Jakub Szczęsny: Najstarszy z chłopców w "Akademii Piłki Ręcznej" może mieć 10 lat. Bartek Jaszka, gdy miał 10 lat powiedział zdanie w stylu: "Gdy będę dorosły zostanę piłkarzem ręcznym"?
Bartłomiej Jaszka: Myślę, że wtedy było za wcześnie żebym takie zdanie mógł wypowiedzieć. Gdy miałem 10 lat i byłem w czwartej klasie, trafiłem do klasy sportowej i zacząłem grać w piłkę ręczną . Na samym początku to jest tylko zabawa i dlatego jest też za wcześnie, by powiedzieć sobie, że do końca życia będzie się grać w piłkę ręczną.
Wróciłeś na "stare śmieci", jednak Ostrovia ma ciągle problemy organizacyjne. Masz jakąś receptę na to by klub, którego jesteś wychowankiem, zaczął funkcjonować profesjonalnie?
- Klub niestety funkcjonuje tak samo, jak w czasach gdy byłem jego zawodnikiem. Nie ma dobrego szkolenia w szkołach. Na imprezach juniorskich nie zajmujemy już miejsc medalowych. To są największe minusy.
Piłka ręczna nie jest w Polsce tak popularna jak piłka nożna. Twoim zdaniem, takie inicjatywy, podobne do "Akademii Piłki Ręcznej" w Ostrowie mogą wpłynąć na popularyzację tej dyscypliny?
- Na pewno to jest dobra myśl. Najważniejsze żeby dzieci przychodziły od najmłodszych lat, wybiegły się, porzucały między sobą, wykonywały ćwiczenia. Dzieci muszą nauczyć się poprawnie poruszać po parkiecie, przystosować do odpowiedniej koordynacji. Wszystko po to by ich organizm się rozwijał. W przyszłości mogą wykonywać więcej ćwiczeń i to już dzieci wybiorą czy chcą trenować piłkę ręczną czy nie.
Jak Ci się podobała nowa rola? Mam na myśli to, że dzisiaj nie byłeś, jak to zwykle bywa, zawodnikiem a trenerem.
- Dla mnie to coś wspaniałego. Myślę, że po zakończeniu kariery będę się chciał zająć szkoleniem młodzieży czy dzieci i przekazywać to czego się nauczyłem jako piłkarz.
Wiecie już dlaczego na mistrzostwach świata w Szwecji wypadliście tak słabo?
- Rozmawiałem z chłopakami z kadry i nadal nie wiemy. Ciężko nam na dzień dzisiejszy coś powiedzieć i nie wiemy czemu to wszystko tak źle funkcjonowało.
Po igrzyskach w Pekinie i tylko 5. miejscu, wielu z was, deklarowało wielki rewanż w Londynie, tymczasem droga do turnieju olimpijskiego na wyspach, staje się trochę dłuższa i przed wami naprawdę duże wyzwanie.
- Igrzyska Olimpijskie w Londynie były i są naszym głównym celem. Będziemy mieli teraz ciężką przeprawę, ale zrobimy wszystko żeby awansować i myślę, że to nam się uda.
Czy rzeczywiście ta ćwierćfinałowa porażka była tak bolesna, że rana jest wciąż głęboka i jeszcze się nie zagoiła?
- Nie wydaję mi się. Przegraliśmy tamten mecz i zapomnieliśmy już o nim.
Możesz obiecać kibicom, że ten charakter, gdy walczycie do ostatniej akcji meczu nie stracił na wartości?
- Na kadrę zawsze jeździmy skoncentrowani. Każdy z nas może obiecać, że w kwestii walki do końca i dawania z siebie maksa nic się nie zmieniło. Mistrzostwa w Szwecji po prostu nam nie wyszły.
Twoi koledzy, Karol Bielecki i Krzysztof Lijewski mieli występować w lidze duńskiej. Twoim zdaniem, lepiej grać w silnej lidze niemieckiej czy w zespole, który poważnych rywali ma tylko w Lidze Mistrzów?
- W Lidze Mistrzów często tak bywa że, w grupie mamy 3-4 ciężkie spotkania. W Bundeslidze jest tych meczów więcej, trzeba grać na 110 %, a przy trudach sezonu organizm różnie to znosi.