Radomscy szczypiorniści chcą się odbudować

Po ubiegłotygodniowym blamażu z Nielbą Wągrowiec, w ten weekend szczypiorniści radomskiego AZS-u udadzą się do Świdnicy na mecz z miejscowym ŚKPR-em.

Pogrom, jaki w minioną sobotę sprawiła radomianom Nielba, musiał zostawić piętno na psychice podopiecznych Aleksandra Malinowskiego. - Zawodnicy są rozbici pod względem mentalnym - potwierdza Roman Trzmiel, asystent białoruskiego trenera. Od razu jednak dodaje: - Pierwsza połowa była bardzo zła w naszym wykonaniu. Z drugiej strony to dobrze, że taki wynik padł teraz, w spotkaniu z zespołem bardzo mocnym, ogranym w ekstraklasie.

Akademików czekają bowiem w najbliższym czasie pojedynki z ekipami słabszymi od tych, z jakimi rywalizowali w pierwszych czterech kolejkach sezonu. Na "pierwszy ogień" idzie ŚKPR. Gospodarz sobotnich zawodów ma na koncie o jeden punkt więcej od Uniwersytetu Technologiczno-Humanistycznego i zajmuje obecnie dziesiąte miejsce w tabeli (o trzy wyżej od radomian). W poprzednim sezonie świdniczanie ograli ich na własnym parkiecie 35:28.

AZS powinien pojechać w pełnym składzie. Wciąż nie może oczywiście grać Maciej Jeżyna. - Powinien wrócić do pełnego treningu w listopadzie. Moglibyśmy zaryzykować i próbować wcześniej, lecz w takim przypadku istnieje możliwość pogłębienia urazu, a tym samym odniesienia poważnej kontuzji - zaznacza Roman Trzmiel.

W starciach wyjazdowych bardzo ważnym elementem jest obrona. Ten element nie funkcjonował ostatnio w radomskiej ekipie najlepiej. Po pojedynku z Nielbistami pierwszy trener miał zastrzeżenia przede wszystkim do postawy bramkarzy.

Równie kiepsko Akademicy prezentowali się na skrzydłach. Pod nieobecność Macieja Jeżyny postawa jego kolegów na obu flankach to duże zmartwienie Aleksandra Malinowskiego. Jeżeli radomianie myślą o wywiezieniu zwycięstwa ze Świdnicy (początek meczu o godz. 18), muszą zaprezentować się o niebo lepiej we wspomnianych aspektach gry.

Źródło artykułu: