Mecz rozpoczął się minutą ciszy, w związku z tragiczną śmiercią dwóch niemieckich sędziów - bliźniaków Bernda i Reinera Methe, którzy w piątek ulegli wypadkowi samochodowemu, jadąc na mecz Bundesligi.
Atletico zgodnie z przewidywaniami rozpoczęło spotkanie w typowym dla siebie ustawieniu defensywnym 5-1. Receptą kielczan na taktykę trenera Talanta Dujszebajewa, mieli być kapitalnie dysponowani w ostatnim czasie zawodnicy 2 linii - Michał Jurecki, Denis Buntić i Uros Zorman. Wszyscy trzej pojawili się na parkiecie w wyjściowej "siódemce". Jednak tylko dwaj pierwsi w pełni potwierdzili wysoką formę, stanowiąc o sile ofensywnej Vive w trakcie całego pojedynku. Pierwszy kwadrans meczu okazał się bardzo wyrównany. Jeszcze w 13. minucie na tablicy wyników był remis 7:7. Gospodarze nie przestraszyli się rywala i tylko detale spowodowały, że zespół hiszpański zaczął stopniowo zyskiwać przewagę. Niestety w poczynania kielczan wdarła się niepotrzebna nerwowość, która skutkowała kilkoma stratami w ataku pozycyjnym. Doświadczeni zawodnicy Atletico potrafili wykorzystać to w stu procentach. Po trzech szybkich kontrach, w 16. minucie było już 7:10. W tym momencie o czas poprosił trener Bogdan Wenta.
Po wznowieniu Vive wyszło na parkiet w dość nietypowym ustawieniu, bez kołowego, za to z czterema rozgrywającymi. Hiszpanie dali się zaskoczyć, bo już pierwsza akcja przyniosła trafienie gospodarzom. Jej autorem był nie kto inny, jak Michał Jurecki. Końcówka pierwszej połowy znów nie była najlepsza w wykonaniu kielczan, za to rywale grali z żelazną konsekwencją. Kłopoty w ataku pozycyjnym, przestrzelony karny Thorira Olafssona i 2-minutowa kara Grzegorza Tkaczyka spowodowały, że madrytczycy zdołali przed przerwą uzyskać znaczną przewagę. Całe szczęście, że w kieleckiej bramce znakomicie dysponowany był Marcus Cleverly. Mimo to, po 30 minutach Vive przegrywało 14:19.
Po zamianie stron wicemistrzowie Polski starali się szybko odrobić część strat. Wynik, podobnie jak w pierwszej części, otworzył Jurecki, będący głównym motorem napędowym kielczan. "Dzidziuś" rozgrywał fenomenalne zawody, trafiając do bramki rywali z najtrudniejszych nawet pozycji. Gospodarzom nie udało się jednak ani na moment wprowadzić chaosu w poczynania przyjezdnych. Hiszpanie imponowali spokojem i dokładnością, nie popełniając prawie wcale błędów własnych. Ich wysoka defensywa sprawiała kielczanom duże problemy. W 47. minucie przewaga Atletico sięgnęła dziewięciu bramek (20:29). Trener Wenta ponownie poprosił o czas, ale na zmianę rezultatu było już za późno. W końcówce na dobre rozstrzelali się Jurecki w ekipie gospodarzy oraz Kirił Łazarow w zespole Atletico. Hiszpanie w ostatnich minutach nieco odpuścili grę w obronie, co pozwoliło odrobić Vive część strat. Ostatecznie "żółto-biało-niebiescy" ulegli madrytczykom 29:37.
Kielczanie mimo porażki nadal mają spore szanse na zajęcie nawet trzeciego miejsca w grupie B. W meczu z Atletico w ich grze na pewno zabrakło agresji i zdecydowania w obronie. Hiszpanom zbyt łatwo przychodziło zdobywanie bramek. Słowa uznania należą się za to Michałowu Jureckiemu, który po raz kolejny potwierdził wielką formę. Kolejne spotkanie w Lidze Mistrzów polska drużyna rozegra 27 listopada w stolicy Hiszpanii.
Vive Targi Kielce - BM Atletico Madryt 29:37 (14:19)
Vive: Cleverly, Szmal - Grabarczyk, Tomczak 3, Jurecki 11, Tkaczyk 1, Zaremba, Olafsson 2 (2), Kuchczyński 1, Jurasik, Stojković 4, Buntić 5, Zorman 1, Rosiński 1.
Kary 2 minuty (Tkaczyk)
Karne: 2/3 (Olafsson obroniony przez Hombradosa)
Atletico: Hombrados, Sterbik - Fernandez 4, Kallman 5, Guardiola 2, Markussen 8, Aginagalde 2, Davis, Garcia 2, Abalo 1, Canellas 5, Jurkiewicz, Dinart, Lazarov 8 (2).
Kary: 0 minut
Karne: 2/2
Sędziowie: Vaclav Horacek, Jiri Novotny (Czechy)
Widzów: 4.000