Obie ekipy przed sezonem wymieniane były w ścisłym gronie faworytów do walki o awans do PGNiG Superligi. Kibice, którzy w liczbie blisko tysiąca zawitali w sobotni wieczór do Areny Legionowo, liczyli więc na dobre widowisko i z pewnością się nie zawiedli. Na parkiecie aż kipiało od emocji, zawodnicy walczyli ostro i na granicy faulu, a więcej spokoju i opanowania w końcowych minutach zachowali gospodarze.
Czego, zdaniem Michała Waszkiewicza, zabrakło gdańszczanom, by wywieźć z Legionowa komplet punktów? - Na pewno trochę szczęścia, bo nie uważam, abyśmy byli zespołem słabszym - podkreśla doświadczony zawodnik. - Gospodarze ten mecz wygrali, nie wiem czy do końca zasłużenie, ale wygrali i należą im się za to duże gratulacje.
Beniaminek od pierwszych minut starał się przejąć kontrolę nad meczem i czynił to skutecznie. Przewaga KPR-u w pewnym momencie sięgnęła już trzech bramek, przyjezdni różnicę zdołali jednak zniwelować i tuż po przerwie po raz pierwszy w meczu wyszli na prowadzenie. W drugiej połowie trwała wymiana ciosów i bramek, końcówka należała już jednak do legionowian, który zwyciężyli ostatecznie 29:26.
- Za dużo było w naszej grze błędów i strat, tego musimy się wystrzegać. Mecz z KPR-em był cały czas na styku i w końcówce zabrakło nam trochę doświadczenia, by to wyrówne spotkanie rozstrzygnąć na swoją korzyść - wyjaśnia w rozmowie ze SportoweFakty.pl Waszkiewicz.
Dla jego zespołu był to pierwszy mecz w nowym sezonie. Przed tygodniem gdańszczanie mieli wolne, bo z udziału w pierwszoligowej rywalizacji zrezygnował PBS Jurand Ciechanów. Z Legionowa szczypiorniści Wybrzeża wrócili bez jakiejkolwiek zdobyczy i na pierwsze punkty będą musieli poczekać do kolejnego weekendu. W najbliższej kolejce ekipa Waszkiewicza i Wleklaka zmierzy się u siebie z SMS-em ZPRP Gdańsk i trudno sobie wyobrazić, by nie odniosła zwycięstwa.