Robert Słodownik wraca do Polski
Po zagranicznych wojażach, niegdyś bramkarz Warszawianki - Robert Słodownik wraca do Polski. Jednak jak sam zawodnik przyznaje: - Wracam, ale sprawa przyszłego sezonu nie jest jeszcze przesądzona.
Krzysztof Podliński
Po wyjeździe z Polski, 25-letni szczypiornista bronił barw Drammen HK. Były zawodnik Warszawianki i Politechniki Warszawskiej z norweskim zespołem wystąpił nawet w turnieju eliminacyjnym Ligi Mistrzów. W drugiej rundzie rozgrywek Słodownik został wypożyczony do pierwszoligowego Lillestrom TH. Jak więc narodził się pomysł powrotu do ojczyzny? - Powodów jest kilka. Wyjechałem z narzeczoną, która pojechała na wymianę studencką, teraz został jej jeszcze rok studiów doktoranckich na warszawskiej AWF, a dodatkowo w lipcu się pobieramy, więc to jest główny powód. Przed wyjazdem skończyłem studia licencjackie na kierunku fizjoterapii również na AWF, więc czas teraz na studia magisterskie. Najbliższe 2 lata planujemy spędzić w Warszawie, a co potem? Na tę chwilę ciężko powiedzieć - przyznaje Słodownik. - Czas spędzony w Norwegii będę wspominał bardzo pouczająco pod wieloma względami - dodaje.
- Przez 9 miesięcy byliśmy tam tylko we dwoje i sami musieliśmy borykać się z wieloma problemami, ale ludzie związani z klubem okazali nam wiele ciepła i starali się nam ułatwić pobyt, jak tylko mogli. Prywatnie - wyjeżdżałem z dziewczyną, a wracam z narzeczoną, którą za miesiąc poślubię. Będąc samemu na pewno byłoby mi dużo ciężej wytrzymać ten okres za granicą. Zawodowo - miałem szansę pracować w zawodzie, więc pod tym względem nie mogę narzekać, choć trochę czasu minęło nim przyzwyczailiśmy się do wysokości cen i rachunków. Turystycznie - polecam każdemu, żeby choć raz odwiedził Norwegię, bez względu na porę roku. Mimo iż nie mieliśmy wiele okazji, by podróżować to ten kawałeczek, który widzieliśmy bardzo nas urzekł. Jeżeli chodzi natomiast o aspekt sportowy, to pomimo braku ligi zawodowej spotkałem się z bardzo profesjonalnym podejściem, zarówno zawodników, sztabu szkoleniowego oraz zarządu, którego członkowie pracowali na zasadzie wolontariatu z czym w Polsce jest niestety bardzo ciężko się spotkać poza paroma wyjątkami. Maksymalne zaangażowanie na treningu i podczas meczu, świetna atmosfera, organizacja i bardzo wysoki poziom sportowy. O czymś takim zawsze marzyłem i chciałbym kiedyś znaleźć się w podobnej drużynie tu w Polsce, bo wierzę, że nie jest to niemożliwe, by tylko Kielce i Płock mogli spełniać ww. kryteria. Również mam kilka fajnych "pamiątek" z okresu gry w Drammen, takich jak udany występ w sparingu z Magdeburgiem, pozdrowienia dla Bartosza Jureckiego, bramka z Tatranem Presov w eliminacjach Ligi Mistrzów oraz brązowy medal na koniec sezonu - opowiada obszernie wychowanek Warszawianki.