Bruno Budrewicz (trener, MKS Szczypiorno Kalisz): Nasze zwycięstwo mogło być bardziej okazałe. To powinna być nawet dwucyfrową różnica bramek. Nasza nieskuteczność była straszna. Co zrobić? Fajnie, że mimo wszystko wygraliśmy, a nerwy, które były do samego końca zgotowaliśmy sobie sami. Gra w ofensywie była w porządku, dochodzenie do pozycji również. Zawiodła skuteczność. Jeśli dwóch-trzech chłopaków nie trafi, to zacina się cały zespół. Potrafimy grać skutecznie. W meczu z ASPR popełniliśmy mnóstwo błędów, ale i tak potrafiliśmy wygrać. Nie sprawdzałem jeszcze szczegółowo skuteczności naszych bramkarzy, ale już teraz mogę powiedzieć, że zagrali na dobrym poziomie. Cała defensywa grała poprawnie, co pomogło nam w wyprowadzaniu szybkich kontr. Kolejne punkty i zwycięstwo niezmiernie cieszą.
Janusz Bykowski (trener, ASPR Zawadzkie): Tak naprawdę, to nie mam co komentować. Drużyna gospodarzy była dzisiaj skuteczniejsza i lepsza. Bardziej jej się chciało grać, niż mojemu zespołowi. Gracze z Kalisza dyktowali warunki, a my tylko próbowaliśmy im dorównać.
Mariusz Kuśmierczyk (MKS Szczypiorno): Byliśmy trochę lepsi, ale zwycięstwo trzema bramkami nie odzwierciedla tego, co działo się na parkiecie. Mieliśmy z dziesięć stuprocentowych sytuacji i ich nie wykorzystaliśmy. Było ciężko, bo graliśmy praktycznie jedną siódemką. Czuć braki kadrowe, jakie mamy przez kontuzje.
Łukasz Gradowski (ASPR Zawadzkie): Zagrały ze sobą dwie wyrównane ekipy. Gospodarze mieli atut swojej sali, która jest dość specyficzna, bo za nią jest dużo miejsca. Z drugiej strony to my popełniliśmy dużo własnych błędów, które pomogły rywalom.
Marcin Stefański (MKS Szczypiorno): W drugiej połowie tempo meczu spadło. Mam nadzieję, że limit słupków i poprzeczek już wyczerpaliśmy na cały sezon. Jak na razie szczęście nam dopisuje.