Naszym zadaniem jest wprowadzić nowe twarze - rozmowa ze Sławomirem Szmalem, kapitanem reprezentacji Polski

Biało-czerwoni wywalczyli awans na MŚ w 2013 roku, a na parkiecie katowickiego Spodka udanie zaprezentował się Sławomir Szmal. Kapitan polskiej kadry wypowiada się m.in. na temat atmosfery w hali.

Maciej Wojs
Maciej Wojs

Maciej Wojs: Z rywalizacji w drugim spotkaniu przeciwko litewskiej siódemce polska reprezentacja ponownie wyszła górą. W pierwszej połowie rozpoczęliście od mocnego uderzenia, by z kolejnymi minutami opadać z sił...

Sławomir Szmal: W początkowych minutach meczu widać było, że agresywnie rozpoczęliśmy swój występ, dzięki czemu wyszliśmy na prowadzenie bodaj 5:3. Potem w krótkim odstępie czasu popełniliśmy kilka błędów, z których Litwini poprowadzili kontry, rzucili kilka bramek i ostatecznie wyszli na prowadzenie. Na szczęście tuż przed przerwą udało się nam zniwelować te straty i doprowadzić do remisu 13:13.

W drugiej części meczu rywale ponownie zdołali jednak odskoczyć wam na kilka bramek...

- Przed rozpoczęciem drugiej połowy powiedzieliśmy sobie w szatni kilka mocniejszych słów. Przede wszystkim chodziło o grę z większą dyscypliną i powierzenie gry środkowym rozgrywającym, bo to oni rządzą na boisku. Z czasem zaczęliśmy lepiej grać w obronie, szukaliśmy szans w kontratakach i tak na prawdę ostatnie dziesięć minut meczu było w naszym wykonaniu rewelacyjne.

Na parkiecie katowickiego Spodka pojawiło się wielu zawodników. Uważa Pan, że któryś z nich zasłużył na szczególne wyróżnienie?

- Wydaje mi się, że cała drużyna pracowała bardzo solidnie i równomiernie. W drugiej połowie do bramki wszedł Marcin Wichary i odbił kilka trudnych piłek, pojawiły się nowe twarze - Paweł Paczkowski czy Piotrek Chrapkowski. Bardzo pozytywnie oceniam całą drugą część meczu w naszym wykonaniu.
Sławomir Szmal to ostoja polskiej bramki Sławomir Szmal to ostoja polskiej bramki
Mimo, iż litewski zespół poznaliście już tydzień wcześniej, to w niedzielnym spotkaniu kilka razy daliście się zaskoczyć rywalom. Stąd też wzięło się ich kilkubramkowe prowadzenie.

- Litwini to bardzo nieprzyjemna drużyna. Pokazali, że bardzo dobrze grają w obronie i walczą do samego końca. W meczach z takimi rywalami jeśli nie jest się skoncentrowanym w stu procentach, to samemu stwarza się sobie problemy. My nie wykorzystywaliśmy prostych sytuacji, popełnialiśmy błędy, a piłka ręczna jest takim sportem, gdzie nie można sobie pozwolić na momenty niefrasobliwości. W niedzielę zdarzyło się nam kilka takich sytuacji i bardzo dobrze, że zdołaliśmy to przezwyciężyć.

Zaryzykuję stwierdzenie, że losy tej rywalizacji rozstrzygnęły się dwukrotnie w ostatnich 10-15 minutach meczów. Zgodzi się pan? - I tak, i nie. Na Litwie cały mecz mieliśmy pod kontrolą, prowadziliśmy i tak na prawdę w samej końcówce jedynie powiększyliśmy tą swoją przewagę. Cały czas jednak był to dystans dwóch lub trzech bramek. Tutaj w Spodku sytuacja była odwrotna - to Litwini kilkukrotnie znaleźli się na prowadzeniu, ale w momencie kryzysu drużyna pokazała, że potrafi odrobić tą stratę i wyjść na wysokie prowadzenie. To bardzo pozytywne.
Polski zespół pomimo niewielkich nakładów siły okazał się zdecydowanie lepszy od Litwinów Polski zespół pomimo niewielkich nakładów siły okazał się zdecydowanie lepszy od Litwinów
Wspomniał Pan o kilku nowych twarzach, które pojawiły się w reprezentacji. Proces wprowadzania takich graczy do kadry jest jednak dość długotrwały. Jakie będzie miało to znaczenie w kontekście przyszłorocznych mistrzostw świata w Hiszpanii?

- Proszę przypomnieć sobie jak zaczynała się tworzyć ta grupa przed ośmioma latami - my również przez pierwsze dwa czy trzy lata jeździliśmy na imprezy i nie zdobywaliśmy żadnych sukcesów, najczęściej kończąc swój udział na pierwszej rundzie. Obecnie w zespole pojawiło się kilka nowych twarzy i naszym zadaniem jest jak najszybsze wprowadzenie ich w nasze towarzystwo, wkręcenie i zachęcenie do funkcjonowania w nim. Mamy jeszcze przed sobą mecze eliminacji do mistrzostw Europy na przełomie października i listopada. Będzie to kolejna okazja by spotkać się razem i zgrywać.

W przeciągu trzech miesięcy polska reprezentacja rozegrała drugi mecz przed własną publicznością i podobnie jak na trybunach Ergo Areny zasiadło wielu waszych kibiców. Jakie to uczucie grać przed tak liczną publicznością, przede wszystkim po raz pierwszy w katowickim Spodku?

- Pochodzę z Opolszczyzny i od dłuższego czasu życzyłem sobie, by jakieś spotkanie naszej kadry rozegrane zostało właśnie tutaj. Widziałem już niejednokrotnie jaka piękna atmosfera jest w Spodku na meczach siatkówki. Szkoda troszeczkę, że ta hala nie była w pełni wypełniona, bo dało się dostrzec jakieś puste miejsca. Być może miał na to wpływ dość niefortunny termin tego meczu, zbiegający się z Euro. Mam jednak nadzieję, że w przyszłości częściej będziemy rozgrywali tutaj swoje mecze, bo atmosfera w Spodku jak i tutejsi ludzie są znakomici.

Na koniec chciałem odnieść się do oferty, która napłynęła do Kielc w związku z turniejem Super Globe. Jeden z katarskich zespołów zapragnął wypożyczyć pana, a także sześciu zawodników Vive Targi na czas turnieju. Jak zapatruje się pan na tę propozycję?

- Tak na prawdę żadna decyzja nie została jeszcze do końca podjęta, dlatego też nie chciałbym się na ten temat wypowiadać.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×