Maciej Wojs: Zacznijmy może od meczu w Zabrzu. Nie patrząc na wynik spotkania, Powen postawił wam ciężkie warunki.
Ferenc Ilyes: - Tak, to był bardzo trudny mecz, jednak właśnie takiego starcia się spodziewaliśmy. Byliśmy przygotowani na takie warunki. Wiedzieliśmy, że Zabrze we własnej hali jest zdecydowanie mocniejszym zespołem i postara się ugrać jakieś punkty. Zagraliśmy jednak dobrze w obronie, byliśmy nieustępliwi i to przyniosło nam zasłużone zwycięstwo.
Co w Twojej ocenie okazało się kluczem do wygranej?
- Przede wszystkim obrona, gdzie po raz kolejny zagraliśmy twardo i bardzo skutecznie. Nieźle to funkcjonowało, dodatkowo pozwoliło wyprowadzić kontrataki, z których padały łatwe bramki. To chyba zadecydowało o naszej wygranej.
Masz na swoim koncie kilka występów w polskiej lidze. Co możesz o niej powiedzieć? Spodziewałeś się wyższego poziomu?
- Jest kilka zespołów, które są naprawdę niezłe i wymagające, zwłaszcza na własnym parkiecie. Jeśli nie jesteś odpowiednio skoncentrowany w meczach z nimi, to możesz łatwo przegrać. Bądź co bądź myślę jednak, że polska liga jest dość wyrównana, a jej poziom wcale nie jest taki niski.
Jak czujesz się w Płocku? Szybko odnalazłeś się w Polsce?
- Czuję się tutaj świetnie i z dnia na dzień coraz lepiej odnajduję się w każdej dziedzinie. Jestem tutaj w Polsce i w Płocku dwa miesiące i mogę przyznać, że był to naprawdę świetny czas.
Do Płocka trafiłeś z Veszprem. Śledzisz poczynania swojego byłego klubu?
- Oczywiście, że tak! Jeśli tylko mam czas, to staram się oglądać ich mecze i kontaktować z chłopakami z zespołu. Obecnie są w naprawdę świetnej dyspozycji, zrobili spore postępy i sądzę, że z taką gra stać ich na awans do Final Four Ligi Mistrzów.
Spodziewałeś się, że Veszprem ogra ekipy z Madrytu i Kiel już w fazie grupowej?
- Prawdę mówiąc, nie do końca. Spodziewałem się, że u siebie mogą wygrać zarówno z Atletico, jak i Kiel, ale nie myślałem, że zwyciężą w Madrycie. Była to dla mnie spora niespodzianka. Jak pokazują, na własnym parkiecie są naprawdę mocni i myślę, że nie przegrają tam już żadnego meczu w sezonie.
Teraz przed Tobą zgrupowanie reprezentacji Węgier i mecze z Łotwą i Słowacją. Nie ma innej opcji niż dwa pewne zwycięstwa?
- Rzeczywiście, po tych meczach ligowych mamy jakieś dwa tygodnie wolnego. Oczywiście mam na myśli Płock i rozgrywki ligi polskiej. Większość z nas rozjeżdża się na kadrę, więc ciężko nazwać to odpoczynkiem. Wraz z węgierskim zespołem czekają nas dwa mecze i mam nadzieję, że oba zakończą się naszymi zwycięstwami. Musimy jednak uważać, bo zarówno Łotwa, jak i zwłaszcza Słowacja to wymagający przeciwnicy.
Wielkimi krokami nadchodzi też mecz z Vive Targami Kielce. Jesteście gotowi na to starcie?
- Tak! Zaraz po kadrze czeka na mecz z Kielcami i szczerze mówiąc, nie mogę się już doczekać świętej wojny. Wiem, że to największy i najważniejszy mecz w sezonie dla zespołu i wszystkich kibiców. Spodziewam się, że będzie to świetny mecz, bardzo zacięty, z ogromną walką i wielkimi emocjami. Nie mogę doczekać się występu przed pięcioma tysiącami kibiców w Płocku.
Wierzysz, że jest to sezon, w którym Orlen Wisła powróci na mistrzowski tron?
- Mam taką nadzieję, podobnie jak wszysycy w klubie. Mamy świetny skład, do klubu dołączyło kilku zawodników ze sporymi umiejętnościami. Wiele obiecuję sobie po tych pierwszych meczach i wierzę, że na koniec sezonu to właśnie my będziemy mistrzami Polski.