Goście rozpoczęli mecz znakomicie szybko wychodząc na prowadzenie 5:1. Co prawda zabrzanie doprowadzili do remisu jednak po pierwszej połowie to znów Nielba wygrywała 14:11. W drugiej odsłonie meczu wydawało się, że wągrowiecka siódemka nieco osłabła. Nic bardziej mylnego. Przyjezdni po świetnym finiszu wygrali 27:24. - Pierwszą połowę zaczęliśmy bardzo dobrze. Wyszliśmy obroną 5-1, a tego się chyba rywale nie spodziewali. Złapaliśmy trochę piłek i wyszliśmy na kilkubramkowe prowadzenie. Później niestety przeciwnicy też zaczęli grać i doprowadzili do remisu. W ogóle mecz przez niemal 60 minut był bardzo wyrównany. Było bardzo dużo dwuminutowych kar i rzutów karnych, więc spotkanie mogło się kibicom nie podobać. I my i NMC Powen Zabrze zagraliśmy twardo. Tym bardziej cieszy, że udało nam się dowieźć przewagę do końca - skomentował Jakub Płócienniczak.
Początek drugiej połowy to z jednej strony lepsza gra zabrzan, w tym korzystna zmiana na pozycji bramkarza. Wejście Sebastiana Kickiego za Piotra Nera ożywiło nieco grę na moment. Z drugiej jednak strony Nielba w początkowych minutach po przerwie dostała małej zadyszki. - Mankamentem naszej gry jest słaba skuteczność w ataku i to obserwowaliśmy w kilku meczach. Pojedynki, które przegrywaliśmy, przegrywaliśmy przez dużą ilość niecelnych rzutów. A jeśli do tego dochodziła dobra dyspozycja bramkarza, tak jak dzisiaj Sebastiana Kickiego to robi się nieciekawie. Jeśli nie wykorzystuje się stuprocentowych sytuacji, tak jak my, to się to mści. Dzisiaj nam to jakoś wychodziło. Mam nadzieję, że teraz będziemy już grać na dobrym poziomie, a nasza postawa przestanie przypominać sinusoidę - analizował kołowy.
Wiele mówiło się o tym, że mecz w Zabrzu będzie meczem o wielką stawkę. Oba zespoły po ośmiu kolejkach miały zaledwie po cztery punkty, a ich sytuacja w tabeli z tygodnia na tydzień komplikowała się coraz bardziej. - Presja przy takich pojedynkach jest większa, dlatego że oba zespoły są w swoim zasięgu. Spotkania, które NMC Powen Zabrze rozgrywało na swoim parkiecie zwykle były zacięte, a przeciwnicy nie zdobywali wielkiej przewagi. Spodziewaliśmy się, że rywale zagrają twardo, bo z tego słyną zawodnicy ze Śląska. I tak się stało. Gra była twarda, a wręcz momentami brutalna - powiedział zawodnik z Wągrowca.
Przed meczem z NMC Powen Zabrze w sztabie szkoleniowym Nielby nastąpiła kosmetyczna roszada. Miejscami zamienili się dwaj dotychczasowi trenerzy. I szkoleniowiec Paweł Galus ustąpił miejsca swojemu asystentowi Dariuszowi Molskiemu. - Myślę, że ta zmiana nie przyniosła żadnych efektów. Trenerzy zawsze pracowali we dwójkę razem, niezależnie od tego który był pierwszym. To bardziej formalna zmiana. Obaj szkoleniowcy wkładają w pracę tyle samo serca i wysiłku w to, żebyśmy jak najlepiej wyglądali na boisku - wyjaśniał obrotowy.