wyraźnie dnia, jeśli chodzi o grę w ataku. W pierwszej połowie mieliśmy wiele niewykorzystanych sytuacji i problemów ze zdobyciem bramki. Choć udawało się nam oszukiwać obronę, to jednak obijaliśmy słupki oraz poprzeczkę. To zaważyło na tym, że nie odskoczyliśmy na większą ilość bramek. W czasie przerwy dowiedzieliśmy się, jaki jest stan meczu Miedź - Piotrkowianin. Chcieliśmy jednak jak najlepiej zakończyć sezon ligowy - tłumaczył wągrowiecki obrotowy, któremu ekipa z którą zmierzy się jego zespół w barażach - Gwardia Opole jest raczej nieznana. - Na pewno jesteśmy zdecydowanym faworytem. Jednakże my musimy - oni tylko mogą. Zespół, który jest niżej notowany, psychicznie nastawiony jest bardziej pozytywnie - gra mu się lżej i bardzo często wszystko mu wychodzi. Na drużynie, która jest w roli faworyta, ciąży natomiast duża presja. Zawodnikom trzęsą się ręce i z grą różnie bywa... Mam jednak nadzieję, że wyjdziemy z tej batalii zwycięsko - oceniał Płócienniczak.
Wkrótce wągrowczan czeka przerwa w rozgrywkach. Z końcem lata powrócą oni na wągrowiecki parkiet. Do tego czasu zmieni się na pewno skład osobowy drużyny. Kto odejdzie z Nielby, a kto w niej pozostanie? Przekonamy się już niebawem. Przed Eugeniuszem Kotowskim, który kieruje aktualnie sekcją piłki ręcznej, stoi niezwykle ważne zadanie skompletowania zespołu. Cały czas może on liczyć na wiedzę oraz doświadczenie Jerzego Kasprzaka - byłego prezesa MKS-u, który obecny był na trybunach podczas meczu z GSPR-em.
Ze zdrowiem Kasprzaka niestety nie jest najlepiej. Czeka go około dziesięciu operacji. - Jak na razie na 20-sto centymetrowej ranie przyjęło się około dwóch centymetrów przeszczepu. Optymistyczne może być to, że coś się udało. Czeka mnie jednak rok ciężkiej walki o własne zdrowie. Pochłania mi to wszystkie siły. Jeżeli przed operacją łudziłem się jeszcze, że powrócę do sportu, to po niej moje nadzieje zostały brutalnie rozwiane. Przyglądając się dzisiejszemu spotkaniu, będąc już w roli kibica, towarzyszyły mi identyczne emocje, jak te, gdy byłem prezesem. Trudno, będąc nawet tak chorym jak ja, zostawić to wszystko i nie myśleć o tym. W miarę swoich możliwości staram się pomagać kolegom z Zarządu swoim doświadczeniem. Nie ingeruję jednak w jego decyzje - wyjaśniał były prezes Nielby.