W rozgrywkach 2007/08 puławianie wygrali trzy pierwsze mecze, by finalnie fazę zasadniczą rozgrywek zakończyć na znakomitym trzecim miejscu. W kolejnych sezonach początki były już słabsze, a przed rokiem Azoty - pod wodzą Bogdana Kowalczyka - zanotowały konkretny falstart, z sześciu premierowych spotkań wygrywając tylko jedno. W porównaniu do rozgrywek minionych te trwające są więc jak na razie zdecydowanie lepsze, a trenera mogą cieszyć nie tylko wyniki, ale i stan kadrowy, w sobotę na boisku zabraknie bowiem tylko Piotra Wyszomirskiego, który do gry gotowy będzie już za tydzień.
Warmia sezon rozpoczęła od dwóch porażek, a cieniem na zespole Zbigniewa Tłuczyńskiego kładzie się plaga kontuzji, w meczu z Azotami doświadczony szkoleniowiec nie będzie mógł bowiem skorzystać z usług Mateusza Kopycińskiego, Mariusza Gujskiego i Dominika Płócienniczaka, a na środkach przeciwbólowych zagrają Damian Moszczyński i Daniel Żółtak. Trener Marcin Kurowski przed lekceważeniem rywala jednak przestrzega. - To może być tylko zasłona dymna, nic nigdy nie wiadomo. My przygotowujemy się do meczu tak, jakby Warmia miała z nami zagrać w komplecie - mówi.
- Musimy być w 100 proc. skoncentrowani, żeby nie nastąpiło swego rodzaju rozprężenie, to do niczego dobrego nie prowadzi - zapewnia Kurowski. - Oni przecież nie przyjadą i nie położą się na parkiecie, lecz będą walczyć o dwa punkty. W dodatku po porażce u siebie z Chrobrym na pewno będą chcieli się zrehabilitować i przyjadą walczyć o życie. Wszystko może się zdarzyć. Jeśli chodzi o braki w ich zespole, to mamy przygotowane kilka wariantów na każdą ewentualność. Zobaczymy, w jakim składzie faktycznie do nas przyjadą - tłumaczy trener Azotów, pytany o pomysł na wykorzystanie kłopotów przeciwnika.
Warto podkreślić, że w spotkaniu z olsztyńską siódemką Kurowski będzie mógł wreszcie skorzystać z usług Wojciecha Zydronia, którego kibice Azotów w tym sezonie na parkiecie jeszcze nie oglądali. - Jest już w pełni gotowy do gry - mówi trener Azotów. Najskuteczniejszy gracz puławskiego zespołu w poprzednim sezonie w czterech meczach przeciwko Warmii rzucił aż 35 bramek. W dwóch pierwszych meczach tej jesieni Azoty poradziły sobie jednak bez swojego superstrzelca, a ciężar zdobywania bramek wzięli na siebie inni gracze, głównie z drugiej linii. Teraz mogą przebudzić się skrzydła.
Spotkanie z Warmią będzie dla Azotów ostatnim z serii trzech starć przeciwko rywalom typowanym do walki o ligowe podium. - Za nami dopiero dwa mecze, liga jest bardzo długa, na razie ma więc co oceniać innych ekip, zanim każda wejdzie w swój rytm meczowy, to trochę czasu minie - wyjaśnia Kurowski. W tym miesiącu jego drużynę czeka jeszcze wyjazdowy mecz z beniaminkiem z Ciechanowa, który na własnym parkiecie jest groźny dla każdego, oraz domowe starcie z Wisłą, która na kilka dni przed startem Ligi Mistrzów może ligowego rywala zlekceważyć. - Obyśmy grali dalej, tak jak do tej pory - kończy Kurowski.