- Trochę zabrakło nam wykorzystywania 100-procentowych okazji, jak karne, kontry, czy sytuacje z gry w przewadze - nie kryje rozgrywający szóstej drużyny ubiegłego sezonu PGNiG Superligi. Jego koledzy mieli w sobotę ogromne problemy z pokonaniem Macieja Stęczniewskiego, olsztynianie zmarnowali między innymi cztery rzuty z siódmego metra. - Mieliśmy kilka sytuacji, które na pewno by nas podbudowały i wynik nie byłby pięcioma, a oscylował w okolicach remisu - wyjaśnia Krawczyk.
Poza początkowymi chwilami sobotniego spotkania Warmia ani przez moment nie była jednak w stanie zbliżyć się do rywali. Azoty prowadziły 8:3, 15:9 i 20:12, a gości przed kompromitacją uratowała dobra gra w defensywie i skuteczne interwencje Sebastiana Sokołowskiego. - W ostatnich dniach ćwiczyliśmy pewne rozwiązania na parkiecie przy naszych brakach kadrowych i w miarę to wychodziło. Z tego się cieszymy, ale były też takie sytuacje, w których z obronionej piłki szliśmy do kontry i kończyło się to stratą - przyznaje rozgrywający olsztyńskiej siódemki.
Warmia przegrała trzeci mecz z rzędu, a tak słabego początku sezonu w Olsztynie nie spodziewał się absolutnie nikt. - Taka jest prawda. Liczyliśmy, że będziemy w każdym meczu walczyć o punkty. Na razie się to nie udaje - mówi Krawczyk, nadziei na poprawę sytuacji jednak nie traci. - Jestem dobrej myśli, bo zespół w Puławach naprawdę dobrze walczył i chłopakom należą się za to wszystko podziękowania - podkreśla w rozmowie ze SportoweFakty.pl.
Po meczach z Orlen Wisłą Płock, Chrobrym Głogów i Azotami Puławy teraz przed Warmią próby teoretycznie łatwiejsze, już w najbliższej kolejce podopieczni Zbigniewa Tłuczyńskiego podejmą na własnym parkiecie NMC Powen Zabrze. Co na to Krawczyk? - Zdecydowanie nie możemy już sobie pozwolić na żadne straty. Musimy walczyć o każde kolejne dwa oczka, bo do końca rundy pozostało parę spotkań w których musimy punktować, jeśli myślimy o dobrej pozycji przed fazą play-off.