W sobotnich derbach regionu szkoleniowiec szczypiornistów Siódemki Miedź Legnica zdecydował się na wysoką i agresywną obronę 3-3, momentami przechodzącą w krycie "każdy swojego". Jego zawodnicy konsekwentnie realizowali taką taktykę przez całe 60 minut pokazując, że są świetnie przygotowani pod względem kondycyjnym.
Po meczu, który zakończył się remisem 24:24, trener gospodarzy Zbigniew Markuszewski stwierdził, że Marek Motyczyński odrobił lekcję z sierpniowego turnieju, bo inaczej przegrałby przynajmniej ośmioma bramkami.
- Trener Chrobrego niech mówi, co chce. Ja ustawiłem swoją drużynę pod konkretnego rywala i okazało się to słusznym rozwiązaniem. Nie będę zdradzał szczegółów, bo to tajemnica zawodowa - śmieje się trener Marek Motyczyński.
- Moim zawodnikom należy się za mecz w Głogowie szacunek i słowa uznania. W drugiej połowie graliśmy przecież dwukrotnie w podwójnym osłabieniu, a jednak udało się utrzymać kontakt z przeciwnikiem. Chłopcy świetnie mecz wytrzymali fizycznie. A należy zaznaczyć, że nie mogli grać: chory Andrzej Brygier i kontuzjowany Paweł Wita. Szkoda, bo obaj pasowali do taktyki na Chrobrego - dodaje szkoleniowiec Siódemki Miedź.
- Cieszmy się z tego remisu. Chrobry to naprawdę silna drużyna, która wygrała w Szczecinie, a Zagłębie "pogoniła" ośmioma bramkami. Ten punkt może okazać się na wagę złota - kończy Motyczyński, który już "rozgrywa" mecz z Azotami Puławy, który czeka jego drużynę już w najbliższą sobotę.
Motyczyński: Szacunek dla moich zawodników
Trener Marek Motyczyński ma patent na Chrobrego Głogów. W sobotę znów jego drużyna zatrzymała teoretycznie mocniejszego rywala.