Stawka wtorkowego meczu była ogromna. Dość powiedzieć, że obydwa zespoły walczą o utrzymanie. Warto podkreślić, że do składu ciechanowian na spotkanie z Zagłębiem powrócił pauzujący ostatnio Michał Prątnicki. Zabrakło kontuzjowanych Marcina Krajewskiego i Konrada Rurarza. Natomiast lubinianie przystąpili do pojedynku w optymalnym zestawieniu.
Na początku meczu zarysowała się przewaga gości. Podopieczni Jerzego Szafrańca byli skuteczniejsi w swoich boiskowych działaniach i przy pomocy Michała Świrkuli w bramce długo prowadzili kilkoma bramkami. Należy jednak wspomnieć o fatalnej nieskuteczności gospodarzy, którzy pudłowali w wybornych sytuacjach. Nazbyt często mylili się w szczególności skrzydłowi Rafał Krajewski i Łukasz Jurkiewicz.
Znaczną poprawę w grze ciechanowian dało się zauważyć w końcówce pierwszej odsłony. Drużyna Pawła Nocha kilkukrotnie wyrównywała stan rywalizacji. W bramce Juranda dobry moment miał Marek Wróbel. Za zdobywanie bramek wzięli się Tomasz Klinger i Michał Prątnicki. Zagłębie trochę przygasło. Zapewne spory wpływ na słabszą postawę lubinian miały kary dwuminutowe, którymi sędziowie często obdarowywali graczy Zagłębia. Do przerwy na tablicy wyników widniał remis.
Drugą połowę od mocnego uderzenia zaczęli ciechanowianie. Jurand w pewnym momencie osiągnął przewagę dwóch trafień, jednak szybko ją stracił. Do głosu doszli lubinianie. Kilka bramek Wojciecha Gumińskiego i skuteczne interwencje Adama Malchera między słupkami dały im na kwadrans przed końcem 4-bramkowe prowadzenie. Wydawało się, że przyjezdni zaczynają przechylać szalę zwycięstwa na swoją stronę.
Do odrabiania strat zabrali się jednak gospodarze. Szczypiorniści Juranda seryjnie trafiali do bramki Zagłębia. Zrehabilitował się Jurkiewicz, który z prawego skrzydła skutecznie kończył niemal wszystkie akcje. W szeregach lubinian czerwoną kartkę obejrzał Mikołaj Szymyślik. Na trzy minuty przed końcem po trafieniach Prątnickiego miejscowi prowadzili trzema bramkami i tylko w sobie znany sposób błyskawicznie roztrwonili solidną zaliczkę.
Decydująca była zatem końcówka meczu. Jurand grając w przewadze jednego zawodnika, nieporadnie rozwiązywał akcje ofensywne. Aczkolwiek bramka Mindaugasa Tarcijonasa dała sympatykom beniaminka nadzieję na powodzenie. Szybko wyrównał jednak Piotr Adamczak. Jurand miał piłkę. Wydawało się, że w najgorszym przypadku ciechanowianie zremisują. Stało się inaczej. Strata, kontra i Piotr Obrusiewicz w dosłownie ostatniej sekundzie meczu pokonał Rafała Grzybowskiego, po czym wpadł w objęcia kolegów z drużyny.
Wtorkową porażką Jurand właściwie pożegnał się z marzeniami o pozostaniu w elicie. Z kolei Zagłębie nieco zwiększyło swoje szanse na utrzymanie. - To była tylko i wyłącznie walka. Nie dociera do mnie to, że wygraliśmy. Jurand spieprzył ten mecz. Ja się cieszę, że zdobyliśmy dwa punkty - mówił zadowolony Obrusiewicz. - Na czterdzieści sekund przed końcem prowadziliśmy jedną bramką. Jeden z moich graczy popełnił kardynalny błąd. Jest remis, pochopnie pobiegliśmy do kontrataku i nastąpiła strata piłki. Zostaliśmy zrekontrowani i w ostatniej sekundzie Obrusiewicz zdobył zwycięską bramkę dla Zagłębia - relacjonował końcowe fragmenty Noch.
PBS Jurand Ciechanów - Zagłębie Lubin 34:35 (16:16)
PBS Jurand: Grzybowski, Wróbel - Klinger 9, Prątnicki 8, Jurkiewicz 5, Tarcijonas 5, Piórkowski Adrian 3, Jeżyna 2, Piórkowski Damian 2, Dmowski, Krajewski, Kraszewski, Malandy, Semenov.
Kary: 8 minut.
Rzuty karne: 3/5.
Zagłębie: Świrkula, Malcher - Gumiński 10, Adamczak Piotr 6, Obrusiewicz 6, Stankiewicz 4, Adamczak Paweł 3, Szymyślik 3, Kużdeba 1, Paluch 1, Starzyński 1, Kozłowski, Rosiek.
Kary: 18 minut (czerwona kartka z gradacji kar - Szymyślik).
Rzuty karne: 4/5.