Paweł Galus: Porażka zabolała nas

Szczypiorniści Nielby Wągrowiec w swoim kolejnym starciu PGNIG Superligi nie poszli za ciosem. Po zwycięstwie z Zagłębiem Lubin na wyjeździe oraz Jurandem Ciechanów na własnym terenie, żółto-czarni doznali porażki. We wtorkowym spotkaniu w Olsztynie podopieczni Pawła Galusa musieli uznać wyższość miejscowej Warmii 29:30.

Trzecie starcie fazy play-out nielbiści rozpoczęli bardzo dobrze. Żółto-czarni utrzymywali kontakt z przeciwnikiem nie pozwalając rywalowi rozwinąć skrzydeł. Po okresie dobrej gry, w której wągrowczanie zanotowali nawet prowadzenie, przyszedł nagły przestój. Warmiacy wykorzystali słabszy fragment Nielby i odskoczyli na 6:4. Potem jednak gospodarze zwolnili, a goście znów chwycili właściwy rytm. Do szatni wągrowieccy piłkarze ręczni schodzili z przewagą dwóch bramek (15:13).

Po wznowieniu gry wciąż lepiej piłkę rozgrywali nielbiści, którzy powiększyli swoje prowadzenie do trzech trafień. W ostatnich dziesięciu minutach graczy MKS-u chwycił bardzo poważny kryzys. W 52. minucie olsztynianie wyszli na pierwsze prowadzenie w drugiej odsłonie meczu (26:25). Pięć minut później przewaga miejscowych wynosiła już cztery trafienia 30:26. Wydawało się, że zwycięstwo jest już przesądzone. Nielbiści wykrzesali jednak z siebie resztki sił i szaleńczo rzucili się do odrabiania strat. Przed końcowym gwizdkiem wągrowczanie zdobyli jeszcze trzy bramki. Na wyrównujące trafienie zabrakło im jednak już czasu.

Jak wyjawił po zakończeniu spotkania Paweł Galus, porażka z Warmią zabolała wągrowiecką drużynę. - Przegrać jedną bramką na wyjeździe, to najgorszy wynik, jaki może być. Odczuliśmy brak Jakuba Płócienniczaka. Na szczęście wiemy już, że nasz kołowy będzie mógł pomóc drużynie w następnych meczach. Szkoda kilkuminutowego przestoju, który zdarzył się nam w drugiej połowie. Prowadziliśmy bowiem przez większą część spotkania. W pewnym momencie nie potrafiliśmy zdobyć bramki. Dodatkowo bramkarz gości Sebastian Sokołowski zanotował kilka udanych interwencji. Dzięki temu zespół z Olsztyna uciekł nam na parę trafień. Rzuciliśmy się potem do odrabiania strat, ale niestety zabrakło nam czasu, aby wyrównać - tłumaczył wągrowiecki szkoleniowiec.

Trener Nielby nie miał pretensji do swoich podopiecznych, jeśli chodzi o ambicje i zaangażowanie. - Każdy pragnął wygrać i każdy walczył z całych sił. Przytrafiło się nam jednak kilka prostych błędów oraz kilka niewykorzystanych sytuacji. Zabrakło nam bramek naszych najlepszych strzelców: Dawida Przysieka oraz Przemysława Krajewskiego. Najprawdopodobniej przytrafił im się słabszy dzień. Szkoda, że akurat w tym samym dniu obaj mieli gorszą dyspozycję. Rozegraliśmy niezłe zawody. Niestety nie udało się wygrać. Nie mamy co rozpaczać. Nadal jesteśmy na pierwszym miejscu w grupie zespołów walczących o utrzymanie - oceniał Paweł Galus.

Źródło artykułu: