Teraz możemy już zacząć zbierać punkty - rozmowa z Adrianem Konczewskim, zawodnikiem Nielby Wągrowiec

Adrian Konczewski, bramkarz Nielby Wągrowiec nie ma zbyt wielu powodów do radości. Jego zespół nadal nie odniósł zwycięstwa. Być może w najbliższej kolejce uda się zainkasować nielbistom pierwsze punkty. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl szczypiornista opowiada m.in. o najbliższym pojedynku ligowym oraz sytuacji w tabeli.

Piotr Werda: Minioną kolejkę zakończyliście bez niespodzianki, ulegając na wyjeździe Orlen Wiśle Płock. Jak broniło się Markowi Kubiszewskiemu oraz tobie?

Adrian Konczewski: Między słupkami pojawiłem się jako pierwszy. Broniłem tylko 6-7 minut, gdyż nie udało mi się nic odbić. Potem zastąpił mnie Marek Kubiszewski. Bardzo dobrze bronił całe zawody. W drugiej połowie dominowały akcje z kontry, więc trudno było cokolwiek złapać. Ponownie znalazłem się między słupkami w końcówce spotkania, jednak potem sytuacja była podobna.

Ostatecznie przegraliście z Wisłą różnicą 14 bramek. Czy główną przyczyną tak wysokiej porażki było to, że do Płocka pojechaliście tylko z trzynastoma zawodnikami?

- Myślę, że tak. Mieliśmy zbyt mało zmienników. Graliśmy bez czterech zawodników: dwóch skrzydłowych, kołowego oraz środkowego rozgrywającego. Trudno było nam ugrać korzystny wynik. Walczyliśmy na tyle, na ile mieliśmy sił. W końcówce rywal jeszcze bardziej powiększył swoją przewagę. Przegraliśmy zbyt dużą różnicą trafień, ale może uda nam się w jakiś sposób zrehabilitować.

Pochodzisz z Płocka. Z którymi zawodnikami Wisły znasz się najlepiej? Czy była okazja, aby po meczu w Orlen Arenie spotkać się z najbliższymi?

- Po meczu widziałem się z rodziną, która prawie w całości przybyła na spotkanie. Była to jedna z niewielu okazji, aby spotkać się z najbliższymi, więc wróciłem do Wągrowca dopiero w poniedziałek na trening. Spośród zawodników z aktualnego składu Wisły znam Marcina Wicharego, z którym trenowałem przez rok. Znam się dobrze z Adamem Twardo, z którym grałem już od juniora. Od dziecka trenowałem ze Zbigniewem Kwiatkowskim, który jest w moim wieku. Poza tym znam Adama Wiśniewskiego, a także Michała Zołoteńko, przy czym ten ostatni z powodu kontuzji nie zagrał w meczu z Nielbą.

W sobotę podejmować będziecie Zagłębie Lubin. Co zadecyduje o wyniku tego spotkania?

- Z pewnością oba zespoły będą bardzo chciały wygrać to starcie. Mam nadzieję, że my będziemy chcieli bardziej i dwa punkty pozostaną w Wągrowcu. Naszym atutem będzie publiczność, na którą bardzo liczymy. Dobry doping, taki jak w ostatnim meczu z Kielcami, jest jak dodatkowy zawodnik i sprawia, że lepiej się gra. Na pewno będziemy się starali zrobić wszystko, aby to spotkanie wygrać.

Wiadomo, że na losy meczu duży wpływ ma obrona oraz postawa bramkarzy. Jaka jest twoim zdaniem aktualna dyspozycja Adama Malchera?

- Adam Malcher jest dobrym bramkarzem. W pojedynku z Kielcami trudno było ocenić jego postawę, gdyż 90 procent rzutów na bramkę Zagłębia pochodziło z kontry. To nie są sytuacje, w których bramkarz musi bronić, a jedynie może obronić i to jest jego wielki atut. W takich momentach jest zawsze na przegranej pozycji.

Co stanowi o sile lubinian?

- Zagłębie Lubin jest zespołem, który gra już długo w ekstraklasie. Tworzą go doświadczeni zawodnicy. Nasi sobotni rywale posiadają dobre zarówno prawe, jak i lewe skrzydło. W swoim składzie mają Piotra Obrusiewicza, wielokrotnego reprezentanta Polski, jest równie dobry Tomasz Kozłowski, który występował też w kadrze. Na lewym skrzydle występuje Wojciech Gumiński. Co ważne, mają potrafiących rzucić z drugiej linii Piotra oraz Pawła Adamczaków. Jest Mikołaj Szymyślik, który zaliczył w poprzedniej kolejce z Vive kilka trafień. Musimy skupić się na wszystkich zawodnikach.

Na inaugurację ligi przegraliście na wyjeździe z Jurandem Ciechanów. W pierwszej rundzie, pod koniec października, Nielbę czeka jeszcze jeden wyjazd do beniaminka - Powenu Zabrze. Czy będzie to wymagający rywal?

- Pamiętam, że ostatnim razem, gdy Zabrze wchodziło do ekstraklasy, to nie poczyniło żadnych spektakularnych zakupów. Zakończyło się to spadkiem z powrotem do pierwszej ligi. Teraz widać, że Powen jest zespołem nieźle zorganizowanym kadrowo. W pierwszej kolejce, grając z Zagłębiem Lubin, pokazali już swoją wartość. Do przerwy niespodziewanie prowadzili aż 14:7 i wygrali to spotkanie. Na pewno nie można ich lekceważyć. Mają obecnie w swoim składzie m.in. Vitalija Nata z Kielc. Sądzę, że będzie to zespół trudny do ogrania na własnym parkiecie. Wszystko więc wskazuje na to, że liga znów będzie w tym sezonie wyrównana i nieprzewidywalna.

Czy nie sądzisz, że Nielba będzie walczyć o utrzymanie z Powenem Zabrze, Jurandem Ciechanów oraz Zagłębiem Lubin?

- Po meczach, które rozegraliśmy, na razie trudno odpowiedzieć na to pytanie. Może za dwa miesiące wszystko będzie już bardziej poukładane. W wyjątkiem Juranda mieliśmy na razie spotkania z trudnymi rywalami. Teraz możemy już zacząć zbierać punkty. Zespoły, z którymi zmierzymy się do końca pierwszej rundy, są w naszym zasięgu. Mam nadzieję, że zaczniemy wreszcie zwyciężać i uda nam się na finiszu awansować do play-offów. Liczę na to, że w tym sezonie ominie nas nerwówka.

Komentarze (0)