Paweł Nowakowski: Wiele drużyn nie doceniało Stali Mielec i boleśnie zostały za to skarcone na parkiecie. W czym tak naprawdę tkwi siła Stali Mielec?
Grzegorz Sobut: Trzeba przyznać, że przed sezonem wiele osób skazywało nas na spadek. Myślę, że podziałało to na nas jak płachta na byka. Chcieliśmy udowodnić wszystkim jak bardzo się mylą i pokazać, że nie będziemy chłopcami do bicia. Siła zespołu na pewno tkwi w kolektywie i zgraniu. Nie mamy super warunków fizycznych ani gwiazd w zespole. Trener wiedząc jaki ma skład dostosował pod nas styl gry jaki będziemy preferować, czyli wysoką, agresywną obronę i szybko wyprowadzaną kontrę. Jak widać przyniosło to super efekty.
W minionym sezonie nie bez kozery zostaliście okrzyknięci "czarnym koniem" rozgrywek. Rundę zasadniczą zakończyliście na wysokim czwartym miejscu. Później przyszła walka w play-offach, w której nie obyło się bez emocji, jak choćby powtórzony mecz z Warmią Olsztyn. Wisienką na torcie była jednak heroiczna walka, jaką stoczyliście z MMTS-em Kwidzyn o brązowy medal MP. Sezon 2010/11 zakończyliście ostatecznie na czwartym miejscu, najgorszym dla sportowca. To dla Was rozczarowanie czy mimo wszystko sukces?
- Czwarte miejsce jest dla nas zawodników jak i dla klubu na pewno sukcesem. Po udanej rundzie zasadniczej apetyty rosły. Mieliśmy komfortową sytuacje przed play-off. Każdy wie jak zakończyła się rywalizacja z Warmią, bo było o tym bardzo głośno. Ja sam nie chce do tego nawet wracać myślami, bo był to jeden wielki cyrk. Po walce o brąz niedosyt jednak pozostał. Do rozstrzygnięcia tej rywalizacji potrzebny był piąty mecz. Świadczy to tylko o tym, że była to niezwykle wyrównana walka, niestety dla nas przegrana.
Twój dorobek bramkowy był niezwykle imponujący. W 33 spotkaniach rzuciłeś 201 bramek, co dało Tobie koronę króla strzelców. Z tego co wiem, to nie pierwszy tytuł najlepszego strzelca ligi dla Grzegorza Sobuta?
- Zamieniłbym te 201 bramek na medal. Cała drużyna pracowała na ten dorobek. Nasz szybki styl gry pozwala na zdobywanie dużej ilości bramek. Akurat tak się złożyło, że w zeszłym sezonie jeszcze w pierwszej lidze też byłem najskuteczniejszym zawodnikiem.
Grzegorz Sobut - król strzelców Superligi Mężczyzn sezonu 2010/11
Włodarze klubu w obecnym oknie transferowym nie dokonują spektakularnych transferów. Skupili się bardziej na utrzymaniu trzonu zespołu. Uważasz, że bez wzmocnień będziecie w stanie powtórzyć wynik w najbliższym sezonie?
- Nie wiem, ciężko powiedzieć czy nam się uda powtórzyć sukces z zeszłego sezonu. Utrzymaliśmy praktycznie wszystkich zawodników, jesteśmy zgrani i to nasz atut. Duże przemeblowania w składach według mnie nic nie dają. Zanim ludzie się zgraja, zrozumieją na boisku, na to potrzeba czasu. Nie ma co gdybać, wszystko zweryfikuje parkiet, ale bądźmy dobrej myśli.
Po długim i wyczerpującym sezonie przyszła pora na regenerację. W jaki sposób ładuje swoje "akumulatory" Grzegorz Sobut?
- Za dużo czasu nie mamy żeby się regenerować. W wakacyjnej przerwie zawsze znajduje czas, żeby spędzić kilka dni nad polskim morzem. Resztę czasu staram się poświęcić rodzinie.
Jak okres przygotowawczy zamierza przepracować czwarta siła polskiego szczypiorniaka?
- Okres przygotowawczy spędzimy na własnych obiektach. Dużo czasu poświęcimy również na bieżni i siłowni, do tego dojdą mecze kontrolne. W planach mamy także tygodniowy pobyt w Belgii, gdzie rozegramy turniej i kilka meczy sparingowych.
Jakie cele stawiasz sobie przed rozpoczęciem kolejnego sezonu?
- Ciężko powiedzieć o celach na przyszły sezon. Po tych rozgrywkach, notabene bardzo udanych dla nas , można by pomarzyć o medalu. Ja zawsze podchodzę do takich spraw z dystansem. Myślę, że walka w play-off to mój cel na ten sezon, jakby się udało ugrać coś więcej, na pewno nie miałbym nic przeciwko.
Czego mogę Tobie życzyć na nadchodzące rozgrywki?
- Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia.