Polska kandydatura w wyścigu o organizację europejskiego czempionatu rywali zdystansowała już w pierwszej turze, zgarniając 58 proc. głosów. W pokonanym polu pozostawiliśmy Chorwatów i Norwegów, choć to ci pierwsi przed rozpoczęciem kongresu uchodzili za cichego faworyta. Kluczem do zwycięstwa okazały się sumienna praca, popisowe działania marketingowe oraz umiejętne lawirowanie między grupami wpływów.
- W piłce ręcznej utworzyły się trzy bloki państw: forum Europy północnej, państwa Morza Śródziemnego oraz blok państw postradzieckich - wyjaśnia prezes Kraśnicki. - Podczas spotkania grupy nordycko-bałtyckiej w Krakowie przesądziliśmy o wyborze Duńczyków na organizatorów Euro 2014, nie udało nam się jednak znaleźć konsensusu w sprawie jednego kandydata na kolejny turniej i baliśmy się, że głosy ulegną podziałowi i nie znajdziemy się na najwyższym podium. Pomogła nam jednak grupa państw postradzieckich i to przesądziło o naszym sukcesie - dodaje.
Istotna była też rosnąca pozycja Polski w świecie piłki ręcznej. - Rozwijamy się i wielu naszych kolegów prezesów doszło do wniosku, że warto, by te mistrzostwa odbywały się w innym miejscu, niż dotychczas, bo wcześniej często gościły w Skandynawii czy na Bałkanach. To wynik wieloletniej pracy także w układzie sportowym, jesteśmy coraz silniejsi, mamy coraz mocniejsze kluby. To, co miało miejsce w Monte Carlo, jest zwycięstwem Polaków, polskiego sportu, naszej piłki ręcznej i poszczególnych ludzi, którzy włożyli wysiłek w organizację tego przedsięwzięcia - nie ma wątpliwości Kraśnicki.
Uroczystość wyłonienia organizatora mistrzostw Europy 2016 poprzedziła zręczna kampania promocyjna. - Do wszystkich związków wysłaliśmy bombonierki z napisem "Euro 2016: Poczuj ich smak". Później wszyscy mówili, że czekoladki były wspaniałe. Znalazły się na nich między innymi zdjęcia naszych obiektów, na których rozgrywany będzie turniej - relacjonuje prezes. - Zaprosiliśmy też do nas przedstawicieli mniejszych federacji, by pokazać im nasz potencjał. Byli na meczu Polska - Niemcy w Gdańsku. Nie prosiliśmy ich o pomoc, ale chcieliśmy, by przekonali się, że stać nas na organizację tak wspaniałej imprezy.
Wszystko to było jednak tylko preludium do wydarzenia, jakie przedstawiciele polskiej delegacji zaaranżowali na dzień przed wyborem organizatora. - Urządziliśmy polski wieczór. W opinii wszystkich uczestników, jeszcze nigdy nikomu nie udało się zorganizować tak wspaniałej imprezy. Piękna pogoda, morze, polska kuchnia i trunki. Wszystko trwało długo, do samego rana, wiele osób nam gratulowało... - nie kryje Kraśnicki.
Dużym atutem polskiej kandydatury była też prezentacja, której część filmową można obejrzeć tutaj. - To było coś nowego i zrobiło spore wrażenie. Trzeba ponadto podkreślić, że z trzech kandydujących państw tylko w naszej delegacji znalazł się przedstawiciel rządu i to także był duży atut. Jesteśmy jeszcze pełni emocji, ale mamy świadomość, że ten sukces nie byłby możliwy bez wielu naszych przyjaciół i sponsorów, zwłaszcza PGNiG - podkreśla prezes.
- Po piłkarskim Euro, po siatkarskich mistrzostwach świata przyjdzie czas na ręczną. Tych czterech lat nie chcemy zmarnować. To także doskonały moment do zmian w kadrze, należy odmłodzić zespół i stworzyć takie warunki, by na turnieju był również wynik sportowy - podsumowuje Kraśnicki. - Już po wrześniowych wyborach chcemy skoncentrować się na przygotowaniach do organizacji tej imprezy, abyśmy mogli być z niej dumni zarówno organizacyjnie, jak i sportowo.