Jednostronne derby - relacja z meczu Gwardia Opole - ASPR Zawadzkie

Nie było niespodzianki w derbach Opolszczyzny. Gwardia Opole pokonała ASPR Zawadzkie 35:22 i objęła prowadzenie w tabeli. Goście tylko chwilami stawiali opór, a największy problem mieli z grą w ataku.

Pretendujący do awansu opolanie byli zdecydowanym faworytem, ale obawiali się starcia z ASPR-em. - Derby rządzą się swoimi prawami i często dochodzi do niespodzianek - tłumaczył rozgrywający gospodarzy Bogumił Baran. - Na papierze posiadamy silniejszy skład, lecz pojawiły się nerwy, ponieważ doskonale się znamy, a kilku z nas występowało w Zawadzkiem. Gra przeciwko byłemu klubowi nigdy nie jest przyjemna.

Miejscowi rozpoczęli nerwowo, ale z upływem czasu radzili sobie coraz lepiej i przejęli kontrolę na boisku. Od stanu 3:2 ASPR przez 11 minut nie zdobyła gola, a gospodarze wyszli na prowadzenie 12:3. Goście o ile nieźle spisywali w obronie, o tyle w ataku nie posiadali ogniw i grali nieporadnie. - Wynik nie do końca odzwierciedla to, co działo się na parkiecie - tłumaczył skrzydłowy opolan Wojciech Knop. - Rywale wychodzili wysoko w defensywie i momentami, zwłaszcza w pierwszych minutach, nie potrafiliśmy sobie z tym poradzić. Sam dwukrotnie spudłowałem. Napaliłem się i zamiast podawać, próbowałem trafić do siatki.

W drugiej części przyjezdni nadal atakowali bez pomysłu, a ich rzuty padały łupem Sławomira Donosewicza albo mijały bramkę. Gospodarze dominowali i powiększali przewagę. Ich zwycięstwo ani przez chwilę nie było zagrożone. Ostatnią akcję próbowali zakończyć szybką wymianą piłki i efektowną bramką, ale przy rzucie Bogumił Baran przekroczył linię szóstego metra. Mimo to opolanie opuszczali boisko w świetnych nastrojach. - Mogliśmy zakończyć mecz naprawdę mocnym akcentem, lecz sędziowie odgwizdali błąd - komentował Baran. - Jedno niepowodzenie nie może przesłaniać całości. Zagraliśmy naprawdę nieźle, choć do ideału jeszcze daleko. Mamy na tyle silny skład, że stać nas na awans, lecz stąpamy mocno po ziemi. Przed nami trudne spotkania, w których o zwycięstwo będzie trudniej niż dzisiaj.

- Kadra jest szeroka, a o jedno miejsce rywalizuje przynajmniej dwóch zawodników - dodawał Wojciech Knop. - Kłopot posiadamy jedynie z pozycją obrotowego, ponieważ z kontuzją boryka się z Maciek Paliwoda, a jego jedyny zmiennik to Oskar Sierpina. Radzi sobie przyzwoicie, ale dopiero dołączył do zespołu i nie jesteśmy jeszcze zgrani. Myślę, że z biegiem czasu powinniśmy się lepiej rozumieć. Duża konkurencja mobilizuje do ciężkiej pracy, a trener ma problem bogactwa.

ASPR potwierdziła swoją postawą, że w tym sezonie nie będzie walczyła o coś więcej niż utrzymanie. Drużynie opartej w większości na juniorach oraz wychowankach brakuje siły rażenia. - W ofensywie posiadamy największe braki - przyznawał trener Janusz Bykowski. - Niestety odejścia Artura Pietruchy czy Pawła Swata odcisnęły piętno. Słabo wychodzą nam kontry i gra pozycyjna. Początek sezonu jest dla nas trudny, ponieważ mierzymy się z silnymi ekipami. Obiecuję jednak, że będziemy walczyć i łatwo się nie poddamy. Jak każdego byłego sportowca ciągnie mnie na boisko, ale nie wiem, czy powrót miałby sens. Kto wie, może przebiorę się jeszcze w piłkarski strój.

Gwardia Opole - ASPR Zawadzkie 35:22 (17:10)

Gwardia: Romatowski, Donosewicz, Kowalski - Swat 7, Knop 5, Gradowski 3, Baran 4, Matyszok 2, Kłoda 1, Bujak 2, Drej, Sierpina 5, Piech 3, Prokop 1, Zadura 2. Trener Marek Jagielski.

ASPR: Wasilewicz, Łuczyński - Kaczka 1, Kryński 6, Popławski, Dutkiewicz 8, Giebel 1, Całujek 1, Morzyk 2, Kalisz 3, Lachacz. Trener Janusz Bykowski.

Kary: Gwardia - 12 min, ASPR - 10 min

Sędziowie: Igor Dębski, Artur Rodacki (Kielce)

Widzów: 300

Źródło artykułu: