KPR Legionowo w Pucharze Polski zmierzył się z Pogonią Szczecin. Choć zespoły dzieli różnica klas rozgrywkowych, nie raz nie było jej na boisku widać. - W okresie przygotowawczym graliśmy sparingi z ekstraklasą. Dobrze się prezentowaliśmy na ich tle - przypominał po meczu Tomasz Szałkucki. - Dzisiaj nie byliśmy przestraszeni, wyszliśmy jak na normalny mecz. Pokazał to początek - dodał.
Początek meczu w wykonaniu Legionowa był naprawdę dobry. Gospodarze zaskoczyli Pogoń dobrą grą i wyszli na trzybramkowe prowadzenie. Później było jednak znacznie gorzej. - Mecz przegraliśmy w ostatnich pięciu, dziesięciu minutach pierwszej połowy. Przeciwnik wykorzystał nasze przestoje. Może złapaliśmy za dużo wiatru w żagle i myśleliśmy, że tak dalej będzie szło - próbował wyjaśnić porażkę golkiper KPR-u.
Niezależnie od tego czy to kwestia doświadczenia, czy innego czynnika, Pogoń odskoczyła w drugiej połowie na aż osiem bramek, a i tak musiała do końca bać się o wynik. Godna podziwu była ambicja, z jaką walczyli szczypiorniści z Legionowa. - W szatni powiedzieliśmy sobie, że wychodzimy na drugą połowę i jest 0:0. No i drugą połowę wygraliśmy - przyznał Szałkucki i dodał z żalem: - Szkoda, że nie ma trzeciej.
Dla KPR-u we środę skończyła się przygoda z Pucharem Polski. Jednak w lidze walczą o awans do Superligi i całkiem dobrze im to idzie. Prowadzą w grupie A z trzypunktową przewagą nad resztą stawki. Kolejny mecz Legionowo zagra za dwa tygodnie w Gorzowie Wielkopolskim.