- W Szczecinie nie ma górali, są ewentualnie rybacy, dlatego ten wynik mógł być zaskoczeniem - w taki, dość żartobliwy sposób, skomentował sensację szkoleniowiec gospodarzy Rafał Biały.
Po chwili przyznał już całkiem poważnie. - Nie oszukujmy się, nikt się nie spodziewał takiego wyniku i nie będziemy udawać, że byliśmy na to przygotowani. W poprzedniej rozmowie powiedziałem już, że przygotowujemy się na to spotkanie tak jak każdy inny zespół w tej lidze - z atencją. Ten mecz nam wyszedł. Po tej przerwie, którą mieliśmy, miałem nadzieję na to, że to będzie nowe otwarcie. To był drugi mecz bardzo konsekwentny.
Trudno odmówić racji Białemu, zważywszy na fakt, że drużyna rozpoczęła trochę ospale i jakby przestraszona rangi rywala. Wynik 0:4 na samym początku tych zawodów pokazywał siłę ognia płocczan. Mimo tego gospodarze nie stanęli i nie poddali się. Duży w tym udział miał rozgrywający Pogoni Michal Bruna. - To jest Bruna, którego kontraktowaliśmy. W końcu uwierzył, że może być liderem tego zespołu i może być najlepszym zawodnikiem na boisku. Tak rzeczywiście było - ocenił trener z Grodu Gryfa.
Emocje, które towarzyszyły zawodnikom udzieliły się również arbitrom tego spotkania. W 21. minucie czerwoną kartkę obejrzał były Nafciarz Zbigniew Kwiatkowski. - Nie chcę wyrażać swojej opinii na temat tej sytuacji. Taka była decyzja sędziów. Pozostawiam to im - powiedział tuż po meczu, o tym spornym zdarzeniu, najbardziej doświadczony w ekipie Piotr Frelek.
Rozjemcom zawodów pozostanie samoocena wydarzeń, które miały miejsce również pod koniec pierwszych 30 minut. Faul, dwie minuty kary i jeszcze rzut karny - tego Adam Wiśniewski nie mógł się spodziewać. - Szczerze mówiąc to arbitrzy w tym meczu mylili się w obie strony. Nie ma co narzekać - zauważył golkiper gości Marcin Wichary.
O tyle, o ile cały mecz mógł wyglądać tak, jakby był kontrolowany przez wicemistrzów Polski, to sama końcówka należała już tylko do gospodarzy. Słowa uznania dla nich tym większe, że ostatnie dwie minuty zmuszeni byli grać o jednego gracza mniej i mając dwie bramki straty. - Myślę, że trochę zbyt luźne podejście do tego spotkania zdecydowało o tym wyniku. W pewnym momencie wydawało nam się, że wygramy to spotkanie na stojąco w ataku, a tak się nie da. Szczecin pokazał, że walką i ambicją można nadrobić braki i to tego dnia zdecydowało - stwierdził tuż po meczu Michał Kubisztal.
Po chwili dodał również: - Wynik nie jest taki tragiczny, mamy rewanż u siebie, ale oczywiście takim zespołom nie przystoi remisować na parkiecie beniaminka. Z drugiej strony beniaminek to za duże słowo, papierowy pewnie tak, ale na boisku na pewno nie. Szczecin ma zawodników, którzy grali już w ekstraklasie - komplementował rywala zdobywca 5 bramek, Kubisztal.
Jest czas na radość, ale jest też czas na ciężką pracę. O tym w Szczecinie zdają się nie zapominać, co potwierdził w rozmowie bohater ostatnich dwóch akcji Jacek Wardziński. - Udało się osiągnąć fajny wynik, z czego się cieszymy, ale zejdźmy już na ziemię. W sobotę mamy bardzo ważny mecz w Puławach.