Odbici od chorwackiej ściany

W pierwszym meczu rozgrywanych w Norwegii Mistrzostw Europy w piłce ręcznej reprezentacja Polski nie sprostała drużynie Chorwacji, przegrywając 27:32(14:14). Spotkanie było bardzo wyrównane i zacięte, a o wyniku przesądziło ostatnie 10 minut, w których dzięki znakomitej grze w defensywie i rewelacyjnej postawie bramkarza zawodnicy z Bałkanów zdołali odskoczyć na kilka bramek.

W tym artykule dowiesz się o:

Spotkanie dwóch drużyn wymienianych jako faworytów, nie tylko swojej grupy, ale i całych mistrzostw budziło wielkie emocje na długo przed rozpoczęciem. Podopieczni trenera Bogdana Wenty nie raz podkreślali, że wygrana w tym meczu pozwoli nabrać wiatru w żagle, a nawet jak to określił jeden z zawodników "ustawi" nam cały turniej. Mało kto studził nastroje przed tym meczem, mimo iż reprezentanci doskonale zdawali sobie sprawę, że przyjdzie im zmierzyć się z mistrzem olimpijskim i piątą drużyną ostatnich mistrzostw świata. W podtrzymywaniu dobrego nastroju pomagali poniekąd też i rywale. Chorwaci długo zasłaniali się kontuzjami, nie było pewne czy czołowi zawodnicy będą w stanie zagrać, ale jak się okazało Ivano Balić nawet po kontuzji i nie w pełni formy, to jednak ciągle Ivano Balić. Zawodnik wielokrotnie wybierany najlepszym szczypiornistą świata doskonale radził sobie z obroną Polaków i był jednym z ojców zwycięstwa swojej reprezentacji. Teraz kadra nie może już sobie pozwolić na porażkę, gdyż każda następna poważnie ogranicza, jeśli nawet nie zamyka im szansy na awans do półfinałów.

Sam mecz rozpoczął się od mocnego uderzenia Chorwatów, którzy szybko zdobyli bramkę, a za chwile po kontrze dołożyli kolejną. Od początku spotkanie było bardzo twarde i obie drużyny były bardzo skoncentrowane. Imponować mogła zwłaszcza postawa podopiecznych trenera Lino Cervara w obronie. Chorwaci grali wysuniętą defensywą przechodząc często z ustawienia 4-2 do 5-1. Widać było że polscy rozgrywający są dobrze pilnowani i rozpracowani, gdyż bardzo ciężko było im znaleźć pozycję do oddania rzutu. Na szczęście Polacy mieli w swoich szeregach Mariusza Jurasika, który wziął ciężar gry na siebie i był najlepszym zawodnikiem biało-czerwonych. To on zdobył pierwszą bramkę dla Polski, a w całym meczu dołożył jeszcze dziesięć trafień. Gra w pierwszej połowie była jednak bardzo wyrównana, a Polacy po początkowych problemach, poukładali grę i zwarli szyki w obronie. Od tej pory gra toczyła się praktycznie bramka za bramkę. Polacy pomiędzy 13 a 15 minutą nie wykorzystali okazji na objęcie pierwszego w meczu prowadzenia, marnując cztery akcje z rzędu. Słabiej prezentowali się zwłaszcza Mateusz Jachlewski i Marcin Lijewski, których bardzo często zatrzymywała albo bałkańska defensywa albo bramkarz Mirko Alilović. Podopieczni trenera Wenty też jednak mieli dobre momenty w grze obronnej i po kolejnych trzech akcjach gole zdobywali Jurasik i dwukrotnie Karol Bielecki. Pozwoliło to objąć pierwsze prowadzenie w tym spotkaniu - 9:8. Od tego momentu gra jeszcze bardziej się zaostrzyła, na ławkę kar powędrowali Artur Siódmiak i Mariusz Jurasik, a Chorwaci odpowiedzieli trzema trafieniami pod rząd. Dwubramkowa przewaga utrzymywała się jeszcze przez kilka minut i dopiero w ostatniej minucie przed przerwą Polacy (konkretnie rewelacyjny Jurasik) zdołali doprowadzić do remisu po 14.

Po zmianie stron obraz gry nie uległ zmianie. Dalej na parkiecie nie brakowało walki, a uderzeń czy upadków wynikających z zaangażowania grających nie sposób policzyć. Przez dwadzieścia minut drugiej części gry żadna drużyna nie była w stanie odskoczyć na więcej niż jednobramkowe prowadzenie. Polacy przetrwali nawet kolejny okres gry w podwójnym osłabieniu, a w międzyczasie rzut karny obronił Sławomir Szmal. Taka gra trwała do stanu 25:25, kiedy klasą błysnął wspomniany wcześniej Ivano Balić. Ostatnie dziesięć minut to praktycznie pojedynek na jedną bramkę, niestety na tą strzeżoną przez Szmala. Drużyna z Bałkanów przyspieszyła i biało-czerwoni nie potrafili sobie z nią poradzić. W zasadzie każdy kontakt z piłką Balicia kończył się bramką, a wiele z nich po świetnych zwodach i wejściach w polską obronę. Z drugiej strony wspaniałą serię zaliczył bramkarz Mirko Alilović, broniąc kilka piłek z rzędu, zarówno w akcjach sam na sam jak i po dobitkach. Wysoka i agresywna obrona Chorwatów, zdecydowanie ułatwiała mu zadanie, nie rzadko nawet wyręczając bramkarza świetnymi blokami. Chorwaci wyszli na prowadzenie 30:25 i nie oddali już zwycięstwa. Ostatnią bramkę zdobył jeszcze Krzysztof Lijewski ustalając rezultat na 32:27, a bez rodność naszej reprezentacji w końcówce najlepiej podsumowuje czerwona kartka dla Karola Bieleckiego. Jednak w przekroju całego meczu Polacy nie byli gorszą drużyną i jeszcze na 10 min przed końcem wynik był sprawą otwartą. Miejmy nadzieję, że ta porażka pozwoli naszym reprezentantom ochłonąć i wyciągnąć wnioski, bowiem wszystko jest jeszcze możliwe.

Chorwacja - Polska 32:27 (14:14)

Chorwacja: Jerkovic Dragan, Alilovic Mirko - Kaleb Niksa, Sulic Renato 3, Balic Ivano 7, Duvnjak Domagoj 3, Lackovic Blazenko 1, Vori Igor 2, Horvat Zlatko 7, Vukovic Drago 1, Spoljaric Denis, Metlicic Petar 2, Valcic Tonci 5, Cupic Ivan 1.

Polska Szmal Sławomir - Lijewski Krzysztof 3, Kuchczyński Patryk, Jachlewski Mateusz 3, Tkaczyk Grzegorz 4, Bielecki Karol 6, Siódmiak Artur, Jurecki Bartosz, Jurasik Mariusz 11, Jurecki Michał, Lijewski Marcin.

Sędziowali: Breto i Huelin (obaj Hiszpania).

Kary: Polska - 16 min (w tym czerwona kartka dla Karola Bieleckiego, 60.); Chorwacja - 6.

Komentarze (0)