Zwycięstwo należało się kielczankom - wypowiedzi po meczu KSS Kielce - KPR Jelenia Góra

Trener KSS-u Kielce Zdzisław Wąs nareszcie może odetchnąć z ulgą. Po trzech kolejnych porażkach ze swoją byłą drużyną, jego podopiecznym udało się w końcu pokonać jeleniogórski KPR. Zdaniem trenerów obu "siódemek" wygrana kielczanek była zasłużona.

Małgorzata Jędrzejczak (trener KPR-u Jelenia Góra): Uważam, że mój zespół zagrał słabo, zabrakło rzutów z drugiej linii i konsekwentnej gry w obronie. Nie radziłyśmy sobie z kołową, ani też środkową. Bardzo dobrze zagrał ten duet w drużynie z Kielc. Trener Zdzisław Wąs prowadził kiedyś KPR, dlatego przed meczem było mnóstwo podtekstów. Dla mnie, jako byłej zawodniczki, jest to dziwna sytuacja. Gratuluję trenerowi Wąsowi. Okazało się, że do trzech razy sztuka, to znaczy trzy razy przegrał, a za czwartym, z poślizgiem, ale wygrał. Zwycięstwo w tym meczu należało się kielczankom.

Zdzisław Wąs (trener KSS-u Kielce): Bardzo się cieszę, ze nareszcie udało nam się wygrać z zespołem, który prowadziłem przez dobre kilkanaście lat. Wisiało nad nami jakieś fatum. Wygraliśmy trzema bramkami, tam przegraliśmy siedmioma, ale liczą się punkty i to, że uciekliśmy z dolnych rejonów tabeli. W tej chwili KPR ma do nas cztery punkty straty. Przed nami ciężki wyjazd do Lubina, a potem będziemy przede wszystkim przygotowywać się na mecz w Piotrkowie Trybunalskim. Gdybyśmy tam wygrali, to byłoby super. Dziewczynom należą się wielkie słowa pochwały, Marta Rosińska zagrała z urazem, bardzo żałowałem też, że "Puko" (Paulina Piechnik) stało się coś z kolanem. Założenia były takie, że miała grać na prawej lub lewej połówce i w momencie, gdy piłka szła od prawego skrzydła, a koło nam uciekało, to ona miała "jechać" jeden na jeden. Do chwili urazu robiła to bardzo dobrze. Życzę kibicom, aby zawsze w tej hali odbywały się tak emocjonujące spotkania.

Komentarze (0)