Bracia Lijewscy dają mi pograć - rozmowa z Mateuszem Zarembą, rozgrywającym Vive Targów Kielce

Mateusz Zaremba walczy o miejsce w kadrze reprezentacji Polski na Mistrzostwa Europy w Serbii. W rozmowie z portalem SportoweFakty.pl rozgrywający Vive Targów Kielce opowiada m .in. o swojej nowej pozycji w klubie.

Jakub Szczęsny: Jak rozpoczęła się twoja przygoda z piłką ręczną?

Mateusz Zaremba: Treningi rozpocząłem w 4 klasie podstawówki. Nie miałem zbyt dużego wyboru. Pomorzanin był jedyną drużyną w okolicy, więc się zdecydowałem i tak się wszystko zaczęło.

Po kilku latach w rodzinnym Nowogardzie przeniosłeś się do Niemczech. Jak wspominasz pobyt w HSV Insel Usedom?

- Nigdy nie będę narzekał na zespół z Niemiec. Była tam miła atmosfera. Miasteczko było nieduże, ale żyło piłką ręczną. Graliśmy zaledwie w 2-3 Bundeslidze, lecz co mecz hala była zapełniona. Klimat do sportu był bardzo dobry. Zespoły z 2 Bundesligi miałby szansę w naszej Superlidze. Wysoki poziom zapewniają obcokrajowcy, których jest bardzo dużo.

Wychowankiem sekcji piłki nożnej Pomorzanina jest były reprezentant Polski i piłkarz Bayeru Leverkusen, Marek Leśniak. Obaj jesteście sportowymi wizytówkami miasta. Mieliście okazję się poznać?

- Oczywiście kojarzę postać Marka Leśniaka, lecz nie miałem jeszcze okazji go poznać.

Trenowałeś koszykówkę. Twoja przeszłość okazuje się przydatna w piłce ręcznej?

- Pomocna okazała się gra w obronie. W koszykówce trzeba chodzić nisko na nogach, szybko się przesuwać, także na pewno jest to przydatne. Uprawianie innych dyscyplin jest ogólnorozwojowe.

Prywatnie jesteś fanem NBA. Decyzja o końcu lokautu i wznowieniu rozgrywek zapewne Cię ucieszyła. Kibicujesz, któreś drużynie? Zwracasz uwagę na występy Marcina Gortata?

- Trzymam kciuki za Miami Heat. Interesuję się poczynaniami Gortata. Zwracam na to uwagę, gdy oglądam wiadomości lub czytam informacje z internetu.

Mateusz Zaremba jest wychowankiem Pomorzanina Nowogard

Mistrzostwa Świata w Szwecji były dla Ciebie wielkim wydarzeniem. Jak wspominasz swój debiut na tak znaczącej imprezie?

- Był to mój debiut na tak wielkiej imprezie i bardzo się cieszę, że tam byłem. Czerpie wielką przyjemność i satysfakcję z tego wyjazdu. Niestety, zawiedliśmy kibiców i to mnie trochę boli.

Do Skandynawii pojechałeś jako zmiennik Marcina Lijewskiego. Tym razem zapowiada się, że będziesz musiał pomóc jego młodszemu bratu Krzysztofowi. Czujesz się w pełni sił, by po raz drugi z rzędu zastąpić rozgrywającego z Bundesligi?

- Na pewno się nie boję. Byłem już na wielkiej imprezie i wiem jak to jest.

Byłeś w szerokiej kadrze zarówno przed MŚ w Szwecji jak i teraz przed Serbią. Nie czujesz się jedyną alternatywą dla braci Lijewskich na prawym rozegraniu?

- Nie do końca. Jest młody Paweł Paczkowski, który nieźle się spisuje. W naszej lidze mamy zdolną młodzież, która zaczyna odważniej wchodzić do gry, także nie jest tak źle z leworęcznymi zawodnikami.

Jak odebrałeś przed Szwecją kontuzję Krzysztofa, a jak zareagowałeś na fakt, że do Serbii nie pojedzie Marcin?

- O kontuzji Marcina dowiedziałem się nie dawno i byłem bardzo zaskoczony. O urazie Krzysztofa poinformowała mnie żona, która przeczytała w internecie, że go zabraknie w kadrze. Jeżeli pojadę do Serbii to można będzie powiedzieć pół żartem, że bracia Lijewscy dają mi pograć.

Do końca będziesz czekał na ogłoszenie kadry do Serbii czy czujesz się pewny swojej pozycji?

- Nie jestem pewien wyjazdu. Pojedziemy na obóz do Legionowa i czas pokaże czy dostanę szansę. Nie jestem pewien czy znajdę się w kadrze, bo tego nie wie nikt, oprócz Bogdana Wenty.

Jesteś "wybitnym absolwentem" Szkoły Podstawowej nr 3 im. Polskich Olimpijczyków. Reprezentacja nie ma jeszcze kwalifikacji olimpijskiej, ale zapewne występ w Londynie byłby spełnieniem marzeń?

- Oczywiście. Chyba każdy sportowiec chciałby znaleźć się na igrzyskach. Możliwość gry w Londynie byłaby dla mnie wielką sprawą.

"Zarek" pokazał się z dobrej strony na MŚ w Szwecji

Do Kielc trafiłeś w 2007 roku. Jak wspominasz początki w klubie, który reprezentujesz do dziś?

- Dobrze wspominam swoje pierwsze kroki w Vive, choć bywało różnie .Początki były trudne. Nikogo nie znałem z polskiej ligi. W Kielcach wylądowałem w ciemno i cieszę się, że gram tu do dziś. Nie żałuję swojej decyzji.

W finałowej rywalizacji o Mistrzostwo Polski z MMTS Kwidzyn w sezonie 2009/10 trener Bogdan Wenta omal nie rozszarpał Cię na ławce rezerwowych, za nieudaną akcję w ataku. Następnie w ostatnim turnieju w Gdyni nie do końca zagrałeś z zespołem w meczu Polska - Rosja. Zdarza Ci się rozkojarzenie i zapominanie o założeniach taktycznych?

- Różnie z tym bywa. Czasem się podpalę i niepotrzebnie rzucam. Trener Wenta reaguje tak, a nie inaczej. Nie żywię do niego żadnej urazy. Po prostu z jego reakcjami trzeba sobie jakoś radzić(śmiech).

Kibice zapamiętali twój fantastyczny mecz z Barceloną w Katalonii. Niestety, od jakiegoś czasu, widać, że zaciąłeś się w ataku. Jakie są tego przyczyny?

- Na mojej pozycji zwiększyła się konkurencja. Jest Mariusz Jurasik, doszedł Denis Buntić. Pojawiły się problemy zdrowotne - lekki uraz barku oraz zapalenie kaletki stawowej.Z tego powodu nie mogłem oddawać zbyt wielu rzutów i dlatego nie grywam w ataku.

Zostałeś przekwalifikowany na tzw. pozycję nr 2 w obronie. Czas pokazał, że zmiana Ci posłużyła. Jak odbierasz fakt, że dostajesz szansę gry wyłącznie w obronie?

- Cieszę się, że jest jeszcze dla mnie miejsce przynajmniej w obronie. Od dłuższego czasu w lidze i Champions Leauge gram cały czas w defensywie. Czuję się dobrze w nowej roli. W LM gramy z zespołami, które realizują taktykę i nie grają 1 na 1. Piłka ręczna jest sportem drużynowym, a ja robię co mogę w obronie.

Podczas tegorocznego finału o "dziką kartę" Karol Bielecki specjalnie Cię popchnął. Sprowokowałeś go w jakiś sposób czy po prostu udzieliły wam się emocje?

- Udzieliły nam się emocje związane z walką o miejsce w Lidze Mistrzów. Karol powiedział, że mnie nie widział. Przeprosił mnie za swoje zachowanie. W sumie nic się nie stało.

Rozgrywający Vive Targów Kielce stał się filarem defensywy

Lubisz filmy komediowe. Stawiasz bardziej na polską kinematografię czy zagraniczne produkcje? Masz jakiś ulubiony tytuł?

- Zdecydowanie polskie filmy. Wielokrotnie oglądałem "Chłopaki nie płaczą". Standardowa komedia, którą wszyscy w Polsce uwielbiają. Mnie rozśmieszył słynny sweterek z Gruszką, ale takiego prezentu od żony jeszcze się nie doczekałem.(śmiech)

Kobiece portale, które oceniają wygląd polskich szczypiornistów stwierdziły, że jesteś podobny do znanego aktora Macieja Zakościelnego. Dostrzegasz jakieś podobieństwo?

- Nie dostrzegam zbytnio żadnego podobieństwa. Kojarzę go z roli Bronka Wojciechowskiego w serialu "Czas honoru", ale nie widzę w nim siebie.(śmiech)

W roku 2011 działałeś aktywnie na polu promocyjnym. W styczniu bawiłeś się w strażaka pozując do kalendarza, następnie odwiedziłeś Nowogard, gdzie przeprowadziłeś trening z młodzieżą. Pod koniec roku wspólnie z Patrykiem Kuchczyńskim i Mateuszem Przybylskim pojawiłeś się w Schronisku dla Nieletnich. Jak wspominasz te inicjatywy?

- Koncepcja mojego klubu polega na promowaniu piłki ręcznej. Dochodzi do tego promocja regionu, związana z wymogami Unii Europejskiej. Jeździmy w różne miejsca i zachęcamy do gry w "szczypiorniaka". Czas pokazuje, że chętnych jest coraz więcej.

Jak będziesz wspominał rok 2011 i czego się spodziewasz od roku 2012?

- Początek 2011 był dobry. Pojechałem na Mistrzostwa Świata i jestem z tego dumny. Następnie z Vive zdobyliśmy Puchar Polski i niestety w maju straciliśmy Mistrzostwo Polski. We wrześniu wygraliśmy "dziką kartę" i trafiliśmy do Ligi Mistrzów. Gramy raz lepiej, raz gorzej, ale mam nadzieję, że nowy rok będzie lepszy pod każdym względem.

Reprezentant Polski spędził kilka lat w Niemczech

Komentarze (0)