Pierwszą bramkę na konto SPR-u zdobył doskonale znany kibicom w "Solnym Grodzie" Kamil Zawada, a kolejne trafienie błyskawicznie dołożył Marcin Ogrodnik. Miejscowi kibice jednak nie musieli długo czekać na odpowiedź swych ulubieńców. W dwunastej minucie bochnianie zdołali nawet wyjść na dwubramkowe prowadzenie - bardzo dobrze spisywali się do tego czasu w obronie, skutecznie powstrzymywali ofensywne zapędy przeciwnika i tym samym udowodnili, że wygrana nad śląskim Grunwaldem w meczu 20. kolejki nie była przypadkowa. Wiślacy pokazali jednak, że jak na wicelidera tabeli przystało - nie mają zamiaru łatwo dać się ograć, odrobili straty i w 21. minucie prowadzili już 9:7. Na ten korzystny rezultat z powodzeniem pracował wspomniany już wcześniej Marcin Ogrodnik, który do spółki z Pawłem Kwiatkowskim wykorzystywali niemal każdą nadarzającą się do zdobycia bramki okazję.
Z minuty na minutę, Wiślacy coraz pewniej poczynali sobie na bocheńskim parkiecie i tak też było na początku drugiej połowy. Wprawdzie bochnianie w ciągu pięciu minut trzy razy pokonywali golkipera gości, niemniej jednak w tym samym czasie sandomierzanie zdobyli pięć bramek i na tablicy świetnej pokazał się wynik 21:16 - korzystny dla drużyny przyjezdnej. Bochnianie jednak poczęli straty odrabiać. Rewelacyjny popis w bocheńskiej bramce dał Tomasz Węgrzyn (45-cio procentowa skuteczność w drugiej połowie), żywiołowe akcje w ataku demonstrował Mateusz Zubik, a Artur Wełna nie mylił się z drugiej linii. Zawodnicy MOSiR-u konsekwentnie niwelowali przewagę SPR-u, która na niespełna dziewięć minut przed końcem wynosiła już tylko jedno oczko (28:29).
Ostatnia faza spotkania to prawdziwa nerwówka zarówno dla jednej, jak i dla drugiej drużyny. W 54. minucie przy stanie 30:30, kontuzji wykluczającej z gry nabawił się świetnie spisujący się do tej pory bramkarz Arcomu, a już po chwili za zbyt nerwową reakcję na sędziowską decyzję, dwuminutową karę otrzymał szkoleniowiec Wisły. Na 120 sekund przed końcową syreną, goście prowadzili 34:33 i wtedy to Krzysztof Serwatka, który zastąpił w okienku Arcomu kontuzjowanego Węgrzyna, stanął na wysokości zadania i obronił rzut Macieja Sadeckiego. Co nie udało się Wiślakom z gry, udało się z linii siódmego metra, ale bochnianie broni nie składali. Fantastyczne dwie akcje przeprowadził Sylwester Wala, doprowadzając do rezultatu obustronnie identycznego, ale ostatnie słowo w tym meczu należało do ekipy wicelidera drugoligowej tabeli, a konkretnie do Pawła Kwiatkowskiego. Na sześć sekund przed końcowym gwizdkiem trafił po raz dziewiąty do bocheńskiej bramki i tym samym zapewnił swej drużynie niezwykle ważne zwycięstwo.
MOSiR Arcom Bochnia - SPR Wisła Sandomierz 35:36 (13:16)
MOSiR: Węgrzyn, Serwatka, Skrzyniarz - Wełna 12, Zubik 8, Wala 6, Karwowski 3, Imiołek 2, Pach 2, Pamuła 1, Wrona 1, Piątkowski.
SPR Wisła: Stolarski, Skowron - Ogrodnik 13, Kwiatkowski 9, Kutek 5, Sadecki 4, Zawada 4, Kucharczak 1, Smardz, Szklarski.
Kary: MOSiR - 12 min; SPR Wisła - 8 min.
Czerwone kartki: Kucharczak - 26 min. (za faul na Mateuszu Zubiku)
Sędziowali: Jakub Czochra oraz Marcin Czop (Zamość).