Podopieczni Jarosława Cieślikowskiego i Marcina Smolarczyka przez rundę jesienną idą jak burza i po dziewięciu seriach spotkań mają na swoim koncie o trzy punkty więcej od goniących legionowian Wybrzeża Gdańsk oraz Polski Cukier Pomezanii Malbork.
- Zobaczymy, co będzie dalej. Słowo "awans" na razie w naszej szatni nie pada, nie mamy ciśnienia. Skupiamy się na każdym następnym przeciwniku - podkreśla bramkarz legionowskiej siódemki, Tomasz Szałkucki. - Przystępowaliśmy do rozgrywek jako beniaminek, który chce walczyć o dobrą pozycję i ma swoje ambicje. To, że jesteśmy na pierwszym miejscu cieszy, ale nie pomaga, bo wywiera się na nas coraz większą presję - mówi z kolei trener Cieślikowski.
W lidze tej jesieni legionowianie jeszcze nie przegrali, a punkt beniaminek zostawił tylko w Malborku. W najbliższy weekend KPR we własnej hali podejmie zajmujący w tabeli przedostatnią lokatę Grunwald, a za tydzień zagra na wyjeździe z Warmią Olsztyn, która z pięciu ostatnich meczów wygrała tylko jeden. Rundę lider zamknie starciem z innym beniaminkiem, Kar-Do Spójnią Gdynia.
O awansie do PGNiG Superligi w Legionowie się nie mówi, do tego wiedzie droga długa i wyboista. Ambicje klubu sięgają jednak wysoko, o czym najlepiej świadczy to, że włodarze KPR-u jeszcze kilkanaście dni temu sondowali możliwość zatrudnienia Mariusza Jurasika, wymagania finansowe byłego reprezentanta Polski pierwszoligowca jednak przerosły.
Na razie w walce o czołowe lokaty Cieślikowski i Smolarczyk muszą obejść się bez gwiazd, na kadrę narzekać jednak nie mogą, bo jak na warunki zaplecza najwyższej klasy rozgrywkowej jest ona silna i wyrównana. Legionowianie punkty zbierają systematycznie i konsekwentnie, a nawet, gdy jeden z czołowych graczy ma słabszy dzień, z powodzeniem jest w stanie zastąpić go kolega. Nic więc dziwnego, że przed sobotnim meczem z ligowym outsiderem beniaminek jest zdecydowanym faworytem.