Żółto-biało-niebiescy udanie zainaugurowali zmagania finałowe. Zanim jednak na dobre rozgorzała walka na parkiecie kibice zgromadzeni w hali Legionów uczcili minutą ciszy pamięć zmarłego niedawno trenera Edwarda Strząbały. Z tej okazji fani kieleckiej siódemki przygotowali specjalną oprawę.
Od pierwszych minut pojedynek był niezwykle wyrównany, a zawodnicy obu zespołów nie przebierali w środkach, próbując utrudnić stronie przeciwnej grę w ofensywie. Kielczanie jako pierwsi podjęli próbę narzucenia rywalom swojego stylu gry. W 7. minucie po trafieniu kapitalnie dysponowanego Denisa Bunticia, Vive prowadziło już 6:2. Od tego momentu gospodarze utrzymywali skromną przewagę. Nafciarze zachowali jednak zimną krew i starali się odrabiać straty. Konsekwentna postawa opłaciła się w 20. minucie, kiedy po golu z rzutu karnego Christiana Spanne, było już tylko 10:9 dla kielczan.
Po chwilowej zadyszce podopieczni Bogdana Wenty szybko wrócili na właściwe tory. Na pięć minut przed końcem pierwszej połowy wicemistrzowie Polski ponownie wyszli na prowadzenie 15:10. Na domiar złego w ostatniej minucie Spanne zmarnował rzut karny. Z linii siódmego metra nie pomylił się za to Rastko Stojković, ustalając wynik pierwszej połowy na 16:11 dla Vive.
Od początku drugiej części spotkania mistrzowie Polski rzucili się do odrabiania strat, wykorzystując kilka fatalnych pomyłek gospodarzy w ataku pozycyjnym. Kiedy w dodatku na ławkę kar powędrowali najpierw Rastko Stojković, a następnie Bartłomiej Tomczak, płocczanie po kolejnej bramce aktywnego Christiana Spanne, zmniejszyli starty do zaledwie dwóch oczek (16:14). Vive przetrwało jednak trudny dla siebie moment i nie pozwoliło przyjezdnym wyrównać. W 40. minucie Wisła straciła jeden z głównych filarów obrony, kiedy po brutalnym faulu na Mariuszu Jurasiku trzecią 2-minutową karę, a w konsekwencji czerwoną kartkę, otrzymał Zbigniew Kwiatkowski.
W 42. minucie mecz zaczął się praktycznie od początku, bo kontaktowe trafienie dla Wisły zaliczył Nikola Eklemović. Było już tylko 19:18. Nafciarze uwierzyli, że są w stanie pokonać gospodarzy i przywołać wszystkie ich demony z poprzedniego sezonu. Wynik "na styku" utrzymywał się do ostatnich sekund. W 58. minucie przy stanie 25:23 o czas poprosił jeszcze trener Vive.
Przerwa źle podziałała na płocczan, w których poczynania wdarła się zbyt duża nerwowość. W decydujących momentach podopieczni Larsa Walthera popełnili kilka błędów w ataku, ułatwiając rywalom postawienie przysłowiowej kropki nad "i". W ostatniej minucie napięcia nie wytrzymał Muhamed Toromanović ukarany czerwoną kartką oraz trener Walther, który obejrzał żółty kartonik. Ostatnią bramkę zdobył Grzegorz Tkaczyk i pierwszy mecz finałowy zakończył się zwycięstwem kielczan 28:25. Drugie spotkanie odbędzie się w niedzielę o godz. 17.30.
Vive Targi Kielce - Orlen Wisła Płock 28:25 (16:11)
Vive: Cleverly - Grabarczyk 1, Tomczak 3, Jurecki 1, Tkaczyk 6, Zaremba, Olafsson 4, Kuchczyński, Jurasik 1, Jachlewski, Stojković 3 (2), Buntić 5, Musa 2, Rosiński, Zorman 2.
Kary: 12 minut (Buntić, Tomczak, Zaremba, Jurecki, Stojković, Musa)
Wisła: Wichary, Seier - Kwiatkowski 1, Chrapkowski 1, Backstrom 2, Eklemović 4, Spanne 6 (3), Wiśniewski 1, Kubisztal 5 (1), Kavas 2, Toromanović 2, Syprzak, Paczkowski 1, Zołoteńko.
Kary: 18 minut (Kwiatkowski 2x i czerwona kartka, Toromanović 3x - czerwona kartka, Kubisztal 2x, Spanne, Zołoteńko
Widzów: 4.000
- Zaremba po przecJednym słowem sędziowie mylili się w obie strony, a powyższe sytuacje wymieniłem tylko po to, żeby uświadomić, że błędy były gwizdane także na korzyść Płocka. Po prostu płocka drużyna grała bardzo agresywnie już w kolejnym meczu (czerwone kartki w ostatnich meczach - co wspomniał już ktoś wcześniej) przez co byli karani częściej i tak się złożyło, że akurat w końcówce. Czytaj całość