Maciej Kmiecik: Nie mogłeś zagrać w Zespole Gwiazd, który rywalizował w pokazowym meczu z KPR Ostrovia, ale chyba warto było uczestniczyć w tym święcie ostrowskiego szczypiorniaka?
Bartłomiej Tomczak: Oczywiście. Cieszę się, że zorganizowano taką imprezę. Oczywiście, trochę szkoda, że nie mogłem wybiec z kolegami i zagrać na parkiecie, ale zdrowie jest najważniejsze. Mam jeszcze przez tydzień zakaz treningu z piłką. Słucham się lekarza reprezentacyjnego i stosuję do jego zaleceń. Mam nadzieję, że po tym tygodniu wrócę do zajęć z piłkami i przygotowań do Mistrzostw Europy. Wierzę, że z moim zdrowiem będzie już wszystko w porządku.
Oby, bo wszyscy Twoi kibice zadrżeli oglądając mecz Ligi Mistrzów pomiędzy Vive a Fuchse Berlin. Fatalnie wyglądał ten Twój upadek na wykręcony nienaturalnie łokieć...
- Rzeczywiście, po tym jak to wszystko wyglądało, bardzo szczęśliwie zakończyło się ta feralna sytuacja. Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie po tym upadku było to, że doszło pewnie do otwartego złamania ręki. Okazało się, że jest dużo lepiej. Skończyło się na zwichnięciu. Łokieć wypadł ze stawu. Całe szczęście, że na meczu był bardzo doświadczony lekarz, który wstawił mi to zaraz na parkiecie.
Jak teraz się czujesz?
- Wracam do zdrowia. Lekarz powiedział mi, że goi się jak na psie, więc mam nadzieję, że nie tylko zdążę się wyleczyć, ale także dobrze przygotować do rozpoczynających się w połowie stycznia Mistrzostw Europy.
Trenować z piłką nie możesz, ale pewnie przygotowujesz się pod względem fizycznym, by nie stracić formy?
- Oczywiście. Najważniejsze, żeby fizycznie dobrze wyglądać. Codziennie biegam. Te ćwiczenia, które mogę wykonywać na siłowni, również wykonuję. Do zajęć z piłkami wrócę 2 stycznia. Mam nadzieję, że wystarczy czasu, by przygotować się odpowiednio do Mistrzostw Europy.
To najgroźniejsza kontuzja w Twojej dotychczasowej karierze?
- W sumie nie. Miałem już kiedyś złamaną kostkę. Przerwa trwała wówczas trzy miesiące. Tak się akurat złożyło, że zdarzyło się to w przerwie pomiędzy sezonami, więc nie ucierpiało na tym urazie moje granie. Wystąpiłem i tak we wszystkich meczach. Ten zwichnięty łokieć to jednak zdecydowanie jedna z moich groźniejszych kontuzji.
Znalazłeś się już w tej 19-osobowej kadrze Bogdana Wenty, jednak pewnie cały czas drżysz o to, czy pojedziesz do Serbii na Mistrzostwa Europy?
- Na pewno. Wszystko zależy od mojego zdrowia, bo jechać tam bez formy nie ma sensu. Jest to za poważna impreza i za poważni rywale, by próbować na siłę coś udowodnić. Będę robił wszystko, by jak najlepiej się przygotować. Czas pokaże, czy mi się to uda. Na pewno 2 stycznia stawię się na zgrupowaniu kadry pełen optymizmu i nadziei, że z moją ręką wszystko będzie dobrze. Wierzę, że wszystko pomyślnie się zakończy.
Reprezentacja do Serbii pojedzie nie tylko walczyć o jak najlepsze miejsce w europejskim czempionacie, ale także, by utorować sobie drogę do Igrzysk Olimpijskich w Londynie...
- Jest kilka furtek, przez które możemy wejść do Igrzysk Olimpijskich. Bez względu jednak na to, postaramy się wypaść jak najlepiej na Mistrzostwach Europy. Jest to bardzo ciężki turniej. Dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. Mamy naprawdę bardzo mocną reprezentację i postaramy się nie zawieść kibiców i zrobić w Serbii jak najlepszy wynik.
Marzenie na rok 2012 to udział w Igrzyskach Olimpijskich? Ty jeszcze nie byłeś olimpijczykiem...
- Pod względem sportowym jest to oczywiście moje największe marzenie. Chcemy dobrze zacząć rok udanym występem na Mistrzostwach Europy, tak by zakwalifikować się na Igrzyska Olimpijskie. Droga do Londynu jest daleka, ale wierzę, że sobie poradzimy. Na pewno zostawimy mnóstwo potu na parkiecie. Czas pokaże, czy przyniesie to oczekiwany efekt.
Święta Bożego Narodzenia spędzasz w rodzinnym mieście Ostrowie Wielkopolskim?
- Oczywiście. Tradycyjnie Boże Narodzenie spędzam z rodziną w Ostrowie. Mieliśmy w klubie wolne od ostatniego meczu z Mielcem. Każdy z nas dostał rozpiskę treningów i przygotowujemy się indywidualnie w swoich rodzinnych miastach. Tak jak wspomniałem, Święta Bożego Narodzenia spędzę w gronie rodzinnym. Bardzo miło po ponad czterech miesiącach przerwy wrócić do najbliższych.