Kolejny bałkański skalp? - zapowiedź meczu RK Bjelovar - Azoty Puławy

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

O awans do 1/8 finału Challenge Cup zagrają w sobotę Azoty Puławy. Polscy szczypiorniści jadą do Chorwacji, by bronić jednobramkowej zaliczki z pierwszego meczu z Bjelovarem.

W tym artykule dowiesz się o:

- Czasami wynik na styku jest lepszy niż wysokie prowadzenie - zapewnia trener puławskiego zespołu, Marcin Kurowski. Wysoka zaliczka z pierwszego meczu mogłaby wprowadzić w szeregi jego drużyny niepotrzebne rozluźnienie, marny wynik premierowego starcia to jednak uniemożliwia, przez co puławianie do sobotniego spotkania będą musieli przystąpić w pełni skoncentrowani i zagrać absolutnie na 100%.

Bjelovar do Challenge Cup awansował jako trzeci zespół chorwackiej ekstraklasy, trwające rozgrywki rozpoczął jednak marniutko i po dziesięciu seriach spotkań plasuje się w środkowej części ligowej tabeli. Na wynikach odbiła się letnia wyprzedaż, do Puław trener Żelijko Vidaković przywiózł więc zespół niezwykle młody, z 18-letnim Ivanem Horvatem, 17-letnim Tonim Egzegetą, czy 16-letnim (!) Romario Fialą. Pierwsze skrzypce na parkiecie grali wprawdzie inni, nawet oni na tle doświadczonych puławian wyglądali jednak na nieopierzonych młodziaków, najstarszy Mario Sarić na świecie pojawił się bowiem w roku 1984.

Krzysztof Łyżwa był bohaterem pierwszego meczu z Bjelovarem

Chorwaci zagrali ambitnie i z zębem, gospodarze mieli gigantyczne problemy z przedarciem się przez ich wysoką obronę, w grze Azotów mnożyły się proste straty i indywidualne błędy. Finalnie udało się wymęczyć nikłe zwycięstwo, choć jeszcze w ostatnich sekundach szansę na doprowadzenie do remisu miał Ivan Djurković, jego rzut zablokował jednak Grzegorz Gowin.

- Rozegraliśmy dobre spotkanie, zespół podjął walkę z solidną drużyną Azotów. Trudno jednoznacznie stwierdzić po pierwszym meczu, czy minimalna porażka wystarczy do awansu, jesteśmy jednak w dobrej sytuacji - nie ma wątpliwości Pribanić. - Mam nadzieję, że rewanż w naszej hali nie będzie ostatnim w obecnej edycji Challenge Cup - dodaje przypominając, że poprzednia europejska przygoda Bjelovaru zakończyła się właśnie w starciu z zespołem polskim, gdy z Pucharu EHF Chorwatów wyeliminowała Warszawianka.

W poprzednim sezonie puławianie w Challenge Cup dotarli do ćwierćfinału. Czy teraz uda się ten wynik powtórzyć?

Dwumecz z Bjelovarem puławianie przedzielili ligowym starciem z MMTS-em Kwidzyn. Azoty rozegrały jeden z najlepszych meczów w sezonie, pod bramką przeciwnika wychodziło im praktycznie wszystko i brązowy medalista mistrzostw Polski nie miał w starciu z drużyną Kurowskiego nic do powiedzenia. - Ten przełom musiał kiedyś w końcu nastąpić. Późno, bo późno, ale jest - cieszył się po końcowej syrenie trener Azotów, wskazując na świetną grą zarówno obrony, jak i formacji ofensywnej.

W poprzednim sezonie puławianie, jeszcze pod wodzą Bogdana Kowalczyka, swój europejski marsz zakończyli na ćwierćfinale, powstrzymani przez późniejszego triumfatora - Cimos Koper. Teraz wywrotka już na pierwszej przeszkodzie uznana zostałaby za spore rozczarowanie zwłaszcza, że na Bałkany szczypiorniści Azotów pojechali podbudowani przekonującym zwycięstwem ligowym, a i na wyjazdach w poprzedniej edycji Challenge Cup wiodło im się nieźle. Puławianie przed rokiem potrafili wygrać i w Macedonii, i w Norwegii, teraz czas więc zdobyć Chorwację.

Źródło artykułu:
Komentarze (0)